[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Stanęłyśmy obie przy stole, zapaliłyśmy świecę i z rozpaczą i bólem wpatrywałyśmy się w
jej płomień. W tej chwili wydawało się nam, że pokój wypełniony jest uszami Rodziców i dziecka
Racheli. Była to nasza modlitwa za umarłych, za dusze kochanych naszych Rodziców i Lusi, nasz
“kadisz”, za te niewinnie zgładzone istoty.
Widać, że tak chciał los, aby testament Mamy został wykonany.
Nazajutrz z samego rana poszłam do Janiny, ponieważ chciałam podzielić się z nią wieścią
o tragicznych przeżyciach mojej siostry. Janina była jedyną osobą, która wiedziała, kim jestem, i
tylko ona mogła znaleźć słowa ukojenia dla Racheli oraz ulżyć jej doli.
- Postaraj się - prosiłam Rachelę - opanować i uspokoić się. Bądź rozsądna. Musisz także
zachować na zewnątrz spokój. Idę do Janiny. Możliwe, że wrócę razem z nią.
W powszednie dni rzadko przychodziłam do Janiny, dlatego też gdy mnie zobaczyła, od
razu wyczuła, że coś musiało się stać. Nałożyła na siebie płaszcz, zarzuciła na głowę wełniany szal
i ruszyłyśmy w stronę Grudowa.
Był mroźny styczniowy dzień. Śnieg trzeszczał pod nogami. Z ust buchała para. Ciężko
było rozmawiać po drodze, ale musiałam pokrótce opowiedzieć Janinie o tragicznych przeżyciach
mojej siostry. Drżącymi wargami wyszeptałam, że niespodziewanie zjawiła się u mnie siostra
Zofia. Obecnie obydwie jesteśmy zagrożone.
Gdy weszłyśmy do mojego pokoju, Janina objęła Rachelę i ucałowała ją serdecznie jak
dawną znajomą. Rachela-Zofia, powściągliwa z natury, od razu wyczuła w Janinie przyjazną duszę.
Powoli przełamała się i opowiedziała dokładnie o nieszczęściu, które ją spotkało. Janina rozpłakała
się jak małe dziecko. Zrozumiała też, że obie musimy jak najprędzej stąd wyjechać. Znała przecież
doskonale tutejszych ludzi, ich skłonności do oszczerczych oskarżeń, zwłaszcza teraz w czasie
wojny.
Janina na ogół nie lubiła wdzierać się w cudze myśli i uczucia, zawsze podchodziła do
wydarzeń z wyczuciem i delikatnością, ale tym razem zareagowała stanowczo. Wstała z krzesła i
oświadczyła:
- Takie dwie róże jak wy nie powinny dłużej zostać na takim “śmietniku”. Jutro rano
pierwszą kolejką wyjedziemy do Józefowa. Będę wam towarzyszyła do końca. Przedstawię was
gospodarzom mieszkania w Józefowie jako moje krewne.
W sobotę rano wstałyśmy, zamiotłyśmy pokój i po cichu, na palcach wyszłyśmy,
zamknąwszy drzwi na klucz. Z Janiną spotkałyśmy się przed kolejką dojazdową. W przepełnionym
przedziale trzymałyśmy się razem. Rachela przytuliła się do Janiny, ja siedziałam przy oknie. Przez
obmyte topniejącym śniegiem szyby wpatrywałam się w księżyc, kiedy po odchodzącej nocy
wycofywał się z nieba, aby wkrótce zniknąć. Jednocześnie wstawał świt. Robiło się coraz jaśniej,
jaśniej.
W Warszawie przesiadłyśmy się do następnej kolejki i wkrótce dojechałyśmy do Józefowa.
Janina zaprowadziła nas do gospodarzy, u których zamówiła dla nas pokój. Zostałyśmy gospodynię
z jej córką przy obiedzie. Przyjęły nas serdecznie i zaprosiły do stołu. Przy gorącej herbacie ta pani
rozgadała się z Janiną, zasypywała ją gradem pytań: Kim są lokatorki? Skąd pochodzą? Na jak
długo przyjechały? I tak dalej. Janina, która podjęła się roli naszej opiekunki, odpowiedziała na
wszystkie pytania. Przedstawiła nas jako swoje krewne, z którymi utrzymuje bliższe stosunki
rodzinne od chwili, kiedy nasz dom został zburzony przez niemiecką bombę na samym początku
wojny.
Stefa, córka gospodyni, wzięła od matki klucz i zaprowadziła nas na piętro do naszego
pokoju, który właściwie był facjatką. W tamtym czasie strych wydawał nam się najlepszą
kryjówką.
Janina była zadowolona z miłego kontaktu między nami a gospodarzami. Zostałaby z nami
zapewne na kilka dni lub przynajmniej na noc, ale chciała uniknąć pretensji ze strony Krystyny i jej
synków. Dlatego po krótkim odpoczynku wróciła do Milanówka.
Zostałyśmy same. Zaczęłyśmy oglądać naszą facjatkę. Pokój był długi i wąski. Przy samym
wejściu zauważyłyśmy po obu stronach niskie drzwiczki. Z ciekawości otworzyłyśmy je.
Stwierdziłyśmy, że są tam podstrychowe komórki zaopatrzone w małe okienka. Pomyślałyśmy, że
w chwili niebezpieczeństwa będziemy mogły się tam ukryć. Potem podeszłyśmy do okna, żeby
zobaczyć, co się dzieje na zewnątrz. Przed nami rozpościerała się pusta przestrzeń pokryta [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • juli.keep.pl