[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Uosabiasz spełnione marzenie, jakie dziennikarze starają się sprzedawać zwykłym lu-
dziom.
- Kiedy nie mogłem przedrzeć się do mojego biura przez ciżbę reporterów, zasta-
nawiałem się, po co mi, u diabła, cały ten zamęt. Dziennikarze wypisują o nas takie
wstrętne rzeczy. Może powinniśmy chwilowo przestać się widywać, dopóki ta wrzawa
nie ucichnie.
Te słowa przyprawiły Summer o bolesny skurcz serca.
- Mam nadzieję, że w rzeczywistości tak nie myślisz. Wiem, że obecny rozgłos jest
uciążliwy, i naprawdę przykro mi z tego powodu. Od lat żyję w blasku reflektorów i za-
pewniam cię, że nie zawsze świecą tak oślepiająco i natrętnie.
- To pocieszające - mruknął z lekkim rozbawieniem, które trochę podniosło ją na
duchu.
- Po premierze i tak będę zbyt zajęta, by móc do ciebie przyjeżdżać - mówiła dalej.
- Ty też będziesz realizował liczne projekty. I wtedy... się rozstaniemy - dodała ze smut-
kiem w głosie. - Specjaliści od PR-u nieustannie pracują nad moim wizerunkiem. Jednak
ten obraz jest całkowicie fałszywy. Kobieta, o której czytasz w tabloidach, to nie ja, tylko
osoba publiczna, aktorka. W rzeczywistości często czuję się zagubiona w tym medialnym
harmiderze. Jednak miniony weekend po uroczystości był cudowny i prawdziwy. Nigdy
w życiu nie czułam się szczęśliwsza.
- Ja również - przyznał po chwili wahania.
- Więc czy dasz nam jeszcze jedną szansę?
- Skarbie, wprawdzie nienawidzę dziennikarzy, ale oszaleję, jeśli znowu cię nie
zobaczę - i to jak najszybciej.
- Może w gruncie rzeczy nie powinniśmy martwić się mediami, a jedynie tym, jak
nam się ułoży.
- Wiesz, żyjemy jednak w realnym świecie, który jest wścibski i natrętny - odparł.
L R
T
I ten świat ponownie nas zniszczy, jeżeli pozna wszystkie nasze sekrety, pomyślała
Summer, a głośno odpowiedziała:
- Wiem, ale spróbujmy jak najlepiej chronić naszą prywatność. Są pewne sprawy,
które muszę ci wyjawić, choć się tego obawiam.
- Zaczęłaś być nagle bardzo tajemnicza.
- Nie mogę rozmawiać o tym przez telefon. A zatem, jeśli chodzi o jutrzejszy
dzień, jesteśmy umówieni?
Zawahał się przez chwilę, która wydała się jej nieznośnie długa.
- Nie mogę się już doczekać - wyznał głębokim, zmysłowym głosem, który tak
uwielbiała.
Nazajutrz, w piątkowe popołudnie, odrzutowiec pilotowany przez Boba wylądował
na tym samym co zawsze opuszczonym lotnisku w pobliżu Bonne Terre. Summer spo-
strzegła Zacha czekającego, tym razem bez wścibskich dziennikarzy, przy mercedesie na
skraju lasu.
Wysiadając z samolotu, powiedziała sobie, że musi być opanowana. Tylko że gdy
stanęła na pasie startowym, wykrzyknęła imię Zacha i rzuciła mu się w ramiona.
- Tak bardzo za tobą tęskniłam - szepnęła i objęła go.
- Ja za tobą też - odparł, po czym przytulił ją i pocałował.
Ten pocałunek rozpalił krew w żyłach Summer. Nagle przestało mieć znaczenie, że
przez miniony tydzień prawie się ze sobą nie kontaktowali. Nawet przygniatający jej ser-
ce ciężar skrywanej tajemnicy odrobinę zelżał.
Zach wręczył jej bukiet stokrotek.
- Uwielbiam stokrotki - oznajmiła.
Znowu ją pocałował, tym razem delikatnie.
- Jedzmy do domu, skarbie - powiedział.
Tłum dziennikarzy warujących przed jego rezydencją powstrzymywali ochronia-
rze, dzięki czemu Zach mógł wjechać na teren posiadłości, unikając natrętnych pytań.
W salonie objął Summer i zaczął żarliwie całować jej usta, szyję i piersi. Potem
podciągnął jej spódniczkę i włożył rękę między uda. Summer zadrżała z podniecenia.
- Nie nosisz bielizny - zauważył.
L R
T
- Nie. Czy jestem wystarczająco rozpustna?
- Lubię cię taką - oświadczył, zdejmując dżinsy i koszulę. Kiedy oboje byli już
nadzy, przysunął ją do ściany i przycisnął do siebie. - Opleć moje biodra nogami - po-
lecił.
Usłuchała, a on zabezpieczył się i wszedł w nią mocno. Poruszał się w niej coraz
szybciej. Krzyknęła z rozkoszy. Zach znowu poprowadził ją do szalonego, zmysłowego
świata, do którego wstęp mieli tylko oni. Przywarła do niego. Ich serca biły w jednym
rytmie.
Pózniej, wyczerpani i spoceni, osunęli się na podłogę, wciąż spleceni ramionami.
- Nie wiem, czy kiedykolwiek jeszcze będę miała siłę wstać - wyszeptała Summer
bez tchu.
- Nie martw się o to, skarbie.
Wziął ją na ręce i zaniósł do łóżka w jej sypialni. Położył się przy niej i wpatrzył w
jej wilgotne od potu ciało lśniące w blasku księżyca.
Summer upajała się bliskością Zacha, a zarazem przerażało ją, że może go utracić.
Obawiała się jego reakcji na długo skrywaną tajemnicę. W ciągu minionych lat poznała
ból samotności, życie bez Zacha. A teraz prawda o dziecku może ich znów rozdzielić.
Przed piętnastu laty była młoda i naiwna. Thurman i inni ludzie wmawiali jej, że
utrata dziecka i Zacha wyjdzie jej na dobre. Zapomni i będzie mogła zacząć wszystko od
nowa.
Jednak nigdy nie pogodziła się z tym, co się wówczas stało. Owszem, zrobiła ka-
rierę i zyskała międzynarodową sławę, lecz to nie dało jej szczęścia.
Czuła się szczęśliwa tylko z Zachem, dopóki Thurman i jego poplecznicy nie ska-
zili ich miłości i nie zmienili jej w coś wstrętnego.
Zach obrócił się do niej i pocałował ją, a jej serce zabiło mocno z pożądania i lęku.
Postanowiła odłożyć rozmowę do jutra, nie chciała psuć tej cudownej chwili.
Tej nocy kochali się ze sobą jeszcze kilka razy. Ale w sobotni ranek, kiedy mogli-
by porozmawiać, Zach musiał pojechać na teren budowy, a pózniej chciał się spotkać z
Nickiem. Powiedział, że kilka dni wcześniej mieli drobną sprzeczkę, i teraz zamierza to
wyjaśnić.
L R
T
- Mam nadzieję, że nie kłóciliście się o mnie - rzekła Summer, a gdy odwrócił
[ Pobierz całość w formacie PDF ]