[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wydawał się jej nieskończenie długi.
Zastanawiała się właśnie, czy jeszcze raz nie spróbować
zadzwonić do Jake a, kiedy Beth i Rafe weszli do poczekalni.
W tym samym momencie pojawili się lekarze.
 Co z tatą? Jak się czuje? Czy mogę go zobaczyć? 
wykrzykiwała dziewczyna, biegnąc w ich kierunku.
 Dzielnie zniósł zabieg i właśnie się obudził. W tej chwili
przewożą go do pokoju.
 Gdzie, gdzie jest?  dopytywała się niecierpliwie. Lekarz
zerknął w kartę.
 W sali dwadzieścia trzy.
Beth biegiem ruszyła korytarzem. Lekarze nie zamierzali
jeszcze odchodzić.
 Stwierdziliśmy pewne obrażenia wewnętrzne 
poinformował jeden z ich.  Na szczęście udało się w porę
powstrzymać krwotok i zszyć pękniętą śledzionę. Ma również
skomplikowane złamanie lewej nogi, które będzie się długo
zrastać. Stopniowo jednak wszystko wróci do normy, a jego
życie nie jest już zagrożone.
Julia nie bardzo wiedziała, co ma odpowiedzieć. Lekarze
wyraznie potraktowali ich jako rodzinę Freda. Na szczęście Rafe
przejął inicjatywę. Podziękował im i uścisnął wszystkim rękę na
pożegnanie, po czym pociągnął Julię w głąb korytarza.
Posłusznie ruszyła za nim.
 Proszę poczekać!  zawołała za nimi pielęgniarka.
 Do pacjenta można wchodzić tylko pojedynczo.
Posłusznie zatrzymali się pod drzwiami. Po pewnym czasie
wypadła z nich Beth i rzuciła się Rafe owi na szyję.
 Wszystko będzie dobrze!  wykrzyknęła z wyrazną ulgą. 
Rafe, i to dzięki tobie! Uratowałeś mu życie.
 Ależ Beth, ja tylko...
 Właśnie tak! Ocaliłeś go tam, na pustyni, a potem w
szpitalu, kiedy dałeś mu swoją krew. Powiedziałam mu o tym.
Rafe, najwyrazniej speszony, zerknął na Julię sponad
ramienia dziewczyny.
 On chce z wami rozmawiać  oznajmiła Beth.
 Przecież nie...  zaczęła Julia.
 Lepiej się pospieszcie, bo jest szalenie osłabiony. Proszę, on
bardzo nalega. Idzcie.  Popchnęła ich ku drzwiom.
Na szczęście pielęgniarka zniknęła, więc weszli bez
przeszkód. Fred wydał się nagle Julii bardziej ludzki niż wtedy,
gdy patrzył na nią butnie spod ronda kowbojskiego kapelusza
czy z wysokości końskiego grzbietu. Nogę miał w gipsie, na
wyciągu, a ciało w bandażach. Blada twarz wydawała się
skupiona i spokojna. Opuchnięte powieki ciężko opadały na
oczy. Gdy przemówił, głos zabrzmiał słabo i chrapliwie.
 Nie poprosiłem cię tu, by dziękować, choć zapewne
powinienem  zwrócił się do Rafe a.
Julia z trudem ukryła uśmiech. Stary Gilmer, choć niedawno
uciekł grabarzowi spod łopaty, ani na chwilę nie przestał być
sobą.
 Nie ma potrzeby, proszę pana  odrzekł sztywno chłopak.
 Jak zwykle, Santana, nie wiadomo, czego się po tobie
spodziewać  stwierdził zgryzliwie Fred.  Okazało się, że dwa
razy ocaliłeś mi życie. Raz na pustyni, a raz na sali operacyjnej.
 Ja...
 Dobra, nie kręć  uciął Gilmer.  Pogadamy o rym...
pózniej.  Głos zaczął mu odmawiać posłuszeństwa. Julia
dostrzegła, że za wszelką cenę stara się pokonać własną słabość.
 Tak, proszę pana  zgodził się Rafe niemal pokornie.
Biedak, robił co mógł dla dobra Beth. Julia była pełna podziwu.
Fred usiłował lekceważąco machnąć ręką, lecz dłoń opadła
bezsilnie na kołdrę. Z trudem pokonując ból, wziął głęboki
oddech.
 Teraz powiem wam coś ważniejszego  zaczął szeptać. Rafe
pochylił się ku niemu.
 Coś najważniejszego  powtórzył chory. Zrodki
przeciwbólowe i nasenne zaczynały działać coraz silniej.
 Jake...
Tym razem Julia pochyliła się nad łóżkiem.
 Co z nim? Czy coś mu grozi?  zapytała nerwowo.
 Tak... niebezpieczeństwo...
 Fred, proszę, mów!
Wargi Gilmera poruszyły się bezdzwięcznie.
 Gdzie jest szeryf?  Julia ścisnęła go za rękę i potrząsnęła
nią, pragnąc za wszelką cenę wytrącić Freda z ogarniającej go
śpiączki.
 Spokojnie, Julio  powstrzymał ją Rafe.
 Ale on już prawie nic nie kojarzy! Za chwilę uśnie na dobre.
 Nie  zamruczał nagle ojciec Beth.  Jeszcze nie. Muszę
wam powiedzieć...  Zamilkł i przymknął oczy.
Złe przeczucia ogarnęły Julię z całą siłą. Jake znalazł się w [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • juli.keep.pl