[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Ktoś, kto został tak bezlitośnie zdradzony, długo się będzie Gospodyni Innstad potwierdziła skinieniem głowy,
zastanawiaÅ‚, zanim znowu powie  tak". Ja sam też bym siÄ™ z oczyma peÅ‚nymi Å‚ez, ale najwyrazniej wzruszenie odebra­
zastanawiał. ło jej mowę.
- Tylko że bÄ™dzie mnóstwo gadania w okolicy... - zaczÄ™­
I dopiero teraz starszy mężczyzna wstał i wyciągnął do
ła Margrethe nieśmiało.
Margrethe rękę. Brunatną, silną i spracowaną rękę.
- Podobasz mi siÄ™, Margrethe Buvik - powiedziaÅ‚, a w je­ Olaus Innstad rozeÅ›miaÅ‚ siÄ™.
go niebieskich oczach pojawiÅ‚y siÄ™ ciepÅ‚e bÅ‚yski. - Dzielna - Ludzie gadajÄ… nieustannie, dobrze wiesz. Nie umrze­
z ciebie kobieta. Taka jak twoja siostra. Wy, siostry Buvik, my od tego, możesz być spokojna. Przeżyliśmy już w tym
jakoś szczególnie przypadłyście nam do gustu. dworze niejedno. A ciebie ani tego szkraba wstydzić się nie
musimy. Jeśli już czegoś mielibyśmy się wstydzić, to raczej
Margrethe patrzyÅ‚a na niego ze Å‚zami w oczach. To wiÄ™­
sposobu, w jaki Bengt cię potraktował. Ale to załatwicie
cej, niż mogÅ‚aby oczekiwać od rodziny Innstad. Zanim zdÄ…­
między sobą. Mam nadzieję, że mu wybaczysz, bo coś mi
żyła się zastanowić, co robi, dygnęła przed nim.
mówi, że to ty jesteÅ› tÄ… kobietÄ…, z którÄ… Bengt bÄ™dzie szczęś­
- Dziękuję - powiedziała po prostu.
liwy. A my, starzy... Ja nie mam nic przeciwko mÅ‚odej gospo­
- A teraz ja chciałbym potrzymać malca. Mnie też się
dyni w naszym domu, co to, to nie. Teraz już wiesz, na czym
należy - oznajmiÅ‚ gospodarz i wziÄ…Å‚ Olausa z rÄ…k swojej żo­
stoimy - zakończył i poklepał ją po ręce.
ny. - To, jak słyszę, mój wnuk.
Oczy zrobiÅ‚y mu siÄ™ jaÅ›niejsze niż zwykle. Margrethe siedziaÅ‚a nieporuszona. Czyżby jej siÄ™ to Å›ni­
ło? Z najczarniejszego piekła została przeniesiona do nieba.
UniósÅ‚ chÅ‚opca bardzo wysoko nad gÅ‚owÄ…, dziecko Å›mia­
Uszczypnęła się ostrożnie w ramię. Musiała się upewnić,
ło się głośno, zachwycone. Potem dziadek posadził je sobie
czy to tutaj to nie jest jedno z owych beznadziejnych ma­
na kolanach i uważnie studiował jego rysy.
rzeń, jakie snuła w bezsenne noce, kiedy nie widziała dla
- Patrzcie, patrzcie, jaki mi się to trafił wspaniały wnuk -
siebie nigdzie światełka nadziei. Uszczypnięcie było bolesne,
rzekÅ‚ cicho. - Ja rozumiem, że potrzebujesz czasu, Margre­
Margrethe wróciła do rzeczywistości. Nie, to nie jest sen!
the, żeby się zastanowić, co chciałabyś dalej - zwrócił się do
matki dziecka. - Ale i ja, i matka Bengta możemy ciÄ™ za­
pewnić, że to prawda, co on mówi. Tak jest w ostatnim cza­
sie wydoroślał. My wszyscy tutaj we dworze dostaliśmy
wielkÄ… lekcjÄ™ po tym, co siÄ™ staÅ‚o z Eline. PowinnaÅ› wie­
dzieć, że ona była bardzo dobrym człowiekiem. Zasłużyła
sobie na dużo lepsze życie niż to, które miała tutaj. A ja do-
56
ROZDZIAA 5
Powstało wielkie zamieszanie, kiedy kariolka z Innstad
z Margrethe, Olausem i Bengtem wjechała na dziedziniec
w Buvika. Ojciec tego dnia poszedÅ‚ do Ora, żeby zatelefono­
wać do Stornes i dowiedzieć się, kiedy córka z wnukiem
wraca, a wtedy Margrethe powiedziała, że się spózni. Ojciec
bardzo się zaniepokoił, słyszała to w jego głosie. Zapewniła
wprawdzie, że nic zÅ‚ego siÄ™ nie staÅ‚o, sÄ… tylko pewne spra­
wy, które zatrzymują ją dłużej, i że po powrocie wszystko
wytÅ‚umaczy. ProsiÅ‚a też, żeby przygotowali kolacjÄ™, bo przy­
jedzie z gościem.
- Co to za gość? - spytał ojciec. - Ktoś, kogo znamy?
- W każdym razie ktoÅ›, kogo z czasem poznacie bardzo do­
brze - odpowiedziała i czuła mrowienie pod skórą z radosnego
napięcia.
Ciekawe, co też powiedzą - zastanawiała się teraz
z uśmiechem.
Matka stała jak wryta, kiedy się okazało, kim jest ów gość
i że przyjechaÅ‚ prosić ich o rÄ™kÄ™ Margrethe. Ojciec także wy­
raznie zbladÅ‚ i zakÅ‚opotany spoglÄ…daÅ‚ to na jedno, to na dru­
gie. W koÅ„cu jednak dotarÅ‚o do nich, że być może najwiÄ™k­
sze nieszczęście ich córki zmieni się w prawdziwe szczęście.
59
- Powiadasz wiÄ™c, że chciaÅ‚byÅ› poÅ›lubić Margrethe? - Å‚ona, szczęśliwa. Malec też zadowolony czekaÅ‚ na wieczor­
spytał Ola Buvik, patrząc Bengtowi w oczy. ny pacierz i kołysankę, którą matka mu zaśpiewa.
- Tak, bardzo tego chcÄ™ - odparÅ‚ tamten z wielkÄ… powa­ RozlegÅ‚o siÄ™ delikatne pukanie do drzwi. Margrethe
gÄ…. - Ale czy tak siÄ™ stanie, to nie zależy ode mnie. To Mar­ podniosÅ‚a siÄ™, ale zanim zdążyÅ‚a powiedzieć  proszÄ™", drzwi
grethe musi podjąć decyzję i ja rozumiem, że potrzebuje na się uchyliły i wszedł Bengt.
to czasu. Kiedyś poważnie ją zawiodłem, więc musi się
- Czy mógłbym powiedzieć dobranoc... małemu?
przekonać, że warto mi jeszcze raz zaufać
Twarz Margrethe oblała się rumieńcem. Bengt tutaj, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • juli.keep.pl