[ Pobierz całość w formacie PDF ]
że rodzice Alizy nigdy nie zechcą, żeby ona za mnie wyszła, i będą mieli rację.
Podobna historia jest opisana w jednej z książek Partra.
To doskonała książka powiedziała Aliza. Nie czytałeś jej,
Colinie?
I tak właśnie wygląda rozmowa z wami powiedział Golin. Jestem
pewien, że na to idą całe wasze pieniądze.
Chick i Aliza spuścili głowy.
To moja wina powiedział Chick. Aliza nie wydaje już ani grosza
na Partra. Odkąd jest ze mną, prawie wcale się nim nie zajmuje.
W jego głosie wyczuć można było wymówkę.
Kocham ciebie bardziej niż Partra odrzekła Aliza bliska płaczu.
Jesteś bardzo miła powiedział Chick. Nie jestem wart ciebie. Lecz
kolekcjonowanie Partra to moja słabość, a zwykły inżynier nie może sobie na
wszystko pozwolić.
Bardzo mi przykro powiedział Colin. Tak chciałbym, żeby wam
się wszystko dobrze układało. Rozłóżcie serwetki.
Pod serwetką Chicka spoczywał oprawny w skórę półskunksa egzemplarz
Wymiotów, a u Alizy gruby złoty pierścień w kształcie mdłości.
Och!... powiedziała Aliza.
Oplotła ramionami szyję Colina i ucałowała go.
Fajny z ciebie chłop powiedział Chick. Nie wiem, jak ci
dziękować; sam zresztą rozumiesz, że nie mogę ci podziękować, tak jak bym
chciał...
Colin poczuł się nieco podniesiony na duchu. Aliza była naprawdę piękna
tego wieczo-ra.
Jakich perfum używasz? zapytał. Chloe perfumuje się olejkiem z
podwójnie destylowanej orchidei.
Nie używam perfum powiedziała Aliza.
To zapach naturalny dodał Chick.
To cudowne!... Pachniesz lasem, w którym płynie strumyk i kicają małe
króliczki.
Opowiadaj nam o Chloe!... powiedziała Aliza mile połechtana.
Mikołaj wnosił przystawki.
Dzień dobry, Mikołaju powiedziała Aliza. Jak się masz?
Dziękuję odpowiedział Mikołaj.
Postawił tacę na stole.
Nie pocałujesz mnie? zapytała Aliza.
Nie krępuj się, Mikołaju powiedział Colin. Przeciwnie, sprawisz
mi wielką przyjemność, jeżeli zjesz z nami...
Och! Tak... potwierdziła Aliza. Zjedz z nami.
Pan wprawia mnie w zakłopotanie odparł Mikołaj. Nie mogę
zasiąść do stołu w tym stroju...
Posłuchaj, Mikołaju rzekł Colin. Idz się przebrać, jeśli chcesz,
lecz ja rozkazuję ci zjeść obiad razem z nami.
Dziękuję Panu odpowiedział Mikołaj. Idę się przebrać.
Pozostawił tacę na stole i wyszedł.
No więc? spytała Aliza co z Chloe?
Częstujcie się powiedział Colin. Nie wiem, co to jest, ale powinno
być niezłe.
Każesz nam czekać!... niecierpliwił się Chick.
Ożenię się z Chloe za miesiąc powiedział Colin. A tak chciałbym,
żeby to było już jutro!...
Och! westchnęła Aliza. Szczęśliwcy z was.
Colinowi było wstyd, że jest tak bogaty.
Posłuchaj, Chick. Czy chcesz trochę moich pieniędzy?
Aliza popatrzyła na Colina z czułością. Był tak miły, że widziało się w
żyłach jego rąk pulsujące błękitne i fiołkowe myśli.
Nie sądzę, aby to pomogło stwierdził Chick.
Mógłbyś poślubić Alizę powiedział Colin.
Jej rodzice nie zechcą powiedział Chick. A ja nie życzę sobie,
żeby się z nimi kłóciła. Jest jeszcze zbyt młoda...
Wcale nie jestem taka młoda powiedziała Aliza, prostując się na
wyściełanej ławie, żeby podkreślić swoje prowokujące piersi.
Jemu wcale nie o to chodzi!... przerwał Colin. Posłuchaj, Chick,
mam sto tysięcy dublezonów, dam ci jedną czwartą i będziesz mógł żyć
spokojnie. Będziesz dalej praco-wał i jakoś to się ułoży.
Nigdy nie będę mógł ci dostatecznie się odwdzięczyć powiedział
Chick.
Nie dziękuj powiedział Colin. Mnie nie interesuje szczęście
wszystkich ludzi, ale każdego z osobna.
Ktoś zadzwonił do drzwi.
Pójdę otworzyć powiedziała Aliza. Jestem w końcu najmłodsza,
sam mi to wypominałeś...
Podniosła się i jej stopki delikatnie zaszurały po sprężystym dywanie. To
był Mikołaj, który wszedł kuchennymi schodami. Teraz wracał odziany w
płaszcz z gęstego godonu w beżowo-zieloną jodełkę oraz w ekstra płaski
filcowy amerykański kapelusz. Miał rękawiczki z zaszlachtowanego prosiaka,
trzewiki z zawiesistego gawiala, a gdy zdjął płaszcz, pojawił się w całej
okazałości w marynarce z kasztanowego aksamitu z wybrzeżem kości słoniowej
i w naftowogranatowych spodniach o mankietach szerokich na pięć palców i
kciuk.
Och! zawołała Aliza. Ależ jesteś szykowny!...
Jak się masz, siostrzenico? Jak zwykle piękna?...
Pogłaskał ją po piersiach i biodrach.
Siadaj do stołu powiedziała Aliza.
Witajcie, przyjaciele rzekł Mikołaj, wchodząc do jadalni.
No powiedział Colin. Wreszcie zdecydowałeś się mówić po
ludzku!...
Jasne! potwierdził Mikołaj. To umiem również. Lecz powiedz
[ Pobierz całość w formacie PDF ]