[ Pobierz całość w formacie PDF ]

rym zakryto rany po oparzeniach, i pokręcił głową.
 Muszę oczyścić rany  oznajmił.  To potwornie
bolesne, nawet jak podam miejscowe znieczulenie. Wo-
lałbym zrobić to w narkozie.
W Vancouverze pobrałby próbkę zainfekowanej
tkanki i wysłał do laboratorium, by określili, jaki anty-
biotyk należy podać dziecku. Tutaj nie miał laborato-
rium ani dużego wyboru leków.
Cieszył się, że może zająć czymś myśli i nie zamart-
wiać się o Ellie, chociaż nie wiedział, jak najskuteczniej
pomóc poparzonej dziewczynce.
ROZDZIAA DZIEWITY
Ellie zakładała, że słońce już wzeszło i świeci gdzieś
nad baldachimem z drzew. Wspinali się coraz wyżej.
Była wykończona i chyba tylko duma trzymała ją na
nogach.
 O, moja przyjaciółka  powitał ją mężczyzna,
w którym z trudem rozpoznała Raniego. Miał teraz
brodę, ubrany był w zielony wojskowy uniform.
 Przyjaciół się nie porywa, Rani  odparła.  Przy-
jaciele zapraszają się do swoich domów. Gdybyś po-
czekał kilka dni, nie musiałbyś wykorzystywać tego
dziecka do swoich brudnych spraw. Sama się do ciebie
wybierałam.
Mówiła pewnie i stanowczo, dzięki czemu Rani nie
zdawał sobie sprawy, jak bardzo była wyczerpana.
 Wybierałaś się do mnie?
 W następny weekend  potwierdziła, świadoma,
że jej plany mogły spalić na panewce.  %7łeby poroz-
mawiać o tej idiotycznej wojnie i jej skutkach dla
dzieci.
Rani otworzył usta, jakby zamierzał coś powiedzieć.
Ellie uniosła rękę. Wiedziała, że jeśli od razu nie wy-
rzuci z siebie całej frustracji, straci impet.
 Nie próbuj mi mówić, że wojna to część życia i że
dzieci powinny do niej przywyknąć. To bzdura. Ludzie
od tysięcy lat mieszkali na tej wyspie w pokoju.
SZCZZLIWA WYSPA 113
W ustach jej zaschło, kolana drżały ze zmęczenia,
mimo to trzymała się prosto i patrzyła wyzywająco.
 W następny weekend mogłoby być już za pózno
 oznajmił.
Ellie uzmysłowiła sobie, że chyba jej nie słuchał.
 Na co?  spytała i natychmiast pożałowała swojej
ciekawości.
 Za pózno dla mojej żony. Dostała bólów, bardzo
się boi.
Cholera jasna! Ciężarna żona! Rani przywlókł ją tu-
taj, żeby przyjęła poród. Proszę, Boże, niech to będzie
normalny poród bez żadnych komplikacji, niech matka
i dziecko przeżyją. Ellie modliła się w duchu, przekona-
na, że gdyby któreś z nich zmarło, jej ciało porzuciliby
wdżungli.
 Czy poród już się zaczął?
Rani spojrzał na nią, jakby nie rozumiał pytania.
 To wasze pierwsze dziecko?
Rani przytaknął.
 Muszę ją zobaczyć. Gdzie mogę się umyć?
Pokazała brudne ręce. Rani zmarszczył czoło, wi-
dząc na nich krew i ziemię. Odwrócił się do rosłego
mężczyzny i złajał go w ojczystym języku, potem za-
prowadził Ellie do jakiejś szopy. Była tam miska z wo-
dą, mydło i ręcznik, a pod stołem butelki z wodą.
Ellie umyła ręce i twarz. Rani czekał na zewnątrz.
 To był bardzo głupi pomysł z tym porwaniem
 oświadczyła.  Gdyby mi powiedzieli, o co chodzi,
wzięłabym rękawiczki i jakiś sprzęt, żeby zmierzyć
ciśnienie twojej żony i posłuchać serca dziecka.
 Zrobiłabyś to?
 Oczywiście. Jestem pielęgniarką. Nie obchodzi
114 MEREDITH WEBBER
mnie, po której stronie walczycie. Pomagam tym, któ-
rzy potrzebują pomocy.
Rani mruknął coś pod nosem i poprowadził ją do
pokazniejszej szopy.
 Moja żona Ursula  przedstawił szczupłą, bladą
kobietę, której wystający brzuch wydawał się zbyt cięż-
ki jak na jej drobną postać.
 Ursula?  powtórzyła Ellie, zaskoczona imieniem
kobiety i jej jasną karnacją.
Ursula wyprostowała ramiona i objęła ją władczym
spojrzeniem.
 Pochodzę z Nowej Zelandii. Poznałam Raniego,
kiedy studiował w Wellingtonie  oznajmiła protekcjo-
nalnym tonem, jakim królowa zwraca się do swoich
podwładnych.  Studiowaliśmy razem na uniwersytecie.
Ellie, choć śmiertelnie umęczona, nie pozwoliła jed-
nak traktować się po macoszemu. Ruszyła do ataku:
 I popiera pani jego postępowanie, tę głupią wojnę?
 Ludzie tacy jak pani nie mają pojęcia, co to znaczy
zostać pozbawionym praw przysługujących z urodzenia
 odparowała Ursula.
Ellie wyrzuciła do góry ręce.
 Niech mi pani zaoszczędzi tej mowy. Nie obcho-
dzą mnie prawa pani dziecka, jeśli chce je pani skazać
na życie w tej kryjówce w dżungli.
Raptem dotarło do niej, że robi sobie wrogów
z dwojga ludzi, od których zależy jej bezpieczeństwo.
Wzięła głęboki oddech.
 Przepraszam, ale człowiek nie jest sobą, kiedy mu
wiążą nogi i ręce i wrzucają go siłą do samochodu,
a potem każą o świcie maszerować przez dżunglę.
Chciałabym panią zbadać.
SZCZZLIWA WYSPA 115
Ursula zaśmiała się, wyglądała teraz bardzo młodo.
Może tylko udawała dumną i wyniosłą. Zaprowadziła
Ellie za zasłonkę do drugiej części pomieszczenia, po-
kazała siennik z liści i paproci.
 Mam się położyć?  zapytała, bezradna teraz jak
dziecko.
Ellie uprzytomniła sobie, że dziewczyna się boi,
i ścisnęła ją za rękę.
 Tak będzie najlepiej. Ale najpierw proszę mi po-
wiedzieć, jak się pani czuje i gdzie panią boli.
 Tutaj.  Ursula dotknęła swojego nabrzmiałego
brzucha.  I plecy. Bardzo boli.  Jej oczy nabiegły
łzami.
 Wiem.  Ellie objęła ją ramieniem. Wyobraziła
sobie siebie na miejscu tej kobiety, w dżungli z żoł-
nierzami, daleko od przyjaciół i rodziny, kompletnie
samotną.  To pewnie skurcze Braxtona-Hicksa. Mięś-
nie szykują się do porodu.
 Więc jak wygląda prawdziwy skurcz?
Ellie zawahała się na moment. Czy wolno jej skła-
mać? Raczej nie.
 Podobnie, jest tylko silniejszy, bardziej bolesny
 odparła, a Ursula zalała się łzami.
 Nie chcę tego, nie chcę mieć dziecka  łkała na
ramieniu Ellie.  Wiem, że muszę je urodzić, ale chcę
iść do szpitala i dostać znieczulenie. Moja siostra do-
stała znieczulenie i nic nie czuła.
Ellie rozejrzała się. Prowadziła już różne dziwne
rozmowy w różnych miejscach na świecie, ale ta pobiła
wszystkie. Ciężarna kobieta w obozie rebeliantów
wdżungli domaga się znieczulenia! Ogarnęła ją kolejna
fala zmęczenia, a przy tym strach, że nawet jeśli matka
116 MEREDITH WEBBER
i dziecko przeżyją, Ursula może domagać się ukara-
nia jej, Ellie, z powodu bólu. Pomyślała o Alicji w kra-
inie czarów i Królowej Serc, która rozkazuje ściąć jej
głowę.
 Zbadam panią, zobaczymy, co się dzieje.
Pomogła Ursuli położyć się na posłaniu.
Tętno kobiety było mocne, jej serce biło równo,
także serce dziecka biło równomiernie, chociaż Ellie
mogła je usłyszeć jedynie własnym uchem, bez pomocy
specjalistycznych instrumentów. Stwierdziła, że poród
nie nastąpi natychmiast, więc zdąży wrócić do obozu,
wziąć, co jej potrzeba, i tu wrócić.
 Kiedy ma pani termin?  zapytała. Jej zdaniem
zostały jeszcze dwa tygodnie.
 W przyszłym tygodniu, według moich obliczeń
 odparła Ursula.
Tyle że pierwsze dziecko często przychodzi na świat
przed terminem.
 Sprawdzę teraz ułożenie pani córki albo syna 
wyjaśniła Ellie.
 Syna. To musi być syn  oznajmiła kobieta znowu
władczym tonem. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • juli.keep.pl