[ Pobierz całość w formacie PDF ]

nigdy nie wspominała o żadnej kobiecie w związku ze swoim ojcem. Czyżby nareszcie
nauczył się dyskrecji?
A może nie było nikogo innego? Może dlatego pozwalał kotu spad we własnym łóżku, bo
czuł się samotny?
Tak jak ona.
Postanowiła, że zrobi wszystko, żeby jak najdłużej utrzymać Dominika z dala od ośrodka.
Potrzebują czasu do namysłu, jeśli mają znów być razem  tym razem na całe życie.
ROZDZIAA PITY
Kate przebrała się przed wyjściem. Może było to trochę niemądre, ale z drugiej strony po
upalnym dniu miała ochotę włożyć coś świeżego.
Czy to jedyny powód? Możliwe... W każdym razie sukienka była bardzo kobieca i
przyjemnie chłodna w dotyku. Cóż z tego, że miała głęboki dekolt, a bladoróżowa bawełna
podkreślała lekką opaleniznę? W końcu to początek lata! Poza tym długość spódnicy do pół
łydki jest zupełnie przyzwoita.
Obejrzała się dokładnie w lustrze, strofując się w duchu za próżność. Przecież wybiera się
tylko do szpitala, żeby zawiezć Dominikowi olejki, po których spokojnie zaśnie. Jej wygląd
to ostatnia rzecz, o której pomyśli.
Wyjrzała przez okno. John Whitelaw siedział na wózku w cieniu ogrodowego bzu i
patrzył przed siebie, zapominając o leżącej na kolanach książce.
Kate pożegnała zajętą odrabianiem lekcji Stephie, wyszła na dwór i podeszła do niego.
 Cześć. Jak ci minął dzień? Uśmiechnął się sceptycznie.
 Jestem wykończony  odparł, jak zwykle bez ogródek.  Ta baba to wiedzma.
 Angela?
 Zupełnie jak poganiacz niewolników.
 Udało ci się stanąć?
 Coś w tym rodzaju, ale zaraz potem leżałem jak długi. Dwa razy. I pomyśleć, że kiedyś
traktowałem chodzenie jako coś zupełnie naturalnego. Teraz nie potrafię nawet stać 
powiedział z goryczą.
 Nauczysz się. Masz czas.
 Owszem, tego mi nie brakuje.
 Może pójdziesz na masaż wieczorem?
 Nie mogę, muszę czytać. Ta fizykoterapeutka z piekła rodem dała mi książkę o
biomechanice chodzenia.  Podniósł książkę, po czym rzucił ją z powrotem na kolana.  Do
diabła z biomechaniką! O wiele lepiej stosować to w praktyce, niż o tym czytać.
Położyła mu rękę na ramieniu.
 Poradzisz sobie, John. Cierpliwości. I nie pozwól się za bardzo zmęczyć. Mamy wyścig
pod koniec tygodnia.
 Aatwo ci mówić. Muszę robić wszystko, co mi każe. Boję się jej.
 Dzieciak.
 Mam tyle do zrobienia... Wiem, że ona mi pomoże, ale to wszystko jest takie trudne!
Jestem okropnie zmęczony.
 Więc może powinieneś się położyć?
 Mam dość leżenia. Spędziłem w łóżku parę miesięcy.
 Ale dziś miałeś ciężki dzień i sporo pracowałeś. Na początek wystarczy.
 Chyba masz rację.  Westchnął, kładąc dłonie na kołach wózka.  Wrócę chyba do
środka. Może jest coś ciekawego w telewizji.
 Mam cię zawiezć?
Zawahał się, po czym potrząsnął głową.
 Sam pojadę. Muszę ćwiczyć górną część ciała. Odprowadziła go jednak, idąc obok
wózka, i pożegnała przy drzwiach pokoju. W drodze do samochodu pomyślała, że cuda
zdarzają się w medycynie bardzo rzadko. Jedyne, co mogą zaoferować pacjentom, to
profesjonalna pomoc i możliwość działania. Organizm musi sam radzić sobie z rehabilitacją.
Johna czekała długa i trudna droga, a każdy krok będzie musiał wykonać samodzielnie.
Kiedy parkowała przed szpitalem, zastanawiała się, czy uda jej się nakłonić Dominika do
cierpliwości i rozsądku. Czasem stawiał poprzeczkę zbyt wysoko i w drodze do celu robił
różne głupstwa.
Jej przypuszczenia spełniły się co do joty. Dominika nie było w separatce.
 Pojechał wózkiem na spacer  wyjaśniła siostra przełożona.  Ma już wszystkiego
dosyć.
 Jak się zachowuje?
 Okropnie. Jest znudzony. Ledwie zmusiłam go do wzięcia wózka, bo miał zamiar pójść
pieszo.
 Pieszo?! Przecież jeszcze długo nie będzie mógł chodzić! Jak lekarz może robić takie
rzeczy?!
 Niech pani mu to spróbuje wytłumaczyć. Wstawał już wcześniej i próbował
spacerować. Musiałam go postraszyć lewatywą.
Kate roześmiała się.
 Na pewno podziałało.
 Akurat. Ale o wilku mowa...
Dominik podjechał do nich, szeroko uśmiechnięty.
 Cześć. Zrobiłem sobie przejażdżkę po korytarzu.
 Nie powinieneś. Za wcześnie.
 Kate, jestem znudzony. Znudzony  powtórzył, przeciągając sylaby.  Chodz, opowiesz
mi o ośrodku. Co słychać u Johna Whitelawa?
 Jakoś sobie radzi.
Wprowadziła wózek do separatki, pomogła Dominikowi położyć się i podała mu szklankę
soku, opowiadając o Johnie.
 Pomyśl, ile miałeś szczęścia. Powinieneś leżeć spokojnie i naprawdę być wdzięczny
losowi, zamiast utrudniać życie pielęgniarkom.
Popatrzył w sufit. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • juli.keep.pl