[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zdołała osiągnąć. W wypadku gatunku, w którym każda jednostka odczuwa potrzebę
wynoszenia się ponad i poza potrzeby podstawowe, wojny i konflikty stają się nieuniknione.
Pokój jest zakłóceniem normy.
 Ile jeszcze innych gatunków w Galaktyce nosi wirusa?
 Tysiące. Kiedyś znajdziemy właściwą formę.
Cassy cały czas spoglądała w dal. Nie chciała patrzeć na Beau, ponieważ jego wygląd nie
pozwalał jej myśleć, a musiała myśleć. Nie mogła się pozbyć wrażenia, że im więcej wie, tym
większą ma szansę uniknięcia infekcji i pozostania sobą. A już wiele się dowiedziała. Im
dłużej rozmawiała Beau, tym słabiej słyszała w jego głosie człowieka, a mocniej obcego.
 Skąd przybyliście?  spytała nagle.
 Gdzie się znajduje nasza rodzima planeta?  Beau powtórzył, jakby dobrze nie usłyszał
pytania. Zawahał się, starając się sięgnąć do dostępnego dla niego wspólnego banku danych.
Jednak odpowiedz się nie pojawiła.  Zdaje się, że nie wiem. Nawet nie wiem, jaka jest nasza
pierwotna postać. Dziwne! Pytanie nigdy się nie pojawiło.
 Czy kiedykolwiek wirus zastanowił się nad tym, że to może nie w porządku
przejmować panowanie nad organizmem, który wykształcił własną świadomość?
 Nie, dopóki oferujemy w zamian coś znacznie lepszego.
 Jak możecie być tego tacy pewni?
 To proste  odparł.  Odwołuję się do waszej historii. Spójrz, co zrobiliście sami sobie i
tej planecie w czasie krótkiego panowania.
Cassy skinęła. W tym, co usłyszała, znowu było sporo sensu.
 Chodz ze mną, Cassy. Chciałbym ci coś pokazać.  Beau podszedł do drzwi
prowadzących do sypialni i otworzył je.
Cassy odwróciła się. Rzuciła wzrokiem na Beau, ale jego powierzchowność wydała jej
się równie odpychająca jak przy pierwszym spojrzeniu. Przytrzymał dla niej drzwi. Wskazał
ręką przed siebie i powiedział:
 Na parterze.
Zeszli głównymi schodami. Inaczej niż na opustoszałym piętrze, na parterze roiło się od
zapracowanych, uśmiechniętych ludzi. Nikt nie zwrócił uwagi na Beau i Cassy. Wprowadził
ją do sali balowej, w której aktywność ludzi graniczyła z szaleństwem. Trudno było nawet
zrozumieć, jak tak wiele osób może ze sobą współpracować.
Podłoga, ściany i sufit pokryte były plątaniną kabli. W samym centrum sali dostrzegła
ogromną konstrukcję, która tak w swej formie, jak i przeznaczeniu wydawała się dziełem
rzeczywiście pozaziemskim. Przykrywał ją potężny, stalowy cylinder przypominający
urządzenie do rezonansu magnetycznego. Stalowe dzwigary załamywały się pod różnymi
kątami. Ta superkonstrukcja podtrzymywała coś, co według Cassy wyglądało na urządzenie
do akumulowania i transmisji energii elektrycznej o wysokim napięciu. Centrum kontrolne
urządzenia znajdowało się z boku i składało się z bardzo wielu monitorów, liczników i
sygnalizatorów świetlnych.
Początkowo Beau nic nie mówił. Po prostu pozwolił, aby sceneria przytłoczyła Cassy.
 Prawie skończyliśmy  odezwał się w końcu.
 Co to jest?  zapytała Cassy.
 Nazywamy to Bramą. To połączenie z innymi światami, które zaludniamy.
 Co znaczy  połączenie ? To urządzenia do komunikowania się?
 Nie, do transportowania.
Cassy przełknęła z trudem. Wyschło jej w gardle.
 Chcesz powiedzieć o przenoszeniu się innych gatunków z innych planet, które zostały
przez ciebie, to znaczy przez wirusa, zainfekowane? Będą mogli tu przybyć? Na Ziemię?
 A my do nich  triumfalnie dokończył Beau.  Odtąd Ziemia będzie połączona z tymi
światami. To oznacza kres izolacji we wszechświecie. Stajemy się naprawdę częścią
Galaktyki.
Cassy poczuła nagłą słabość. Do strachu przed inwazją obcych na Ziemię dołączyły się
obawy o własny los. Mieszanina szalonego, koszmarnego poruszenia panującego w sali z
fizycznym, emocjonalnym i psychicznym wyczerpaniem przyprawiła ją o zawrót głowy.
Pokój zaczął wirować, w oczach Cassy pociemniało i straciła przytomność.
Kiedy wróciła do siebie, nie miała pojęcia, jak długo była nieprzytomna. Najpierw
zaniepokoiło ją uczucie mdłości, które przeszło szybko w dreszcz. Następnie uświadomiła
sobie, że jej prawa dłoń jest zwinięta w pięść i ktoś mocno ją trzyma.
Otworzyła oczy. Znajdowała się na podłodze w sali balowej i spoglądała na fragment
futurystycznego urządzenia, które przypuszczalnie było zdolne do transportowania obcych
istot na Ziemię.
 Nic ci nie będzie  powiedział Beau.
Cassy wzdrygnęła się. Zawsze raczono pacjenta tym samym komunałem bez względu na
to, jakie były przewidywania i prognozy. Zmusiła się, by na niego spojrzeć. Klęczał przy niej
i trzymał jej zaciśniętą dłoń. Wtedy dopiero dotarło do niej, że w dłoni coś trzyma, coś
zimnego i ciężkiego. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • juli.keep.pl