[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Montanę. W całym aucie pachniało szamponem i męskim ciałem. Ten
zapach przyprawiał ją o mrowienie. A do tego na jej widok
uśmiechnął się tym samym szelmowskim, beztroskim uśmiechem co
przed laty.
- Dzień dobry - powiedziała chłodno, aby podkreślić
profesjonalny dystans.
Reese przyjrzał jej się bezpardonowo. Widocznie podobała mu
się w takim stroju, bo miał zadowoloną minę. Wskazał na jej torbę, z
której wystawały katalogi.
- Widzę, że jesteś przygotowana.
- Próbki, kolory oraz parę moich pomysłów zilustrowanych
rysunkami.
Włączył silnik, wyjechali na autostradę. Z radia dobiegała
muzyka country.
- Podobasz mi się tak ubrana - powiedział, nie odwracając oczu
od drogi, po czym trochę przyspieszył. Eliza poczuła się,jakby się
cofnęła o sześć lat wstecz, kiedy dzień w dzień przemierzali z
73
Anula
ous
l
a
and
c
s
Reese'em olbrzymie odległości jego półciężarówką. Poczuła w sercu
radość.
Kiedy dojechali do lotniska, Reese poprowadził ją do
niewielkiego samolotu Gulfstream 200. Eliza usiadła w skórzanym
fotelu koloru kości słoniowej.
- Usiądz wygodnie - powiedział do niej. - Zajrzę do pilota.
Niedługo będziemy odlatywać.
Zniknął w kokpicie, a Eliza w nagłym przerażeniu wstrzymała
oddech. Co ona właściwie robi? Powrót do Montany tylko przywoła
dawne uczucia. Uczucia, które z takim wysiłkiem próbowała zabić. A
jednak była ciekawa nowego życia Reese'a i pragnęła ujrzeć jego
posiadłość na własne oczy. Perspektywa zobaczenia rozkładu domu i
udzielenia Reese'owi kilku rad co do aranżacji wnętrza stanowiła
pokusę nie do odparcia. Wielki dom otwierał tyle możliwości dla
dekoratora wnętrz! Eliza miała wiele pomysłów na to, jak uczynić z
budynku prawdziwy dom. Do tej pory nikt nie dał jej takiej szansy.
Gdy Reese wrócił, śmiejąc się z czegoś, co prawdopodobnie
powiedział mu pilot, serce zabiło jej mocniej. Pamiętała ten szczery i
głośny śmiech i radosne błyski w jego oczach, gdy coś go naprawdę
rozbawiło. Zawsze uwielbiała sprawiać, by był w takim nastroju.
- Zapnij pasy - powiedział, nadal się uśmiechając. -Startujemy za
dwie minuty.
- Dobrze - odpowiedziała. Reese usiadł naprzeciw niej.
74
Anula
ous
l
a
and
c
s
- Mam do przejrzenia kilka dokumentów - powiedział, gdy już
byli w powietrzu. Pokazał jej widok za oknem. -Zobacz, jaki piękny
widok. Będziemy w Montanie, zanim się spostrzeżesz.
Rozłożył przed sobą stolik, który służył mu również za biurko, i
zagłębił się w studiowaniu papierów, a Eliza rozkoszowała się
widokiem, zarówno tym za oknem, jak i tym naprzeciwko.
Reese wydawał się całkowicie pogrążony w pracy i sprawiał
wrażenie, jakby mu chodziło wyłącznie o interesy, a relacje z Elizą
były czysto koleżeńskie. Eliza nie mogła się oprzeć uczuciu
rozczarowania. W końcu nie dalej jak wczoraj wieczorem myślami
był jak najdalej od interesów. Nie mogła go rozgryzć. Wcześniej była
przekonana, że Reese'owi bardzo zależy na rozwodzie, ale teraz miała
co do tego wątpliwości.
Przez te sześć lat wiele się w jej życiu zmieniło, ale kiedy
wczoraj wieczorem znalazła się w jego ramionach, czas się cofnął i
poczuła się dokładnie tak szczęśliwa jak wtedy.
Przed dziewiątą byli już na lotnisku Gallatin w Bozeman. Reese
wyprowadził ją z samolotu i wsadził do swojego auta, tym razem nie
eleganckiego jaguara, ale zwykłego yukona.
- Zapnij kurtkę. Jest przymrozek.
Reese sięgnął po swojego ulubionego stetsona, który leżał na
tylnym siedzeniu, i spojrzał na Elizę. Nie mógł się powstrzymać od
uśmiechu.
- Założę się, że nie miałaś na sobie takich ciuchów od lat.
Eliza roześmiała się.
75
Anula
ous
l
a
and
c
s
- Nieprawda - powiedziała, gdy ruszyli. - Przewodniczyłam
kiedyś imprezie charytatywnej dla dzieci ze szpitala. Wszyscy się tak
ubraliśmy, uczyliśmy się łapania na lasso, śpiewaliśmy piosenki
country i tańczyliśmy.
- Gdzie? Na sali balowej? - zapytał, drażniąc się z nią.
- Nie, nie na sali balowej - powiedziała, udając oburzenie. - Na
ranczu Burta Candlewooda. Omal nie stracił syna, który był ciężko
chory - powiedziała, a jej głos zadrżał.
Wspomnienie cierpienia tej rodziny nadal wywoływało w niej
współczucie. Eliza zawsze pragnęła mieć dzieci. Naprawdę je
uwielbiała. Nie potrafiła sobie wyobrazić bólu z powodu straty
własnego dziecka. - Zebraliśmy wtedy naprawdę dużo pieniędzy.
Reese odwrócił wzrok od drogi i spojrzał na nią uważnie.
Eliza oplotła się ramionami, nie mogąc powstrzymać drżenia
ciała.
- Mam w domu cieplejsze rzeczy - powiedział do niej
uspokajająco.
- Powinnam się była domyślić, że o tej porze roku pogoda
szybko się zmienia.
Dwadzieścia minut pózniej Reese zatrzymał się na niewielkim
wzgórzu. Eliza podążyła za nim wzrokiem. Przed nimi rozciągała się
aleja, którą wyznaczały smukłe topole. Aleja prowadziła do
olbrzymiego domu, którego widok zaparł Elizie dech w piersi. Dom w
stylu Nowej Anglii, z kamienia, którego ozdobę stanowiły pięknie
rzezbione, oszklone okna tworzące przednią ścianę dużego pokoju.
76
Anula
ous
l
a
and
c
s
Budynek wykończony był drewnem cedrowym, które dodawało mu
uroku. Gdy Reese podjechał krętą kamienistą drogą pod dom, na
widok wejścia do domu Eliza westchnęła z zachwytu.
-Och...
Och? Tylko tyle umiała z siebie wykrztusić na widok domu, za
którego urządzenie gotowa byłaby w tej chwili oddać wszystko?
Pięknie się wijące dębowe schody wiodły ku dwuskrzydłowym
drzwiom zrobionym w stylu starych europejskich dworków. Ale
najbardziej niesamowity był pomysł oszklenia salonu. Odnosiło się
wrażenie, jakby salon po części był oranżerią, a po części należał do
ogrodu. To salon z kominkiem, na którego urządzenie miała już kilka
pomysłów.
- Chodz, oprowadzę cię - zaproponował i Eliza wyskoczyła z
samochodu.
- Nigdy dotąd nie widziałam takiego projektu domu. Jest
wspaniały, Reese - powiedziała i ruszyła w stronę salonu. Przystanęła
i okręciła się wokół własnej osi, oglądając otoczenie domu.
- Przyznam się, że to mnie właśnie przekonało do tej posiadłości.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]