[ Pobierz całość w formacie PDF ]

chciał zniżyć ceny.
Kiedy go opuszczałem, dziwaczny zakład został zrobiony.
74
Podpisałem pewnego rodzaju rewers. Tekst był zbyt naszpikowany prawniczymi zwrotami, bym go
należycie rozumiał. W rzeczywistości wątpiłem bardzo mocno, czy dokument posiada jakąś moc
prawną.
- Czy umowa jest ustawowo wiążąca? - spytałem.
- Nie sądzę - odparł pan Bradley, ukazując swoje znakomite uzębienie - by miała być kiedykolwiek
poddana próbie. - Jego uśmiech był niezbyt sympatyczny. - Zakład jest zakładem. Jeśli uczestnik
nie buli...
Spojrzałem na niego.
- Nie radziłbym tego - powiedział łagodnie. - Zdecydowanie nie radziłbym. Nie lubimy naciągaczy.
- Nie będę oszukiwał.
- Jestem pewien, że nie. Teraz co się tyczy ee... przygotowań. Jak pan mówi, pani Easterbrook jest
w Londynie. Dokładnie gdzie?
- Musi pan wiedzieć?
- Muszę znać wszystkie szczegóły. Następną rzeczą będzie zaaranżowanie spotkania pana z panną
Grey - pamięta ją pan?
Oświadczyłem, że naturalnie pamiętam pannę Grey.
- Zdumiewająca kobieta. Naprawdę zdumiewająca. Będzie chciała mieć jakąś rzecz, którą pańska
żona nosiła - rękawiczkę, chusteczkę, coś podobnego...
- Ale po co? W imię...
- Wiem. Wiem. Proszę mnie nie pytać, po co. Nie mam najmniejszego pojęcia. Panna Grey
zachowuje swoje sekrety dla siebie.
- Ale co się stanie? Co ona robi?
- Musi mi pan naprawdę uwierzyć, panie Easterbrook, kiedy mówię panu, że absolutnie nie mam
pojęcia. Nie wiem i - co więcej - nie chcę wiedzieć. Poprzestańmy na tym.
Przerwał i po chwili podjął ojcowskim tonem:
- Moja rada jest następująca. Proszę złożyć wizytę swojej żonie. Proszę ją uspokoić, niech myśli, że
pan powraca do idei pojednania. Zasugerowałbym, że musi pan wyjechać za granicę na parę
tygodni, ale po powrocie itd., itd...
- A potem?
- Mając skradziony dyskretnie drobiazg z jej garderoby, pojedzie pan do Much Deeping - przerwał.
namyślając się - Zaraz. Wydaje mi się, że podczas poprzedniej wizyty wspomniał pan o
przyjaciołach czy krewnych w sąsiedztwie?
- O kuzynce.
- To upraszcza sprawę. Kuzynka zapewne przyjmie pana na parę dni.
- A co robią inni? Zatrzymują się w gospodzie?
- Niektórzy, o ile wiem, tak, albo też dojeżdżają z Bournemouth, choć na ten temat wiem mało.
- A co... ee... moja kuzynka będzie myśleć?
- Powie pan, że jest zaintrygowany mieszkankami Bladego Konia. Chce pan uczestniczyć w
seansie. To brzmi bardzo prawdopodobnie. Panna Grey i jej przyjaciółka często urządzają seanse.
Wie pan, jacy są spirytyści. Pan uroczyście zapewni, że to bzdury, ale interesuje to pana. To
wszystko. Jak pan widzi, to zupełnie łatwe...
- A... a potem? Potrząsnął głową.
- Tyle tylko potrafię panu powiedzieć. Tyle, co wiem sam. Zajmie się tym panna Grey. Proszę nie
zapomnieć o zabraniu z sobą rękawiczki lub chustki do nosa. Ponadto proponuję, żeby pan odbył
krótką wycieczkę za granicę. Włoska Riwiera bywa bardzo przyjemna o tej porze. Wystarczy
tydzień lub dwa.
Oświadczyłem, że nie chcę wyjeżdżać za granicę. Chcę zostać w Anglii.
- Dobrze, ale w żadnym razie nie w Londynie. Muszę na to usilnie nalegać.
- Dlaczego?
Pan Bradley popatrzył na mnie z dezaprobatą.
75
- Klientom zapewnia się całkowite... ee... bezpieczeństwo. Pod warunkiem, że będą się stosować do
poleceń.
- A co z Bournemouth? Czy byłoby odpowiednie?
- Tak. Bournemouth jest stosowne. Niech się pan zatrzyma w hotelu, zawrze kilka znajomości,
pokazuje się w towarzystwie tych osób. Nienaganne życie - to mamy na celu. Jeżeli znudzi się panu
Bournemouth, zawsze może pan pojechać do Torquay.
Mówił z uprzejmością agenta biura podróży. Jeszcze raz musiałem uścisnąć jego tłustą dłoń.
76
XVII. RELACJA MARKA EASTERBROOKA
1
- Naprawdę idziesz na seans u Thyrzy? - zapytała Rhoda.
- Czemu nie?
- Nie wiedziałam, że interesujesz się takimi sprawami.
- Rzeczywiście, nie interesuję się - odparłem zgodnie z prawdą.
- Ale te trzy kobiety to taki dziwny zespół. Ciekawe, jakie przedstawienie dają.
Udawanie beztroskiego nastroju nie wydało mi się łatwe. Kątem oka dostrzegłem Desparda,
przyglądającego mi się z namysłem. Był bystrym człowiekiem, mającym za sobą życie pełne
przygód. Jednym z ludzi posiadających w obliczu niebezpieczeństwa szósty zmysł. Myślę, że teraz
wyczuł je przez skórę, odgadł, że w grę wchodzi coś ważniejszego niż czysta ciekawość.
- Więc pójdę z tobą - oświadczyła radośnie Rhoda. - Zawsze miałam na to ochotę.
- Nie zrobisz tego - burknął Despard.
- Ależ ja naprawdę nie wierzę w duchy, Hugh. Wiesz, że tak jest. Chcę pójść, żeby się zabawić.
- Takie rzeczy nie są śmieszne. Może być w nich coś prawdziwego i przypuszczalnie jest. Nie
wywiera to jednak dobrego wpływu na ludzi idących tam z "czystej ciekawości".
- W takim razie powinieneś wyperswadować to również Markowi.
- Za Marka nie jestem odpowiedzialny.
Znowu jednak rzucił mi z ukosa szybkie spojrzenie. Wiedział -byłem tego pewny - że w mojej
wizycie jest jakiś cel.
Rhoda była zirytowana, ale przeszła nad tym do porządku dziennego, a kiedy przypadkowo
spotkaliśmy Thyrzę Grey w miasteczku, ta poruszyła sprawę bez osłonek.
- Halo, panie Easterbrook, spodziewamy się pana dziś wieczór. Mam nadzieję, że urządzimy panu
dobre widowisko. Sybil jest cudownym medium, ale nigdy nie można z góry przewidzieć rezultatu.
Nie może pan zatem być rozczarowany. Proszę pana tylko o jedno.
Niech pan nic nie mówi. Rzetelny obserwator jest zawsze mile widziany, ale powierzchowne,
szydercze nastawienie jest niedobre. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • juli.keep.pl