[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Nic nie odpowiedział. Zamknął drzwi, podszedł do okna i wzrokiem
odprowadził gości. Liczył, że coś zauważy. Oni jednak nawet nie spojrzeli
na siebie. Dopiero w aucie, gdy Bradley zaczął wycofywać wóz z podjazdu,
Stafford odezwał się do partnera:
Na podłodze w mieszkaniu Gossa leżał nóż, taki do krojenia steków.
I co? rzucił przez ramię Bradley. Patrzył do tyłu, czy nic nie
nadjeżdża.
Idz do laboratorium, żeby zdjęli odciski odparł detektyw w
zamyśleniu. Zrób to zaraz.
OK, nie ma sprawy skwitował polecenie jego partner.
A potem porozum się z Izbą Adwokacką. Mają w archiwum odciski
palców wszystkich prawników. Poproś o akta Swytecka.
Daj spokój, Lon. Zabawiliśmy się, podrażniliśmy go trochę tym
numerem z prawem do odmowy zeznań i w ogóle, ale nie sądzisz chyba, że
to on wykończył Gossa.
Słyszałeś, co masz zrobić. Chyba wyraznie powiedziałem warknął
Stafford sprawdz odciski palców.
Znaczy, Swytecka? Bradley jeszcze nie dowierzał.
Detektyw patrzył w zamyśleniu na tablicę rozdzielczą.
Odkręcił szybę w drzwiach, zapalił papierosa, zaciągnął się głęboko.
Swytecka potwierdził, puszczając z siebie kłąb dymu adwokata
lumpów.
18
Na nożu Gossa znaleziono doskonale zachowany zestaw odcisków
palców, wręcz przepiękny, jak pomyślał sobie detektyw Stafford, gdy w
poniedziałek po południu dostarczono kartotekę Jacka Swytecka z Izby
Adwokackiej.
Zgadzają się! zawołał od progu, wpadając do biura prokuratora
stanowego.
Wilson McCue spojrzał znad okularów. Nosił szkła bez oprawek. Na
biurku piętrzyły się akta, nad którymi właśnie pracował. Stafford wszedł bez
zapowiedzi, podniecony i ucieszony jak dziecko.
Na nożu pełno odcisków Swytecka oznajmił radośnie.
Prokurator poprawił się na krześle. Gdyby kto inny wdarł się tak
bezceremonialnie jak Lonzo Stafford, wyrzuciłby intruza na zbity pysk, ale
detektyw korzystał ze specjalnych praw. Nabył je przed ponad półwieczem,
kiedy to mając jedenaście lat zawarł pakt o dozgonnej przyjazni, choćby
nie wiadomo co" z ośmioletnim wówczas Williem. W dzieciństwie robili
wszystko razem: wyprawiali się na ryby, grali w piłkę i chodzili do szkoły.
Choć Lonzo miał kilka lat więcej, to Wilson zawsze wyglądał poważniej.
Teraz też wyglądał na siedemdziesiąt pięć lat, choć miał dobrych dziesięć lat
mniej.
Chciałbym, żebyś zebrał wielką ławę przysięgłych ujawnił Stafford,
z czym przyszedł. Decyzję o zatrzymaniu i oddaniu podejrzanego pod sąd
podejmuje takie właśnie gremium.
Prokurator zaniósł się kaszlem nałogowego palacza, po czym
natychmiast sięgnął po nowego camela.
A po co?
Stafford zabrał przyjacielowi zapalonego papierosa i sam zaciągnął się z
przyjemnością. Nie usiadł, krążył po gabinecie w podnieceniu.
Bo mam podejrzanego w sprawie o zabójstwo Eddy'ego Gossa.
Taaaak? Ja też, i to niejednego, całe dwanaście milionów! zadrwił.
Dwanaście milionów to mniej więcej liczba mieszkańców Florydy. Każdy
ciągnął tym samym, kpiącym tonem kto widział kasetę z zeznaniem tego
bydlaka, jest podejrzany. Eddy Goss zasłużył na śmierć i wszyscy mu tego
życzyli. Nigdzie nie znajdziesz takiej ławy przysięgłych, która wyda wyrok
na kogoś, kto oddał światu przysługę strzelając w łeb tej bestii.
Chyba że Stafford uniósł brwi tym kimś jest ten sam przeklęty
adwokat, który tę bestię i wiele innych, podobnych, wyciągnął z kibla i
ofiarowywał wolność.
McCue miał jednak wątpliwości.
Już widzę czołówki w gazetach: Republikański prokurator stanowy
atakuje syna demokratycznego gubernatora". Ciężka sprawa, Lon. Za trzy
miesiące są wybory, trzeba mieć naprawdę mocną amunicję, żeby w tych
warunkach wszczynać wojnę.
Stafford zaciągnął się papierosem.
Mamy taką powiedział, wypuszczając nosem kłąb dymu. Mamy
odciski palców Swytecka na nożu znalezionym na miejscu zabójstwa.
Kazałem także sprawdzić krew na ostrzu. AB, Rh minus. Rzadka grupa, a
taką właśnie ma Swyteck. Zapewne zjawił się u Gossa po kolacji i groził mu
nożem.
Tymczasem morderstwa dokonano za pomocą pistoletu przerwał
prokurator. Potrzeba więcej dowodów.
Mamy. Kilka godzin po morderstwie, o siódmej rano, rozmawialiśmy
ze Swyteckiem. Wtedy jeszcze go nie podejrzewałem. Otworzył drzwi w
samych tylko spodenkach gimnastycznych, co znaczy, że wyrwałem go
prosto z łóżka, a tymczasem był zdenerwowany jak jasna cholera. Miał
spore zadrapanie na klatce piersiowej, coś jakby po ugryzieniu na brzuchu,
także świeże zadrapania na plecach i nie zagojoną ranę na lewej ręce, jakby
po cięciu nożem, a przynajmniej tak to wyglądało. Bradley jest tego samego
zdania. W sumie, sądząc z wyglądu, brał udział w niezłej bójce, i to całkiem
niedawno.
Zawsze może powiedzieć, że spadł ze schodów.
Może w głosie detektywa zabrzmiały poważniejsze nuty. Ale jak
wytłumaczy, że wiedział, że Goss zginął od kuli.
Nie rozumiem.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]