[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Oczywiście coś głupiego. Luca, kochanie, ja szaleję tylko za jednym z
braci 0'Haganów.
- Wsiadłem do pierwszego samolotu - mówił z napięciem. Alice stała w
mroku czując, jak łzy spływają jej po twarzy i słyszała w jego głosie
cierpienie. - Gdy dotarłem do Londynu, zadzwoniłem... odebrałaś i zda-
wało się, że potwierdzają się wszystkie moje najgorsze obawy. Gdyby
tylko wystarczyło mi odwagi, żeby powiedzieć ci, co czuję... - Naraz
urwał i całe jego-ciało napięło się. - Co ty takiego powiedziałaś? Jak mnie
nazwałaś?
- Kochanie. Luca, kiedyś pytałeś, czy za ciebie wyjdę. Wtedy
powiedziałam, że nie...
- Powiedziałaś wtedy więcej, cara. - Dotknął jej policzka. - Wciąż
płaczesz?
WIECZÓR NA MANHATTANIE
161
- Nie chciałam tego powiedzieć. Czułam się zraniona i zła, a potem tego
żałowałam.
- Zasłużyłem sobie na to. Teraz pewnie już wiesz, że tato nie dostanie
zawału, jeśli się nie ożenię. Myliłem się.
- Próbowałeś mną manipulować.
- Posłuchaj, doskonale rozumiem, że Mark był ważną częścią twojego
życia. Ale nie możesz stać w miejscu...
- Już ruszyłam dalej. Luca, czy ożenisz się ze mną? Milczenie przedłużało
się i w końcu Alice, która aż
do tej chwili w głębi serca była pewna odpowiedzi, zaczęła podejrzewać,
że popełniła okropny błąd.
- Co ty powiedziałaś? - wymamrotał w końcu Luca niewyraznie.
- Zapytałam, czy się ze mną ożenisz.
- Dlaczego?
Przymknęła oczy, wzięła głęboki oddech i rzuciła
się na głęboką wodę.
- Bo - odrzekła jasnym, wyraznym głosem - bo ja
cię kocham. Kocham cię bardziej niż to możliwe.
Luca objął ją mocno i zaczął całować tak, że cały świat przestał dla niej
istnieć.
- Czy to znaczy, że tak? - zapytała drżącym głosem, gdy wreszcie oderwał
siÄ™ od niej na chwilÄ™.
Luca dotknÄ…Å‚ jej policzka.
- A jak myślisz?
- Chciałabym usłyszeć to od ciebie.
- Tak, oczywiście, że tak, ty głupia kobieto. I oczywiście, że cię kocham,
Alice. JesteÅ› mojÄ… pierwszÄ…
162
KIM LAWRENCE
i ostatnią prawdziwą miłością. A jak myślisz, dlaczego dzisiaj zrobiłem
to, co zrobiłem? To znaczy, jaki mężczyzna zdrowy na umyśle
wyrzuciłby telefon za żywopłot, gdy wyczerpała się bateria, i szedł
piechotą dziesięć mil przez odludzie?
- Rany - jęknęła. - Naprawdę to zrobiłeś?
- Atak.
- Przecież mogłeś się zgubić.
- Nie. Obydwaj z Romanem znamy tę okolicę jak własną kieszeń.
Biwakowaliśmy tutaj - wskazał na posępny szczyt na północy- i
łowiliśmy nocą ryby w jeziorze.
- Rozumiem twoje pragnienie powrotu do przygód z młodości, ale czy nie
byłoby prościej pójść do najbliższego domu i skorzystać z telefonu?
- Pewnie tak, ale nie zapominaj, że rozmawiasz z zakochanym. Jedyne, o
czym myślałem, to żeby jak najszybciej dotrzeć do ciebie.
- No i dotarłeś. - Nie potrafiła przestać się uśmiechać. - Luca, jest coś, o
czym ci jeszcze nie powiedziałam...
- A co to takiego? - zaciekawił się. - Czy to coś złego?
- Chyba nie, i mam nadziejÄ™, że ty też tak pomyÅ›- » lisz. Nie
powiedziałam ci wcześniej, bo...
- Jeśli był ktoś w twoim życiu przez ten czas, gdy nie byliśmy razem,
potrafię to zrozumieć. To z pewnością moja wina - zazgrzytał zębami. -
Ale nie chcę znać żadnych szczegółów.
- Oczywiście, że nie było nikogo innego! - obu-
WIECZÓR NA MANHATTANIE
163
rzyla się. Wiatr zwiał chmury z księżyca i dostrzegła na twarzy Luki ulgę.
- Jeśli chcesz wiedzieć, spędziłam ostatnie tygodnie na klęczkach przy
sedesie. Luca potrząsnął głową.
- Byłaś chora... jesteś taka szczupła...
- Nie chora, tylko w ciąży, z twoim dzieckiem.
- Przycisnęła dłoń do uwypuklającego się podbrzusza.
- Z naszym dzieckiem. Tym razem naprawdę jestem w ciąży.
Gdyby miała jeszcze jakieś wątpliwości co do jego uczuć, bezgraniczna
radość i duma na jego twarzy wystarczyły w zupełności, by ją uspokoić.
- Wiedziałam, że ożeniłbyś się ze mną ze względu na dziecko - wyjaśniła
cicho. - Ale chciałam się przekonać, czy byłbyś do tego gotów wyłącznie
ze względu na mnie.
Jego oczy pociemniały.
- Ożeniłbym się z tobą w mgnieniu oka. - Ujął jej twarz w dłonie i
pocałował, a potem westchnął: - Jestem nieprzytomny ze szczęścia z
powodu dziecka, Alice, ale to ty jesteś centrum mojego wszechświata i
zawsze nim będziesz.
Poruszona niewymownie, znów poczuła łzy pod powiekami.
- Hormony? - zapytał, ocierając kciukiem łzę spływającą po jej policzku.
Potrząsnęła głową.
- Szczęście.
- Trzymaj się - zakomenderował i porwał ją na ręce. - Chodz, musimy
wszystkim przekazać nowiny.
164
KIM LAWRENCE
- Przecież nie doniesiesz mnie do domu!
- Dlaczego nie? Mogę nawet przeskakiwać wieżowce.
- Mój bohater - westchnęła, oplatając ramionami jego szyję. - Luca, ale
chyba nie chcesz powiedzieć im już teraz?
- Oczywiście, że tak. Chcę, żeby wszyscy się dowiedzieli, jaki jestem
szczęśliwy!
- Ale jest środek nocy! Wszyscy śpią! Nie zrobiło to na nim większego
wrażenia.
- Gdy ich obudzę, to już nie będą spali - odparł z niewzruszoną logiką.
- Cieszę się, że chcesz to rozgłosić wszem wobec, ale może dzisiaj jeszcze
mogłoby to pozostać tylko między nami dwojgiem?
- To pozostanie między nami dwojgiem już do końca życia, Alice.
Naraz ujrzała przed sobą przyszłość - świetlaną przyszłość rozciągającą
się przed nimi obydwojgiem. Czy to możliwe, by na świecie istniało takie
szczęście? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • juli.keep.pl