[ Pobierz całość w formacie PDF ]
tycznie.
Jak ci poszło u doktora Hallowella? zapytał od
progu.
W porządku odrzekła Chloe z nieco wymu-
szonym uśmiechem. Tak jak przypuszczałam, mam
na ciebie alergię. Doktor kazał nam natychmiast
przerwać wszelkie kontakty, inaczej może się to
skończyć tragicznie.
Stanowczo domagam się drugiej opinii najlep-
szego specjalisty powiedział Steven, uśmiechając
się do niej szeroko. Nie myśl sobie, że uda ci się
wywinąć od małżeństwa.
*
146 KATHRYN ROSS
W Waterside było tłoczno jak zawsze, ale kierow-
nik sali natychmiast zaprowadził ich do zarezerwo-
wanego stolika.
Studiując kartę, Chloe przypomniała sobie, jak
jedli tu kolację w jej ostatnie urodziny. W najśmiel-
szych marzeniach nie wyobrażała sobie wtedy, że
zaledwie sześć tygodni pózniej będzie tu znów sie-
działa z pierścionkiem zaręczynowym na palcu i... ze
świadomością, że jest w ciąży.
Gdy kelner nalewał szampana, Chloe przemknęło
przez myśl, że nie powinna pić alkoholu, zanim więc
odszedł, zwróciła się do niego:
Poproszę o butelkę wody mineralnej.
Już przynoszę odrzekł.
Chloe uśmiechnęła się do Stevena i powiedziała:
Jak Beth sobie radzi z nową nianią?
Dobrze. Polubiła Paulę. Jak zawsze, dobrze
wybrałaś...
To była ostatnia kandydatka na jej liście i Chloe od
razu się spodobała.
Ateraz Steven uniósł swój kieliszek z szam-
panem wypijmy za nasz czerwcowy ślub.
Jak to spojrzała na niego z niedowierzaniem
Chloe przecież jest już połowa czerwca!
Więc najwyższy czas, żebyśmy ustalili datę.
Chloe nie miała nic przeciwko temu i pomyślała,
że w obecnej sytuacji im szybciej, tym lepiej. Jednak
nie mogła planować niczego konkretnego, dopóki nie
powie mu, co się wydarzyło, a na to nie była jeszcze
gotowa.
Kiedy kelner przyjął ich zamówienie, próbo-
WIECZORY W LONDYNIE 147
wała zmienić temat, ale Steven nie dawał za wy-
graną.
Aco byś powiedziała na lipiec?
Sama nie wiem...
Z opresji wybawił ją Jamie, który podszedł do ich
stolika i szepnął coś do Stevena.
Przepraszam cię, Chloe, ale Jamie chce zamie-
nić ze mną parę słów w swoim pokoju. Wybacz, zaraz
wracam.
Popijając wodę mineralną, Chloe biła się z myś-
lami, czy może powinna jednak wyznać mu swoją
tajemnicę i zobaczyć, jak on na to zareaguje?
Rozmyślania przerwał jej dzwonek komórki Ste-
vena, którą zostawił na stoliku.
Chloe zobaczyła na wyświetlaczu, że dzwoni He-
len. Po sekundzie wahania przycisnęła guzik połą-
czenia.
Witaj, kochanie, chciałam tylko zamienić parę
słów w związku z Paryżem... zaszczebiotała Helen.
Chloe pod wpływem impulsu rozłączyła rozmowę
i wstrząśnięta siedziała chwilę bez ruchu. Nagle
skojarzyła sobie z tym telefonem przejęzyczenie się
Stevena. Awięc on zabiera Helen do Paryża! Na myśl
o tym przeszył ją zimny dreszcz.
Ktoś do mnie dzwonił? wyrwał ją z zadumy
głos Stevena. Chloe nawet nie zauważyła, że wciąż
ściska w ręku jego komórkę.
Tak wykrztusiła z trudem.
Kto?
Nie wiem skłamała, oddając mu telefon, który
zaraz znowu zadzwonił.
148 KATHRYN ROSS
Steven jednak nie odpowiedział, wyłączył tylko
komórkę i odłożył ją na stolik.
To z pewnością nie było nic ważnego powie-
dział, spoglądając na nią z uśmiechem. Chloe, czy
wszystko w porządku? zaniepokoił się, widząc, że
pobladła.
Słyszała, że mówi do niej, ale jego głos docierał do
niej jakby z daleka.
Czy moglibyśmy stąd wyjść? zapytała. Tro-
chę mi niedobrze.
Oczywiście odparł Steven i ruchem ręki przy-
wołał kelnera.
Chloe, która czuła, że musi natychmiast znalezć
się na świeżym powietrzu, nie czekając na Stevena
zeszła na dół i wyszła z restauracji. Było już ciemno
i siąpił drobny deszczyk. Podeszła do balustrady
i przyglądając się grze świateł odbijających się w rze-
ce, zaczęła się zastanawiać, dlaczego ten incydent
zabolał ją do żywego. Przecież od początku wiedzia-
ła, że Steven jej nie kocha, że zawiera z nią tylko
pewien układ...
Chloe, przemokniesz do suchej nitki odezwał
się Steven, który właśnie przy niej stanął i okrył ją
swoją marynarką. Co się stało, skarbie?
Nie mogę za ciebie wyjść, Steven. Jej głos
zabrzmiał nieoczekiwanie czysto, chłodno i spokoj-
nie. Przepraszam... po prostu nie mogę. Zmieniłam
zdanie.
Nie, nie zmieniłaś potrząsnął głową Steven.
Po prostu jesteś trochę zdenerwowana, to wszyst-
ko...
WIECZORY W LONDYNIE 149
Steven, mówię poważnie powiedziała, usiłu-
jąc zsunąć z palca pierścionek zaręczynowy.
Chodz, kochana, porozmawiamy w samocho-
dzie powstrzymał ją Steven. To są zbyt poważne
sprawy. Zastanów się, co robisz. Potrzebuję cię,
Chloe, i Beth cię potrzebuje... Dlaczego to robisz?
Ten telefon przed chwilą, to była Helen wy-
rwało się Chloe, która nie była już w stanie dłużej
dusić w sobie prawdy. Chciała porozmawiać z tobą
o Paryżu.
Dlaczego Helen chciała rozmawiać ze mną
o Paryżu? zmarszczył brwi Steven.
Mam nadzieję, że ty mi to wyjaśnisz. Daj spo-
kój, Steven, nie rób ze mnie idiotki. Zabierasz ją do
Paryża, czy nie tak?
Ależ skąd! zdumiał się Steven. Dziwię się,
że ci to przyszło do głowy.
Naprawdę? Myślę, że ty ją ciągle kochasz.
Zamówiłeś nawet dla niej czerwone róże, po tym,
kiedy już niby się rozstaliście. Kwiaciarnia miała je
dostarczyć do ciebie do domu. Przecież sama to
załatwiałam.
Ach, te róże! wykrzyknął Steven. One wcale
nie były dla Helen, tylko dla mojej siostry Maddi.
Oboje z mężem przyjechali do mnie na kilka dni
świętować rocznicę swojego ślubu.
Chloe zrobiło się trochę głupio, że o tym w ogóle
wspomniała.
Ale pozostaje faktem, że nadal widujesz się
z Helen powiedziała już spokojniej. Nie kłam,
Steven, przecież słyszałam, co mówiła.
150 KATHRYN ROSS
Steven wyjął z kieszeni komórkę.
Nie wiem, czego chciała, ale zaraz to wyjaś-
nimy powiedział i nacisnął kilka przycisków.
Hej, Helen, mówi Steven. Dzwoniłaś do mnie
przed chwilą. O co ci chodziło? zapytał szorstko.
Aha, rozumiem potrząsnął głową. Mogłabyś to
powtórzyć? poprosił i szybko przyłożył telefon do
ucha Chloe.
Kiedy powiedziałeś mi dziś rano, że lecisz do
Paryża, pomyślałam, że może przywiózłbyś mi stam-
tąd moje ulubione perfumy. Teraz nie można ich tu
dostać, i...
Steven wycofał telefon, przerwał połączenie
i schował komórkę do kieszeni spodni.
Jak mogłaś pomyśleć, że widuję się z Helen za
twoimi plecami? zapytał.
Przepraszam cię, Steven, bardzo mi wstyd.
Wiem, że jesteś człowiekiem honoru i że uwielbiasz
swoją córkę...
I uwielbiam moją narzeczoną przerwał jej
Steven stłumionym głosem. Nigdy bym cię nie
skrzywdził, Chloe, i nie zniósłbym tego, gdybym cię
miał stracić... Kocham cię.
Jak to... wymamrotała Chloe, otwierając sze-
roko oczy ze zdumienia. Ty mnie kochasz?
Oczywiście, że cię kocham.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]