[ Pobierz całość w formacie PDF ]
tetu w Osace.
Mam to w nosie powiedział po angielsku do San Francisco.
Całe to miasto to Thomasson. Może cała Ameryka to Thomasson. Jak oni
mogli pojąć to w Osace, w Tokio?
Hej, tam na dachu! zawołał ktoś. Yamazaki odwrócił się i zobaczył
czarnoskórego mężczyznę na szczycie plątaniny wsporników otaczających gór-
ny koniec windy Skinnera. Nieznajomy miał na sobie gruby tweedowy płaszcz
i szydełkową czapeczkę. Nic się wam nie stało? Jak się ma Skinner?
Yamazaki zawahał się, wspomniawszy Lovelessa. Jeśli Skinner lub ta dziew-
czyna mają wrogów, to jak ich rozpoznać?
Jestem Fontaine powiedział tamten. Chevette zadzwoniła do mnie,
kazała mi tu przyjść i sprawdzić, czy Skinner przetrwał burzę. Zajmuję się tu
przewodami, dbam o to, żeby jego winda chodziła.
Kąpie się teraz rzekł Yamazaki. Podczas burzy trochę się. . . pogubił.
Zdaje się niczego nie pamiętać.
Za pół godziny podłączę wam prąd. Chciałbym móc to samo powie-
dzieć wszystkim. Poszły cztery transformatory. Mamy pięciu zabitych i słyszałem
o dwudziestu rannych. Skinner ma kawę?
Tak.
Chętnie wypiłbym filiżankę.
Tak, proszę rzekł Yamazaki i skłonił się. Czarnoskóry uśmiechnął się.
Yamazaki pospiesznie zszedł po drabince. Skinner-san! Mężczyzna nazwi-
skiem Fontaine, to pana przyjaciel?
Skinner wciskał się w pożółkłą przeciwpotną bieliznę.
Beznadziejny partacz. Nadal nie ma prądu. . .
Yamazaki odsunął zasuwkę włazu i otworzył go. Po dłuższej chwili na dole
pojawił się Fontaine, niosąc w obu rękach zniszczone torby na narzędzia. Posta-
wiwszy jedną na podeście, a drugą zarzuciwszy na ramię, zaczął wchodzić.
Poszły ogniwa powiedział Skinner, gdy Fontaine wszedł przez właz,
wpychając przed sobą torbę. Stary miał na sobie co najmniej trzy flanelowe koszu-
le, nierówno powpychane za pasek wiekowych, wełnianych, wojskowych spodni.
Pracujemy nad tym, szefie rzekł Fontaine, wstając i wygładzając
płaszcz. Mieliśmy naprawdę silną burzę.
Tak mówi Scooter.
158
No, nie wciska ci kitu, Skinner. Dzięki. Fontaine wziął kubek z czarną
kawą i podmuchał na nią. Spojrzał na Yamazakiego.
Chevette mówi, że pewnie nie wróci tu przez jakiś czas. Wiesz coś o tym?
Yamazaki zerknął na Skinnera.
Nie ma z niej żadnego pożytku rzekł Skinner. Znów poszła z tym
zasraricem.
Niczego takiego nie mówiła. W ogóle nic nie mówiła. Jednak jeśli nie
pojawi się tu przez jakiś czas, będziesz potrzebował kogoś, kto zaopiekuje się
tobą.
Sam sobie poradzę.
Wiem o tym, szefie zapewnił Fontaine ale w twojej windzie jest
kilka usmażonych serwomechanizmów. Naprawienie ich zajmie mi kilka dni, przy
całym tym zamieszaniu, jakie tu mamy. Potrzebujesz kogoś, kto będzie wchodził
i schodził po schodkach. Przynosił ci jedzenie i wszystko.
Scooter może to robić.
Yamazaki zamrugał oczami.
Tak? Fontaine uniósł brwi, patrząc na Yamazakiego. Zostanie pan tu
i zajmie się Skinnerem?
Yamazaki pomyślał o swoim wynajętym mieszkaniu w wysokim wiktoriań-
skim domu, o czarnej marmurowej łazience większej od jego kawalerki w Osace.
Powiódł wzrokiem od Fontaine a do Skinnera, a potem z powrotem.
Jeśli Skinner-san sobie życzy, będzie to dla mnie zaszczyt.
Rób jak chcesz rzekł Skinner i zaczął metodycznie zdejmować pościel
z łóżka.
Chevette mówiła mi, że może pan tu być rzekł Fontaine.
Wspominała o jakimś facecie z uniwersytetu. . . Odstawił kubek na stół,
pochylił się i postawił obok niego swoją torbę z narzędziami. Powiedziała, że
możecie mieć kłopoty z nieproszonymi gośćmi. Rozpiął dwie klamry spina-
jące torbę i otworzył ją. Błysnęły narzędzia, rolki taśmy izolacyjnej. Wyjął jakiś
przedmiot owinięty naoliwioną szmatą, upewnił się, że Skinner nie patrzy, i we-
pchnął to za szklane słoiki na półce nad stołem. Postaramy się, żeby przez kilka
następnych dni nikt nieznajomy nie dostał się tu na górę powiedział do Yama-
zakiego, ściszając głos. Jednak to jest 38 Special, sześć kul z wydrążonymi
czubkami. Gdybyś go użył, to oddaj mi przysługę i wrzuć go do zatoki, dobrze?
Jest, hm. . . uśmiechnął się Fontaine niewiadomego pochodzenia.
Yamazaki pomyślał o Lovelessie. Przełknął ślinę.
Wytrzymacie tu jakoś?
Tak odparł Yamazaki. Tak, dziękuję.
Rozdział 28
Van
Była dziesiąta trzydzieści, zanim w końcu musieli wyjść na ulicę i tylko dlate-
go, że Laurie, którą Chevette poznała, kiedy przyszła tu pierwszy raz, powiedziała,
że niebawem pojawi się kierownik, Benny Singh, więc nie mogą tu dłużej zostać,
szczególnie, że jej przyjaciel wygląda, jakby zemdlał. Chevette powiedziała, że
rozumie i podziękowała jej.
Jak zobaczysz Sammy ego Sala powiedziała Laurie pozdrów go ode
mnie.
Chevette ze smutkiem kiwnęła głową i zaczęła potrząsać facetem. Zamruczał
i próbował odepchnąć jej dłoń.
Obudz się. Musimy iść.
Nie mogła uwierzyć, że opowiedziała mu to wszystko, ale po prostu musiała
to z siebie wyrzucić, żeby nie zwariować. Chociaż mówienie o tym niczego nie
rozwiązało, a po gadce Rydella wszystko wydawało się jeszcze bardziej skompli-
kowane. Wiadomość o tym, że ktoś wziął i zamordował tego dupka, wydawała się
nierealna, lecz jeśli tak się stało, to chyba wdepnęła głębiej w gówno niż kiedy-
kolwiek.
Zbudz się!
Jezu. . . Wstał, przecierając oczy.
Musimy iść. Wkrótce przyjdzie kierownik. Moja znajoma dała ci trochę
pospać.
Dokąd idziemy?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]