[ Pobierz całość w formacie PDF ]

95
Zaklął pod nosem i położył się na boku, odrzucając kołdrę. W
swoich planach nie brał pod uwagę miłości. Chciał tylko żony.
Kwestię uczuć pomijał całkowicie.
Jeżeli to w ogóle była miłość. Wcale nie miał pewności, czy
się zakochał, czy po prostu pożądał zakazanego owocu. Ze
swoich rozmyślań mógł wyciągnąć jeden sensowny wniosek.
Dani musiała wrócić do Toronto, on ożeni się z Caroline i
wszyscy będą żyli mniej lub bardziej szczęśliwie.
Walnął pięścią w poduszkę. Trzeba z tym dalej żyć, słyszał
głos Bustera. Są sprawy, z którymi po prostu należy się
pogodzić.
Nie miał pojęcia, ile czasu minęło, kiedy usłyszał szczęk
zamka w drzwiach. W blasku księżyca widział, że ktoś je
powoli otwiera. Na pewno Cassie, wystraszona koszmarnym
snem, szukała u niego ukojenia. Raptem podniósł się i oparł na
łokciu. Nie mógł uwierzyć własnym oczom.
- Dani?
- Próbowałam z tym walczyć - powiedziała cicho. - Naprawdę
próbowałam, ale...
Pociągnęła pasek, którym przewiązała szlafrok. Gdy poły
rozchyliły się, zobaczył, że była naga. Miała idealne ciało.
Właśnie takie, jak* myślał. Światło księżyca uwypuklało kształt
jej piersi, które tworzyły sierpowate cienie na jej skórze. Wąska
talia przechodziła w krągłe biodra. Poniżej widział zarys
długiego, szczupłego uda.
Wstał i powoli podszedł do niej. Jego nagość również
wywarła na niej wrażenie. Przezornie zamknął drzwi na klucz.
Nie musieli nic mówić. Zsunął z niej szlafrok, który miękkimi
fałdami ułożył się wokół jej stóp. Samo spojrzenie Jake'a
wystarczyło, by stwardniały ciemne brodawki jej piersi. Po
chwili dotykał ich delikatnie. Potem, mrucząc jej imię, objął ją
w talii, przytulił i zaczął całować.
Nie stawiała oporu. Upajał się smakiem jej ust. Każdy
zmysłowy ruch jej języka był obietnicą tego, co nastąpi, każde
96
drgnienie błaganiem. Położyła dłonie na jego ramionach,
przesunęła je na barki, a potem palce jednej zanurzyła we
włosach Jake'a, gdy druga spoczęła na jego szyi. Przywarła do
niego ciałem, które w blasku księżyca zdawało się chłodne i
nierealne, a teraz było rzeczywiste i gorące.
Wstrzymała oddech, kiedy ich ciała się zetknęły. Po chwili
westchnęła z rozkoszy. Jake czuł, że za moment straci
panowanie nad sobą. Jego dłonie zsunęły się po jej plecach aż
do jędrnych pośladków. Uniósł ją i przyciągnął do siebie.
Znalazł się między jej udami.
- To naprawdę ty. Nie śnię przecież - szepnął.
- Czy sny robią tak? - Skubnęła ustami jego dolną wargę.
- Albo tak? - Zacisnął zęby, czując muśnięcia jej dłoni na
piersi, brzuchu i niżej.
- Chcę tylko tej jednej nocy.
- Możesz mieć wszystkie. Możesz mieć całą wieczność.
- Nie. - Położyła palec na jego ustach. - Nie róbmy sobie
żadnych obietnic, których nie możemy dotrzymać. Nie chcę
myśleć o wieczności ani nawet o jutrze.
- Dani...
- Kochaj mnie tak, jak obiecywałeś. Bez pośpiechu, delikatnie
i...
Nie dokończyła. Znalazła ustami jego wargi. Wziął ją w
ramiona i zaniósł na łóżko. Z niecierpliwością odrzucił koce.
Całował jej stopy i łydki. Wodził językiem po zagłębieniu pod
kolanem i gładkiej, wrażliwej skórze wewnętrznej strony uda.
Pokonał ostatnie centymetry dzielące go od smaku, który chciał
poznać. Szeptała jego unię w uniesieniu. Po chwili obsypywał
pocałunkami jej brzuch i piersi.
Leżał między jej udami. Trzymał rękami jej twarz i patrzył
prosto w oczy. Wnikał powoli w ciepło, które go zapraszało. Jej
rozognione spojrzenie mówiło mu to, co chciał wiedzieć. Ich
bliskość nie polegała jedynie na doznaniach fizycznych. Była
97
pełniejsza niż wszystko, czego doświadczyli do tej pory.
Pożądanie w jej oczach ustąpiło miejsca oczekiwaniu.
Widział
jej
rosnącą
niecierpliwość.
Instynktownie
przyśpieszył tempo. Jej palce zaciskały się miarowo na jego
talii. Czuł już pierwszą zapowiedź tego, co nastąpi. Jej dłonie
przyciągnęły go mocniej. Odpowiedział ruchem bioder,
podniecony jej reakcjami w równym stopniu jak własnymi.
Ogarnęła ją pierwsza fala rozkoszy. Starał się przedłużyć jej
przyjemność. Wyprężonym ciałem Dani zaczęły wstrząsać
dreszcze, które czuł tak wyraźnie, jakby doświadczał ich sam.
Dopiero teraz przestał kontrolować własne odruchy. Cały świat
zawirował.
Świt już zaróżowił niebo. Dani leżała wtulona w Jake'a.
Słyszała jego głęboki oddech. Nadal ją obejmował, a jego
policzek spoczywał na jej włosach.
Spędzili całą noc na cichych rozmowach, śmiechu i miłości.
Może i spali trochę, ale nie mogła sobie tego przypomnieć.
Teraz powinna odejść, nim on się obudzi. Ostrożnie wysunęła
się z jego objęć. Przez otwarte okno wpadało chłodne górskie
powietrze. Otuliła się kocem i zbierała siły, by wstać.
- Tak wcześnie wstajesz? - Poczuła ciepłą męską dłoń na
biodrze.
- Obudziłam cię?
- Nie ty, tylko chłód.
- Och, przepraszam. - Oddała mu część koca.
-
Wolałbym,
żebyś
tu
leżała
razem
ze
mną.
Nie
odpowiedziała. Wyglądała przez okno na
góry.
- Wyjedziesz, prawda? - Jego głos był bardzo cichy. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • juli.keep.pl