[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zmieszanie.
- Znałaś go, dziecinko?
- Nie. - Pokręciła głową. - Wstyd mi to mówić - dodała,
zanim zdą\yła dobrze się nad tym zastanowić - ale sądzę, \e
świat będzie lepszy bez markiza. Jeśli miałabym komuś
współczuć, to raczej sprawcy tego czynu. Musiał wiele
wycierpieć z rąk Sywella, skoro zdecydował się z zemsty
popełnić tak okrutną zbrodnię.
- To prawda - poparła ją bardzo poruszona lady Exmouth.
- Prawdopodobnie podejrzanych nie zabraknie.
40
- Nie wiedziałem, \e tak dobrze go znałaś, mamo.
- Znaliśmy się tylko trochę, Danielu - sprostowała. -
Spotkaliśmy się raz czy dwa wiele lat temu. Ju\ wtedy Sywell
miał zszarganą reputację. Niezaprzeczalnie był zresztą bardzo
konfliktowym człowiekiem, który przez całe \ycie tylko
przysparzał sobie wrogów. Obawiam się, \e jest ich więcej, ni\
było \ałobników na pogrzebie.
- Mo\liwe - przyznał Daniel i wstał. - Co do mnie jednak,
nie zamierzam snuć domysłów, który z jego licznych wrogów
popełnił zbrodnię, jeśli rzeczywiście była to zbrodnia. Mam
du\o wa\niejszą sprawę na głowie. Muszę wymyślić, jak
ugłaskać Kendalla, bo czeka go niemały wysiłek. Pewnie o tym
nie wiesz, mamo - ciągnął, odnotowawszy jej zdziwione
spojrzenie - ale mój najwierniejszy słu\ący jest
zdeklarowanym kawalerem, ma przeto ustalone poglądy na
płeć piękną. Wprawdzie nie mo\na go uznać za absolutnego
mizogina, bo raz kiedyś podsłuchano, jak wygłosił dyskretną
pochwałę pewnej amazonki, niemniej jednak jest dostatecznie
staroświecki, by ubolewać nad modnym ostatnio wśród dam
upodobaniem do powo\enia.
- Czemu po prostu nie zostawisz go w domu, wybierając
się z Robiną na przeja\d\kę? - spytała lady Exmouth, nie
pojmując, dlaczego syn stwarza zbędne problemy.
- Poniewa\ - odrzekł z kpiącą miną - wprawdzie ty,
mamo, odkąd jesteśmy w Brighton przykładasz się do
obowiązków przyzwoitki wyjątkowo mało, ja jednak
stanowczo nie \yczę sobie, \eby nieposzlakowana reputacja
panny Perceval została nara\ona na szwank w oczach łatwo
gorszącego się towarzystwa, gdyby ktoś przypadkiem
zauwa\ył ją wyje\d\ającą poza granice miasta tylko w moim
towarzystwie.
Chocia\ to wyjaśnienie zdawało się satysfakcjonować lady
Exmouth, Robina nie była pewna, czy całkiem rozumie
powody ścisłego trzymania się zasad etykiety. Nie mogła
41
rozstrzygnąć, czyją reputację stara się w ten sposób chronić -jej
czy własną. Czy chodziło mu o to, by za wszelką cenę uniknąć
sytuacji, w której mał\eństwo stałoby się dla niej przymusem?
A mo\e raczej obawiał się, \e gdyby zrodziły się plotki o ich
częstym przebywaniu razem, dla uchronienia jej przed
skandalem musiałby dać jej swoje nazwisko? Najgorsze, \e na
myśl o drugiej z tych mo\liwości znowu ogarnęło ją znajome i
bardzo przykre uczucie pustki.
Zanim jeszcze tego samego przedpołudnia Robina zajęła
miejsce w kolasce, wyraznie skłaniała się ku przeświadczeniu,
\e Daniel upierał się przy obecności osoby trzeciej, mając na
względzie przede wszystkim jej dobro. Skłaniała się, owszem,
ale nie była całkiem przekonana. Postanowiła jednak, \e nie
pozwoli, by resztki wątpliwości zepsuły jej emocjonujące
prze\ycie, jakim miała być nauka powo\enia parą wspaniałych
koni.
Liczne prace, które wykonywała w domu pod czujnym
okiem matki, dobrze przygotowały ją do obecnej sytuacji, więc
gdy dojechali na obrze\a miasta i zobaczyli przed sobą
zachęcający wiejski krajobraz, z entuzjazmem przejęła wodze
od Daniela. W pewnym momencie swojego młodego \ycia
nauczyła się ignorować obawy, niepowodzenia i nawet
krytyczne opinie osób znających się na rzeczy, jeśli
przeszkadzało jej to w dą\eniu do czegoś nowego. Dlatego i
tym razem udało jej się skupić na swoim zadaniu, mimo \e
zawczasu ją ostrze\ono przed małym, chuderlawym typem,
który przycupnął na siedzeniu za jej plecami. Bez wątpienia
śledził ka\dy ruch, tylko czekając na pretekst do wyra\enia
swojego zdania o wielkich paniach, którym wydaje się, \e
potrafią powozić, i skwitowania ka\dego niepowodzenia
pogardliwym parsknięciem.
Na szczęście \adnego takiego odgłosu nie usłyszała. Co
więcej, zanim została poproszona o zatrzymanie kolaski w
42
odpowiednio szerokim miejscu na drodze, gdzie mogły się
wyminąć dwa pojazdy, jej nauczyciel tylko raz skorygował
niewielki błąd. Nie umiała jednak powiedzieć, dlaczego gdy
Daniel na chwilę ujął ją przy tej okazji za ręce, serce nagle
zabiło jej znacznie szybciej.
- To była bardzo udana próba jak na kogoś, kto przedtem
powoził tylko jednokonnym gigiem - oznajmił Daniel,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]