[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zaskoczyła Lucky'ego. Zaskoczyła i zirytowała.
Dlaczego ten sukinsyn nie rzuca mu się do gardła?
Czy Devon nie jest tego warta?
 Chyba nie muszę pana pytać, po co prosił pan o
spotkanie, prawda?  powiedział Shelby.
 Chyba nie. Przeczytał pan o tym w gazetach.
 Tak jak wszyscy inni  zauważył więzień z
goryczą.
Lucky usiadł na krześle obok sofy. Obaj mężczyzni
wyprostowali się i spojrzeli na siebie badawczo.
 Przykro mi, że dowiedział się pan o tym w taki
sposób powiedział szczerze Lucky.  Wiem, że było to
ciężkie przeżycie, ale o wiele trudniejsze dla Devon.
Shelby parsknął.
 Ona nie jest w więzieniu, prawda?
 Ona nie popełniła przestępstwa.
Otwartość Lucky'ego na chwilę odebrała
Shelby'emu głos. Potem uśmiechnął się chytrze.
 Niektórzy mogliby uważać, że przestępstwem
jest to, co zrobiła z panem.
 Ja nie. I pan także.
 Skąd pan wie, co ja myślę, Tyler?
 Gdyby pan przejmował się jej zdradą, nie
rozmawialibyśmy tak spokojnie.
Shelby uśmiechnął się i rzekł z ironią:
 Ma pan rację. Devon to prawie święta. Jej
jedynym błędem jest małżeństwo z facetem, któremu
los przeznaczył więzienie.
Lucky rozparł się na krześle swobodnie, jakby
dyskutowali na przykład o meczu baseballowym, a
nie o sprawie, która może przesądzić o całej
przyszłości.
 Zastanawiam się, czemu to zrobiła.
Shelby popatrzył na niego zdziwiony i wzruszył
ramionami. Potem wstał i nalał sobie kawy.
 Napije się pan?
 Nie, dziękuję.
Greg dmuchnął na gorący napój, po czym wypił
łyk.
 Devon chciała głębokiego, analitycznego
artykułu na temat przestępstwa w sferach biznesu.
Przestępstwa, które większość ludzi określiłaby jako
dobry interes. Ponieważ twierdziłem, że jestem
niewinny, że padłem ofiarą ludzi zbyt sprytnych, by
dali się złapać, sprawa znakomicie nadawała się dla
niej.
 Ma talent.
 Na pewno. Wszyscy w Dallas byli po mojej
stronie.  Zmarszczył brwi nad plastykowym
kubkiem.  Szkoda, że sędzia i ława przysięgłych nie
czytali gazet. Może powinniśmy powołać Devon na
świadka, żeby zeznawała o moim charakterze.
Mogłaby ich przekonać o mojej niewinności.
 Tak, jak pan ją przekonał?
Raz jeszcze Shelby obojętnie wzruszył ramionami.
Był zbyt sprytny, by przyznać się do czegokolwiek lub
wpaść w słowną pułapkę. Lucky miał ochotę ciosem
pięści rozbić jego zarozumiały uśmieszek.
 Devon miała z tego małżeństwa to, czego chciała.
 Jeżeli pan sugeruje, że chciała tylko jednego czy
dwóch dobrych artykułów, to wcale jej pan nie zna.
Shelby roześmiał się.
 Może ma pan rację, Tyler. W końcu zna ją pan
chyba równie dobrze jak ja.
Lucky nie miał zamiaru dyskutować z tym
człowiekiem o De von. Z każdą chwilą coraz mocniej
nim pogardzał. Shelby skończył kawę i wrzucił kubek
do kosza.
 Jestem wzorowym więzniem, wie pan? 
powiedział tonem swobodnej konwersacji.  Nie
narzekam na jedzenie, sprzątam celę, nie kłócę się z
innymi więzniami. Mam duże szanse na zwolnienie
warunkowe.
Spojrzał groznie na Lucky'ego.
 A pan raptem przelatuje Devon. Ona zaś nie
miała dość rozsądku, żeby zachować dyskrecję.
Dłonie Lucky'ego zacisnęły się w pięści, ale
pochłonięty własnym gniewem Shelby tego nie
zauważył. Podobnie jak zaciśniętych szczęk
Lucky'ego.
 Bardzo to skomplikowało moją sytuację.
Adwokat mówił, że jeśli moje akta będą bez zarzutu,
mam duże szanse wyjść po pierwszej prośbie o
zwolnienie warunkowe. Ale teraz...  Splunął. 
Oczywiście, wyskok Devon nie ma ze mną nic
wspólnego, ale mogą pomyśleć, że to pośpieszne
małżeństwo było tylko wybiegiem mającym na celu
przekonanie opinii publicznej o mojej niewinności.
 Bo było.
W tym momencie Lucky doskonale zrozumiał
charakter Shelby'ego. Ten człowiek manipulował
Devon, doprowadził do tego, że zlitowała się i wyszła
za niego pod wpływem impulsu. Tak jak dziewczęta
wychodziły za idących na front żołnierzy. Nie
przypuszczał, że mężczyzna może upaść tak nisko, by
bez żadnych skrupułów wykorzystać dziewczynę. A
Shelby nie miał w dodatku odrobiny współczucia dla
wplątanej w skandal Devon. Przejmował się tylko
sobą.
 Wie pan, to, że moja żona chodzi do łóżka z
innymi facetami, nie najlepiej świadczy o naszym
małżeństwie.
 Nie najlepiej.  Lucky wstał.  Niech mi pan coś
powie szczerze. Czy pan ją w ogóle kocha?
 Kocha?  odparł pogardliwie Shelby.  To chyba
żart.
Istniała szansa, że wzruszające teksty Devon
uratują mnie przed więzieniem, więc wykorzystałem
ją, jak tylko potrafiłem. Nie udało się. Potem
ożeniłem się z nią w nadziei, że to pomoże, ale też
przegrałem. Co mi więc zostało? %7łona, z której nie
mam żadnej korzyści. A nawet więcej: jest tylko
przeszkodą od chwili, gdy dostała się na łamy prasy.
A najzabawniejsze jest to, że nawet nie dostałem
nagrody pocieszenia w postaci jej słodkiego ciała.
Serce Lucky'ego obiło się o żebra. Tylko silna
samokontrola powstrzymała jego głośne
westchnienie ulgi. Słowa Shelby'ego dzwoniły mu w
uszach.
 Głupia dziwka. Jeśli ma zamiar uszczęśliwiać
innych facetów, mogłaby to robić dyskretniej, dopóki
mnie nie zwolnią.
Lucky, ucieszony i wściekły równocześnie, musiał
stąd wyjść. W przeciwnym razie pięścią wybije
Shelby'emu wszystkie zęby. W ciągu ostatnich kilku
tygodni poznał jednak zalety samokontroli.
Wyciągnął przed siebie rękę i wycelował palec
wskazujący w sam środek piersi więznia. Jego oczy
były zimne, błękitne i nieruchome jak wody fiordu.
 Kiedy stąd wyjdziesz, rozgniotę cię jak pluskwę.
Złożywszy tę obietnicę, odwrócił się na pięcie i
ruszył do drzwi. Obejrzał się jeszcze i dodał:
 Wkrótce nie będzie cię interesować, z kim sypia
Devon.
Ona unieważni to małżeństwo.
Kiedy otworzyły się drzwi biura, Chase podniósł
głowę znad papierów. Ku swemu zaskoczeniu ujrzał
Tanie, a za nią wysoką, atrakcyjną kobietę.
 Sówka!
Wstał i okrążył biurko, by dawną szkolną
koleżankę przywitać podaniem ręki, a potem
mocnym uściskiem.
 Cześć, Chase  powiedziała ze śmiechem.  Miło
cię znowu widzieć.
 Dlaczego nie przyjeżdżałaś na klasowe
spotkania?  Uśmiechnął się do Marcie Johns i
dodał:  Wyglądasz fantastycznie.
 Nie mogę uwierzyć, że zwracasz się do niej tym
obrzydliwym przezwiskiem!  zawołała Tania.
 Nie obraziłaś się przecież, prawda?  spytał
Chase.
 Oczywiście, że nie. Jeżeli znosiłam je jako
przeczulona nastolatka, to mogę spokojnie znosić
jako dojrzała osoba. A co do spotkań klasowych, to
przez parę lat mieszkałam w Houston i nigdy nie
miałam okazji, żeby przyjechać.
Chase przyglądał się jej z aprobatą.
 Wyglądasz znakomicie, Marcie. Czas dobrze się z
tobą obszedł, nawet bardzo dobrze. Słyszałem, że w
interesach też wszystko w porządku.
 O tak, lubię prowadzić interesy. Kryzys nieco
przyhamował firmę, ale i tak niezle się trzymam.
 Chciałbym powiedzieć to samo  zauważył z
humorem.
 Och, słyszałam o szczęśliwej nowinie, którą
powinieneś jakoś uczcić.
 Powiedziałam jej o dziecku  poinformowała
Tania.  A ona przekonała mnie, że choć mamy
napięty budżet, możemy sobie pozwolić na dom, a
teraz jest najlepsza ku temu pora. To rynek nabywcy
 dodała, powtarzając wiernie słowa Marcie.
 Mam sięgnąć po książeczkę czekową?  spytał
Chase kpiąco.
 Jeszcze nie. Marcie i ja chcemy, żebyś obejrzał
dom, który pokazała mi wczoraj. Pojedziesz?
 Teraz?
 Proszę.
 Przykro mi kochanie, ale nie mogę.
Na ożywionej twarzy Tani odbiło się głębokie
rozczarowanie.
 Pojechałbym w każdym innym momencie. Ale [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • juli.keep.pl