[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Nie mogę być twoją kochanką przez noc czy tydzień, wiedząc,
\e potem to się skończy.
- Jesteś przekonana, \e się skończy? - Znowu podszedł
bli\ej, nachylił się, jakby chciał znów ją pocałować, i oparł
ręce o ścianę po obu stronach jej głowy, zamykając
dziewczynę niczym w pułapce.
Nie była wcale pewna, czy chce z niej uciec.
- Wiem, \e mnie pragniesz, Vaughan, a ja pragnę ciebie.
Ale... - przerwała, po czym cisnęła w niego ostatnim
argumentem - ale wiem, \e to się skończy, poniewa\ jesteś
Vaughanem Masonem.
Opuścił ręce i była ju\ wolna.
- Poniewa\ mam określoną reputację? - zapytał.
- Nie. Poniewa\ zetknęłam się ju\ wcześniej z
człowiekiem twojego pokroju.
- Mojego pokroju?
- Tak. Z człowiekiem, który z łatwością przyciąga do
siebie kobiety, by potem równie łatwo je porzucić.
- I kto teraz czyni krzywdzące uogólnienia? - rzekł. - Czy
musisz zaanga\ować się uczuciowo, zanim się z kimś
prześpisz?
- Vaughan, ja po prostu wiem, \e to nie potrwa długo - i
ty z pewnością te\ jesteś tego świadomy. A nie mogę
pozwolić sobie na związek z mę\czyzną, który prędzej czy
pózniej mnie zrani.
- Sądzisz, \e poznałaś mnie na wylot, bo przeczytałaś
moją notkę biograficzną? No więc dowiedz się, \e nie jestem
jakimś naćpanym gwiazdorem pop z nadmiernie wybujałym
ego.
Uderzyły ją jego brutalne słowa - i fakt, \e wie o niej tak
du\o.
- Skąd... - Głos uwiązł jej w krtani. - Skąd o tym wiesz?
- Bo potrafię cię przejrzeć, Amelio. Nie mam zamiaru
zmuszać cię do zrobienia czegoś, czego nie chcesz. Ale kiedy
będziesz le\ała sama w łó\ku i wpatrywała się w sufit, po
prostu zastanów się nad tym, \e ka\dy mę\czyzna, do którego
coś czujesz i którego po\ądasz, mo\e pewnego dnia cię
skrzywdzić. Więc je\eli szukasz niezawodnych gwarancji
przeciwko cierpieniu serca, po\egnaj się na zawsze z
namiętnością.
Nawet teraz jego płomienny wzrok zdawał się przepalać
na wylot jej szlafrok, który zaciskała dr\ącymi rękami.
Spojrzenie Vaughana było tak śmiałe, \e niemal poczuła znów
jego dłonie na swych piersiach. Wiedziała jedno - musi stąd
natychmiast wyjść.
Szarpnęła drzwi, wybiegła na korytarz i odetchnęła
dopiero wtedy, gdy znalazła się bezpieczna w swoim pokoju.
Jej ciało płonęło z niezaspokojenia, a uczucia zostały zranione
brutalnymi słowami - lecz, do diabla, musiała przyznać, \e
miał rację.
Le\ała potem w łó\ku, świadoma, \e dzieli ją od
Vaughana tylko cienka ściana hotelowego pokoju.
Przepełniona po\ądaniem, które zdecydowała się stłumić w
imię rozsądku, rozmyślała z przera\eniem o \yciu, które ją
czekało.
śyciu bez namiętności.
Bezpiecznym \yciu.
ROZDZIAA PITY
- Dzień dobry - powiedziała Amelia głośno do Vaughana,
który zmierzał do swego stolika na śniadanie.
Powtórzyła z uśmiechem powitanie, ale usiadł bez słowa i
skinął na kelnera, aby nalał mu kawę.
Amelia była zdecydowana puścić w niepamięć wczorajsze
zdarzenie i powrócić do zwykłego tonu, lecz Mason
najwyrazniej nie miał ochoty na rozmowę. Rozło\ył gazetę i z
nadąsaną, ponurą miną zagłębił się w lekturę.
- Dobrze spałeś? - spróbowała raz jeszcze, gotowa w
ostateczności wyrwać mu przeklęty dziennik z rąk.
- Nie. - Ciemnoniebieskie oczy wpatrywały się w nią
przez chwilę. - Chcesz powiedzieć, \e ty spałaś dobrze?
- Właściwie tak - skłamała.
W rzeczywistości przewracała się przez całą noc w
pościeli, \ałując swej głupiej lekkomyślności i śmiałości, a
jednocześnie przeklinając samą siebie, \e nie zdobyła się na
więcej odwagi.
Jego wczorajsze słowa dotknęły ją do \ywego.
Rozmyślała o nich w nocy bez końca, wiedząc zarazem, \e
wystarczy, by Vaughan kiwnął palcem, a pobiegnie do niego i
znajdzie się nieodwołalnie w jego łó\ku.
- Vaughan, proszę! - Mówiła w dalszym ciągu do
sportowych stron gazety. - Słuchaj, je\eli chodzi ci o
wczorajszy wieczór... je\eli to ma wpłynąć na nasze relacje
zawodowe...
Wstrzymała oddech, gdy odło\ył gazetę i spojrzał na nią
chmurnym wzrokiem.
- Amelio, po zastanowieniu dochodzę do wniosku, \e
wypowiedziałaś wczoraj nader słuszną uwagę. Mo\e ludzie
istotnie powinni poznać się nawzajem, zanim się ze sobą
prześpią. I mo\e powinni te\ wiedzieć, \e jeśli ktoś
przychodzi na śniadanie, nie świergoląc radośnie jak [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • juli.keep.pl