[ Pobierz całość w formacie PDF ]

przekroczyła wyznaczoną granicę, wystawiając go na pokuszenie, ale za nic
się z tym nie zdradzi.
Jedli śniadanie, gdy zadzwoniła komórka Travisa.
 Mama?  Twarz mu pojaśniała.  Wracacie? Super. Będziemy na
lotnisku. Tak, poznasz Charlene, a ja... Hm, jak on się nazywa? No tak, Eric.
Jasne, że jestem bezczelny. Zawsze byłem. Pa.  Rozłączył się, spojrzał na
Charlene.  Wszystko już wiesz. Wspominałem ci, że moja mama prowadzi
barwne życie.
 Ma wielu przyjaciół?
 Bardzo wielu. Była w Paryżu z Erikiem, aktualnym absztyfikantem.
Jutro wracają.
Rano pojechali na lotnisko. Mieli sporo czasu, więc Travis kupił
kolorowy magazyn i przerzucał strony, gdy nagle znieruchomiał i wbił
wzrok w zdjęcie.
Zaintrygowana Charlene zerknęła przez jego ramię. Młoda, skąpo
ubrana kobieta leżała na kanapie. Miała zachwycającą figurę, lecz nie jej
apetyczne krągłości przemawiały najmocniej, a tęskne, obiecujące
spojrzenie.
Poczuła się dotknięta. Skoro ma grać rolę wiernej partnerki gwiazdora,
to Travis nie powinien publicznie ślinić się na widok innej kobiety.
 Hm...  powiedziała.
Travis podniósł głowę.
 Nie, to nie to, o czym myślisz. Na tym zdjęciu jest Cassie.
 Cassie? To ona...
 ... kazała Marcelowi spadać na drzewo  wszedł jej w słowo. 
Kiedyś była topową modelką.
89
R
L
T
 A teraz wróciła do zawodu.
 I to w jakim stylu! Biedny Marcel... Wątpię, by zdołał ją odzyskać.
 Ciekawa jestem, ile jej płacą  powiedziała w zadumie.  Pewnie
wystarczająco dużo, by czuła się niezależna.
 Tak to widzisz?  obruszył się żartobliwie.  Tylko pieniądze?
 Są ważne. Gdy zakończymy nasz układ, może kupię sobie młodego
kochanka.
 Byle nie pewnego kolesia o imieniu Lee.  Wiedział, że był to
absolutnie zbędny komentarz, lecz po wczorajszym wieczorze nie bardzo
potrafił zachować samokontrolę.
 Lee? Nie ma mowy. To już przeszłość.  Popatrzyła na zdjęcie. 
Gdybym wyglądała jak ona, nie musiałabym płacić. Mężczyzni pchaliby się
drzwiami i oknami.
 Apetyczna figura to jeszcze nie wszystko. Liczy się wiele innych
rzeczy.
 Akurat!  przekomarzała się.  To tylko uprzejma gadka. Wszyscy
faceci zwracają uwagę na figurę. Kobieta powinna mieć tu i ówdzie.
Chudzielce odpadają.
 Tak ci się wydaje?  Uniósł brwi.
 Bo tak jest.
 Kto ci to powiedział?
 Po prostu to wiemy. A jeśli nie, to szybko się dowiadujemy.
 Powiesz mi coś więcej na ten temat?
 Czemu nie? Skoro jesteśmy rodzeństwem, wiele ci mogę zdradzić.
 Rodzeństwem...  mruknął.
 Tak się umówiliśmy.
 Skoro już tak szczerze rozmawiamy, to powiem ci, że wiesz dużo
90
R
L
T
mniej, niż ci się zdaje. Niektórzy mężczyzni lubią być zaskakiwani.
Wlepiła w niego wzrok. Co to miało znaczyć? I ten dziwnie zmieniony
ton? Nagle w głośnikach zadudniła informacja, że samolot z Paryża
wylądował.
Chwila minęła. Pora powrócić do rzeczywistości.
Julia Franklin wyglądała niemal tak samo jak w swoich filmach sprzed
lat. Choć była dobrze po pięćdziesiątce, najwyżej można by jej dać ze
czterdzieści. Wdzięk dawnej gwiazdy też nie przeminął. Operacje plastyczne
i dbanie o siebie dają efekt, bez złośliwości pomyślała Charlene. To był styl
Hollywood w najlepszym wydaniu.
Powitanie z synem było gorące. Julia rzuciła się w jego stronę, głośno
wołając:
 Kochanie!
Travis zrobił to samo. Ku radości gapiów, którzy go poznali, padli
sobie w ramiona. Sympatyczny mężczyzna o twarzy cherubina, który
towarzyszył Julii, był po trzydziestce. Travis przywitał się z nim przyjaznie,
choć z lekkim dystansem. Z pewnością poznał wielu jego poprzedników.
Taksówka zawiozła ich do Bunker Hill, gdzie Julia miała dom. Był
kolorowy i nowoczesny. Charlene czuła na sobie uważny wzrok matki
Travisa, która wiele słyszała o nowej partnerce syna i aż ją skręcało z cie-
kawości.
Nim doszło do tego spotkania, Travis uprzedził Charlene:
 Powiedziałem jej tylko tyle, że poznaliśmy się w studiu i dobrze się
nam gadało. Nic nie wie o Lee.
Podczas posiłku Julia mówiła o Paryżu i Rzymie, gdzie spędziła
wakacje z Erikiem, który przysłuchiwał się jej opowieściom z lekkim
uśmiechem.
91
R
L
T
Gdy zjedli, Julia odciągnęła Charlene na bok i zaproponowała:
 Umówmy się jutro na lunch, dobrze? Oczywiście bez facetów. 
Uśmiechnęła się.  Zwykle bez nich radzimy sobie lepiej, prawda?
 Czasami tak  odparła rozbawiona Charlene.  Jednak bywają
przydatni. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • juli.keep.pl