[ Pobierz całość w formacie PDF ]

któregoś dnia może pójść na dno. Do końca miałem nadzieję, że uda mi się naprawić błędy
ojca. Niestety, było już za pózno. Na szczęście nie straciliśmy wszystkiego. Zostało nam parę
ogierów, dom i trochę ziemi.
- Gdybyś szukał pracy, zgłoś się do tuczarni. - Justin zaskoczył wszystkich tą
propozycją. - Tylko sobie nie myśl, że robię to z litości - dodał, widząc pochmurne spojrzenie
Tylera. - Nie muszę cię lubić, żeby cenić cię jako fachowca.
- Pewnie - zgodził się Calhoun, podnosząc do ust papierosa. - Masz otwartą furtkę.
Abby w milczeniu przysłuchiwała się ich rozmowie. Wędrując spojrzeniem od
jednego do drugiego, napawała się aurą ich pewnej siebie, nieco szorstkiej męskości.
Wszyscy trzej byli twardzi, zasadniczy, odważni; zupełnie jakby zostali ulepieni z tej samej
chropawej gliny. Silni, postawni Teksańczycy. Była dumna, że są jej przyjaciółmi. No, może
nie wszyscy trzej, ale trudno.
- Dzięki - rzucił Tyler krótko. - Myślałem, że nie chodzisz na tańce. Ani w interesach,
ani dla rozrywki - zauważył, przyglądając się Justinowi z ukosa.
- Bo nie chodzę. Idę pilnować Calhouna. Upija się w sztok i muszę go potem
niańczyć - mówił, rozbawiony wściekłą miną brata.
- Akurat! - zadrwił tamten. - Zapomniałeś już, jak sam niedawno popłynąłeś i
musiałem na własnych plecach taszczyć cię do łóżka?
- Cóż, wszyscy czasem tracimy głowę, prawda, Abby? - odparł Justin, patrząc
wymownie najpierw na nią, a potem na brata.
Zaczerwieniła się, lecz Calhoun milczał. Ruszył przodem, żeby otworzyć im drzwi.
- Shelby też będzie na tańcach - rzucił Tyler mimochodem. - Co prawda musiałem
wyciągnąć ją za uszy, ale w końcu się zgodziła. Po raz pierwszy w życiu poszła do pracy i
naprawdę haruje jak wół. Pomyślałem sobie, że przyda jej się jakaś odmiana.
Justin niby nie słuchał, ale Abby była pewna, że chłonie każde słowo. Sama zaś czuła
na sobie rozpalony wzrok Calhouna. Ciekawe, pomyślała, ile fajerwerków wybuchnie
dzisiejszej nocy? I czy my to przeżyjemy?
Sala taneczna trzęsła się od skocznej muzyki. Zespół Teda Jonesa nie żałował
instrumentów ni sił, wygrywając wiązanki przebojów muzyki country. Stary Ben Joiner wziął
na siebie rolę wodzireja i stanął ze skrzypcami na skraju sceny, skąd przekrzykując muzykę,
mówił tancerzom, co mają robić.
- Ale tłum! - skomentował Tyler, gdy weszli do sali.
Justin i Calhoun dotarli do klubu nieco wcześniej i teraz siedzieli już przy stoliku w
towarzystwie mężczyzny, który ze swym miejskim wyglądem zupełnie nie pasował do reszty
kowbojskiego towarzystwa.
Tyler poprowadził Abby do stołu, przy którym zauważył swoją siostrę. Shelby
siedziała sama i najwyrazniej nie szukała towarzystwa. Od czasu do czasu odwracała się, a
wtedy jej wzrok wędrował zawsze w tę samą stronę.
- Jezu, ale ją wzięło - westchnął Tyler, widząc jej smutne oczy. - Cześć, siostrzyczko!
- zawołał, gdy do niej podeszli, i pocałował ją w policzek.
Shelby przywitała się z Abby i, pochwaliwszy jej wygląd, zaczęła przepraszać, że
przez cały wieczór będą ją mieli na głowie.
- Shelby, nawet nie mów takich rzeczy. Przecież wiesz, że ja i twój brat jesteśmy tylko
przyjaciółmi.
Tyler uśmiechnął się, ale spojrzenie, które jej posłał ponad głową siostry, nie
świadczyło bynajmniej o czysto koleżeńskich uczuciach. Zaraz też poprosił Shelby, żeby
zamówiła dla nich napój imbirowy, i zaprosił Abby do tańca.
- Wolałabym dżin z tonikiem - poskarżyła się, gdy stanęli naprzeciw siebie wśród
tancerzy.
- Nic z tego. - Pokręcił głową. - Wiesz, że nie piję alkoholu. A ponieważ jesteś tu ze
mną, ty też nie będziesz pić.
- Psujesz mi zabawę!
- Wstydziłabyś się! Nie potrzebujesz procentów, żeby dobrze się bawić - rzekł ze
śmiechem.
- Przecież wiem. Po prostu chciałabym, żebyś traktował mnie jak dorosłą.
- Spokojnie. Wieczór dopiero się zaczyna - szepnął jej do ucha, obejmując ją wpół.
Tyler był doskonałym tancerzem, więc długo nie schodzili z parkietu. Abby bawiła się
doskonale, gdy pewną ręką prowadził ją poprzez skomplikowane figury i zwroty. Wszystko
było dobrze, dopóki nie zorientowała się, że Calhoun nie spuszcza z niej oczu. Ich dziki
wyraz przeraziłby nawet węża grzechotnika, a co dopiero ją. Gdy patrzyła na jego kwaśną
minę, w jej sercu odżywała nadzieja. Jest zazdrosny, więc może nie wszystko jeszcze
stracone!
Z tej radości zaczęła częściej uśmiechać się do Tylera, który odebrał to jak zachętę do
flirtu. Calhoun musiał odnieść podobne wrażenie. Nim melodia wybrzmiała do końca, nad
głową Abby zaczęły zbierać się czarne chmury.
Jednak naprawdę groznie zrobiło się dopiero wtedy, gdy Colhoun rozdrażniony
widokiem Abby otwarcie flirtującej z Tylerem, postanowił zatańczyć z Shelby.
- To chyba nie jest najlepszy pomysł - wykręcała się, gdy do niej podszedł. - Spójrz
tylko na Justina. Naprawdę, nie ma sensu go denerwować.
- Nie przejmuj się nim - uspokoił ją Calhoun. - Nie podoba mi się, że siedzisz tu
całkiem sama.
- Proszę cię, nie zaczynaj awantury.
- Nie bój się, nie zacznę. Nie myśl o tym i po prostu ze mną zatańcz.
Shelby z wyraznym ociąganiem wstała z miejsca i pozwoliła zaprowadzić się na
parkiet. Abby musiała przyznać, że ona i Calhoun tworzą przepiękną parę - wysoka smukła
brunetka i przystojny blondyn, płynący przez salę w wolnym tańcu. Gdy na nich patrzyła,
czuła się pospolita i bezbarwna; prawdziwe brzydkie kaczątko zagapione na parę królewskich
łabędzi.
- Czuję się, jakbym siedział na wulkanie - szepnął jej do ucha Tyler. - Widziałaś minę
Justina? Nie wiem, do czego zmierza Calhoun, ale moim zdaniem niepotrzebnie się naraża.
Justin wygląda tak, jakby chciał rzucić mu się do gardła. Widocznie nadal uważa moją siostrę
za swoją własność.
Abby przyznała ze wstydem, że nie miałaby nic przeciwko temu, żeby Justin na
oczach wszystkich spuścił bratu manto.
- O ile znam Calhouna - zauważyła wykrętnie - to zrobiło mu się żal Shelby. Wszyscy
tańczą, a ona jest sama.
Tyler przyjrzał jej się podejrzliwie, zaintrygowany jej nienaturalnie rzeczowym tonem.
Nie musiał być psychologiem, by zauważyć, z jakim napięciem Abby śledziła Shelby i
Calhouna. Wielkie nieba, pomyślał, ona jest zazdrosna. Ma w oczach taką samą złość jak
Justin. A to oznacza, że albo już kocha się w Calhounie, albo zaczyna ulegać jego urokowi.
Tyler westchnął, pojmując, że nic tu po nim. Ta pani jest już zajęta, a on nie miał
zwyczaju pchać się tam, gdzie go nie proszą.
Mimo iż zabawa trwała w najlepsze, humory całej piątki wyraznie się popsuły.
Calhoun wciąż tańczył z Shelby, Justin palił papierosa za papierosem, posyłając bratu
mordercze spojrzenia, a Abby wprawdzie nie rozstawała się z Tylerem, ale nie śmiała się już
z jego dowcipów i wyraznie przygasła. Popijając przy stoliku napój imbirowy, omijała
Calhouna wzrokiem, nie chciała bowiem sprawiać sobie jeszcze większej przykrości.
Kiedy więc niespodziewanie podszedł do niej i zaprosił do tańca, wzdrygnęła się jak
obudzona ze snu. Nie potrafiła ukryć zdenerwowania, o czym świadczyło delikatne drżenie
rąk, które na pewno nie uszło jego uwagi.
- Może jednak ze mną zatańczysz? - powtórzył, zniżając głos.
- Nie!
- Ale dlaczego? - Z jej tonu wywnioskował, że jest urażona.
- %7łeby nie wchodzić Shelby w paradę! - wyrzuciła z siebie jednym tchem, po czym
zaczęła rozglądać się za Tylerem, który zawieruszył się gdzieś z jakimś znajomym. - Nie
widziałeś gdzieś Tylera? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • juli.keep.pl