[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Wyrwał jej ręce i zaklął, gdy zobaczył, jak Keeley blednie, a z jej oczu spływa
pierwsza łza.
- Do diabła, przestań płakać.
- Czemu napadasz na mnie w taki sposób?
Poczuł się ogromnie nieszczęśliwy i pełen poczucia winy.
- Mam sporo rzeczy do zrobienia. - Odwrócił się i zaczął wchodzić po schodach. Do
wyrzutów sumienia dołączyła się wściekłość. - Nie chciałaś, żebym stanął w twojej obronie!
- O czym ty mówisz?
- Jestem dość dobry, by kochać się z tobą albo pomagać przy koniach. Ale nie wolno
mi stanąć w twojej obronie.
- To nonsens. - Teraz łzy popłynęły jej strumieniem. Była to reakcja na wydarzenia
ostatnich kilku godzin. - Czy miałam stać spokojnie i przyglądać się, jak zatłuczesz go na
śmierć?
- Tak - odparł gniewnie, chwytając ją za ramiona. - To była moja sprawa Odebrałaś mi
prawo do jej załatwienia i w rezultacie pozwoliłaś, żeby ojciec wszystkim się zajął. A
powinienem był załatwić to ja sam, nawet jeśli jestem szmatławcem.
- Co tu się dzieje? - Po raz drugi tego dnia Travis, a wraz z nim Adelia, trafił na ostrą
wymianę zdań i krzyki. I tym razem zobaczył zalaną łzami twarz córki. Przeniósł zagniewane
spojrzenie na Briana. - Co tu się, u diabła, dzieje?
- Nie mam pojęcia. - Keeley otarta łzy, gdy Brian ją puścił. - Ten idiota, zdaje się,
myśli, że podzielam opinie Tarmacka o nim, ponieważ nie wycofałam się i nie pozwoliłam,
żeby go zatłukł na śmierć. Najwyrazniej uraziłam jego dumę, sprzeciwiając się temu. -
Spojrzała ze znużeniem na matkę. - Jestem zmęczona.
- Idz do domu - polecił Travis. - Chcę porozmawiać z Brianem.
- Przestań traktować mnie znów jak dziecko. To moja sprawa Moja i...
- Nie mów tym tonem do swojego ojca! - Ostra uwaga Briana wywołała różne reakcje.
Keeley wytrzeszczyła na niego oczy, Travis zmarszczył w zamyśleniu brwi, a Adelia
uśmiechnęła się szeroko.
- Przepraszam, ale mam dość przerywania mi, wydawania poleceń i karcenia mnie jak
krnąbrnego ośmioletniego dziecka.
- To nie zachowuj się jak dziecko - powiedział Brian. - Moja rodzina nie jest może
wytworna, ale nauczono nas szacunku.
- Nie rozumiem, co...
- Cicho bądz!
Keeley zaniemówiła ze zdumienia.
- Przepraszam za wywołanie kolejnej awantury - powiedział Brian do Travisa. - Nie
odzyskałem jeszcze całkiem panowania nad sobą. Nie podziękowałem ci jeszcze za
wyjaśnienie całej sprawy ochroniarzom.
- Na miejscu było dość ludzi, którzy widzieli, co się stało. Nie byłoby żadnych
kłopotów. Przynajmniej ty byś ich nie miał.
- Przed chwilą byłeś zły, że ojciec załatwił całą sprawę. Brian nie raczył nawet
spojrzeć na Keeley.
- Ogólnie biorąc, jestem zły.
- Ach, tak, doskonale. - Ponieważ ten dzień był wyraznie burzliwy, Keeley poddała się
temu nastrojowi. - Czyli jesteś po prostu w złym okresie. Ten głupek uroił sobie, że ja
uważam go za niegodnego, by bronił mnie przed pijanym tchórzem, znęcającym się nad
słabszymi. Dobra, mam dla ciebie nowinę, ty twardogłowy irlandzki dupku.
Zacisnęła pięść i uderzyła kilkakrotnie w pierś mężczyzny.
- Zwietnie się broniłam sama.
- Ty półirlandzki uparty ptasi móżdżku, on jest przeszło dwa razy większy od ciebie.
- Jakoś sobie radziłam, ale doceniam twoją pomoc.
- Guzik prawda! To tak jak z innymi sprawami. Musisz wszystko robić sama. Nikt nie
jest taki bystry jak ty, taki zdolny, taki sprytny. Miło jest gwizdnąć na mnie, jeśli potrzebujesz
odmiany.
- Tak właśnie myślisz? - Była tak wściekła, że głos jej się załamywał. - %7łe kochałam
się z tobą dla rozrywki? Ty podły, niegodziwy, obrzydliwy draniu!
Omal nie rzuciła się na niego z pięściami, ale Travis wkroczył między nich, chwytając
Briana za koszulę.
- Powinienem rozedrzeć cię na strzępy - powiedział spokojnym, rzeczowym tonem.
- Och, Travisie. - Adelia przycisnęła powieki palcami.
- Tato, nie waż się. - Nie wiedząc, co począć, Keeley zamachała rękami. - Mam
pomysł. Może pobijemy się dziś wszyscy do nieprzytomności i skończymy z tym?
- Masz prawo - rzekł Brian, patrząc Travisowi prosto w oczy i stojąc z opuszczonymi
rękami.
- Akurat! Jestem dorosłą kobietą. Dorosłą kobietą - powtórzyła Keeley, uderzając
lekko pięścią w ramię ojca. - To ja mu się narzucałam.
Poczuła jakąś przewrotną satysfakcję, gdy ojciec przeniósł na nią lodowate spojrzenie.
- To prawda. Ja mu się narzucałam, ja go pragnęłam, ja do niego przyszłam i go
uwiodłam. I co teraz?
- Nieważne, jak do tego doszło. Ja mam doświadczenie, a ona nie. Nie miałem prawa
jej tknąć, zdaję sobie z tego sprawę. Na twoim miejscu spuściłbym mi potężne lanie.
- Nie ma mowy o żadnym laniu. - Adelia podeszła bliżej i położyła dłoń na ramieniu
męża. - Kochanie, czy ty jesteś ślepy? Nie widzisz, co się dzieje? Daj spokój chłopcu. Wiesz
doskonale, że będzie tu stał i pozwoli ci, żebyś okładał go pięściami, a tobie nie da to
najmniejszej satysfakcji.
Nie, Travis nie był ślepy. Zrozumiał, że jego mała córeczka stała się kobietą innego
mężczyzny. Mężczyzny, który wyraznie czuł się równie nieszczęśliwy i zakłopotany całą
sprawą jak on sam.
- Co zamierzasz?
- Mogę wyjechać w ciągu godziny. Rozbawienie miało gorzko - słodki smak.
- Doprawdy?
- Tak. - Po raz pierwszy Brian uświadomił sobie, że nigdy nie spakuje do swej torby
podróżnej wszystkiego, czego potrzebuje, czego pragnie. - Rewers doskonale sobie poradzi,
zanim znajdziesz nowego trenera.
Dumny irlandzki uparciuch, pomyślał Travis, a głośno powiedział:
- Zawiadomię cię, kiedy zostaniesz zwolniony, Donnelly. Dee, czy mamy jeszcze
tamtą śrutówkę w domu?
- Och, jasne - odrzekła bez chwili namysłu. Chyba nigdy nie była bardziej dumna z
mężczyzny, którego poślubiła, i nie czuła do niego większej miłości. - Myślę, że potrafiłabym
jej użyć.
Tak, rozbawienie ma gorzko - słodki smak, pomyślał Travis, patrząc, jak Brian staje
się blady jak ściana.
- Dobrze wiedzieć. Zawsze mnie cieszy, że moje dzieci umieją rozpoznać i docenić
dobrą jakość. - Puścił Briana i powiedział do Keeley: - Porozmawiamy pózniej.
Azy zebrały się znów pod jej powiekami, gdy patrzyła za odchodzącymi rodzicami,
widziała, jak ojciec bierze matkę za rękę, potwierdzając więz, która zawsze między nimi
istniała. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • juli.keep.pl