[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Ale mój brat Jack umie grać na fujarce - oznajmiła wesołym tonem - Ponad-
to jedna z moich sióstr, Lizzie, gra na tarce, a druga, Daisy, na łyżeczkach.
Dev parsknął stłumionym śmiechem. Nawet Flynn zamrugał zaskoczony.
Księżna wyglądała na oszołomioną, lecz szybko się opanowała.
- Cóż, to... urocze - powiedziała. - Z pewnością nie może się pani już docze-
kać, kiedy znowu ich ujrzy?
- Owszem - odparła szczerze Sara.
- Wiem od Liama, że przebywacie u nas już od pewnego czasu. Jak długo
jeszcze zamierzacie pozostać?
- Na zawsze - rzekł Flynn stanowczo, lecz w tym samym momencie Sara od-
powiedziała:
- Wyjedziemy jutro rano.
Usłyszawszy to, odstawił z trzaskiem filiżankę na gzyms kominka i wbił
S
R
wzrok w dziewczynę.
- Co takiego? - spytał z niedowierzaniem.
- Mamy bilety powrotne - wyjaśniła beznamiętnie - Jesteśmy tu już sześć ty-
godni i to wystarczy.
Sądząc z miny księżnej, ona też była tego zdania. Natomiast na twarzy Flynna
odmalowała się furia.
- Wykluczone! - rzucił gwałtownie.
Jednak Sara martwiła się teraz tylko o Liama, który zapytał smutnym tonem:
- Wracamy do domu? Już jutro?
Boże, niech on się nie rozpłacze - pomyślała.
- Byliśmy na wakacjach, które właśnie się skończyły - powiedziała najbar-
dziej kojącym tonem, na jaki potrafiła się zdobyć. - Przyjechaliśmy to, żeby odwie-
dzić tatę, a nie u niego zamieszkać. Po powrocie spotkasz znowu przyjaciół i całą
rodzinę. Będziesz mógł im opowiedzieć o zamku.
- I o domku na drzewie?
- Tak, również o domku.
Usta chłopca zadrżały.
- Ale przecież dopiero go zbudowaliśmy! Chciałbym trochę w nim pobyć.
Chciałbym...
- Zbudowałeś domek na drzewie? - spytała księżna swego syna surowym to-
nem. - Hrabia nie pozwalał, aby...
- Teraz ja jestem hrabią Dunmorey - przerwał jej.
Zapadła przytłaczająca cisza. Sara podniosła z podłogi samochodzik Liama.
- Chodz - powiedziała do synka. - Wysprzątamy kurnik, a potem musimy się
spakować.
- Ale...
- Miło mi było panie poznać - zwróciła się do obydwu dam, myśląc w duchu,
że to doświadczenie było raczej pouczające niż przyjemne. - %7łegnam.
S
R
Wyszła z pokoju, ciągnąc za sobą Liama, i skierowała się do ogrodu, nie
oglądając się za siebie.
Flynn wszedł bez pukania do jej pokoju.
- Odejdz - powiedziała.
Wkładała ubrania z komody do dwóch walizek leżących na łóżku.
- Nie odejdę - oświadczył stanowczo. - I ty też tego nie zrobisz.
- Owszem, zrobię - odparła, nie odwracając się do niego i z trudem hamując
furię.
- Nie bądz uparta. Zaszło po prostu nieporozumienie. Matka nie wiedziała o
nas.
- Ponieważ nie raczyłeś jej powiedzieć! - rzekła i włożyła do walizki kolejną
partię ubrań.
Flynn wyjął je i wrzucił z powrotem do szuflady.
- Nie wiedziałem, że przyjedzie! Zjawiła się w środku śniadania razem z tą...
tą...
- Kandydatką na żonę? - podsunęła Sara.
Oblał się rumieńcem.
- To był pomysł matki.
- Może nie wpadłaby nań, gdybyś ją powiadomił, że... jesteś już związany z
inną kobietą.
- Ale przecież tak nie było. Odmówiłaś mi.
- I teraz ponownie odmawiam. Popełniłam błąd... zresztą nie pierwszy w
związku z tobą. Audziłam się, że tym razem nam się uda...
- Do diabła, uda się! Matka już zna prawdę. Wie, że cię kocham, że...
- %7łe zbyt wiele nas dzieli i nie pasuję do ciebie ani do tego miejsca.
- Oczywiście, że twoje miejsce jest tutaj, przy mnie - rzekł i wyrwał jej ostat-
nią naręcz ubrań, zanim zdążyła włożyć je do walizki. - Kto sprawił, że ta cholerna
sterta starych kamieni znowu ożyła? Kto przekonał bank? Kto doprowadził do koń-
S
R
ca remont stajen? Kto wymyślił dla zamku nową przyszłość? Kto włożył kwiaty do
wazonów?
- Jestem pewna, że Abigail potrafi układać kwiaty w wazonach o wiele lepiej
ode mnie.
- Nie chcę tej przeklętej Abigail, tylko ciebie!
- Ale nie będziesz mnie miał - odparła.
Wrzuciła ubrania z powrotem do walizki i zatrzasnęła wieko. Potem potrzą-
snęła głową i skrzyżowała ramiona na piersi, a jej oczy błysnęły gniewnie.
- Nie zabronię ci kontaktów z Liamem. Ustalimy terminy odwiedzin. Mógłby
na przykład przyjeżdżać tu w lecie.
- Wyjdz za mnie, a nie będziemy musieli niczego  ustalać".
- Nie.
- Przecież mnie kochasz.
- Kochałam cię... może nawet nadal kocham. Ale nie zamierzam mieszkać
tam, gdzie jestem niemile widziana.
- Kto tak powiedział?
- Nikt nie musiał tego mówić. Po prostu to wiem. Akurat ty powinieneś rozu-
mieć, jak się czuję, skoro twój ojciec cię nie akceptował.
Trafiła go w bolesne miejsce. Zacisnął usta i milczał, żeby nie wybuchnąć
gniewem.
Zapadła cisza, w której słyszał bicie swego serca i przyspieszony oddech Sa-
ry.
- A więc tak to wygląda. Pragniesz dowieść zmarłemu ojcu, że się co do cie-
bie mylił. Nie winię cię za to. A twoja matka ma rację. Potrzebujesz żony, która
odpowiada ci pozycją i pasuje do tego miejsca. Kogoś takiego jak Abigail.
- Do diabła, nie pragnę jej, tylko ciebie!
Lecz Sara znów potrząsnęła głową.
- Jutro rano wyjeżdżam i w żaden sposób mnie nie powstrzymasz.
S
R
Przed odjazdem Liam zachowywał się marudnie i kapryśnie. Nie chciał poże-
gnać się z Devem i rozpaczał, że musi się rozstać z O'Mallym.
- Dlaczego nie możemy go zabrać? - pytał bez końca Sarę.
- Ponieważ w domu nie mamy wystarczająco dużo miejsca. Poza tym Sid do-
stałby szału.
Liam płaczliwie skrzywił usta w podkówkę.
- Sid by go polubił. Zresztą, gdybyśmy zostali, moglibyśmy sprowadzić kota
tutaj. W zamku jest mnóstwo miejsca.
Sara nie umiała znalezć przekonujących argumentów, gdyż sama była roztrzę-
siona perspektywą porzucenia Dunmorey i swych marzeń o długim szczęśliwym
życiu z ukochanym mężczyzną.
Jednak fakt, iż potrafiła odnowić zamek, uczynić go przytulnym i wygodnym,
nie oznacza, że ma poślubić księcia z bajki... czy hrabiego.
Zjadła kolację w swoim pokoju, pozwalając by Flynn spędził wieczór z Lia-
mem. Pózniej jednak musiał załatwić jakieś sprawy, więc oprowadziła ociąga-
jącego się synka po posiadłości. Na farmie zmieszany Liam klepnął na pożegnanie
w plecy swych rówieśników Franka i Joego. Potem oboje poszli do stajni pożegnać
się z końmi.
- Dev miał mi dać się przejechać na Tip Topie - mruknął chłopiec.
- Zrobisz to, kiedy przyjedziesz tu w odwiedziny.
- Nie chcę przyjeżdżać w odwiedziny. Chcę tu mieszkać.
Ona też tego pragnęła, lecz wiedziała, że to niemożliwe.
- Nie zawsze dostajemy w życiu to, czego chcemy - odparła tonem swojej
matki.
Liam rzucił jej wrogie spojrzenie i przez całą drogę powrotną ze złością kopał [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • juli.keep.pl