[ Pobierz całość w formacie PDF ]

dowie się, że przeżył i w jakim jest szpitalu, i na pewno spróbuje znowu się go pozbyć.
- Niech pan słucha - podjął - nie mam zamiaru stąd uciekać. Chodzi mi tylko o portfel.
Martwię się o kilka rzeczy, które w nim trzymam: książeczka czekowa, karty kredytowe.
Lekarz przypatrywał mu się w skupieniu przez kilka chwil.
- Siostro, czy rzeczy pacjenta są tutaj?
- Muszą być - stwierdził David - inaczej nie znałby pan mojego nazwiska. W hotelu
wpisałem się pod fałszywym.
Lekarz wymienił spojrzenia z pielęgniarką.
- Chyba nie sądzi pan, że mógłbym ubrać się w portfel, prawda? - powiedział David.
- W porządku - zgodził się doktor. Skończmy już z tym. Przez następne kilka minut
David odpowiadał na różne pytania. Potem został sam. Pielęgniarka wróciła wkrótce z jego
portfelem.
Przez dłuższą chwilę stała przy łóżku, ze wzrokiem wbitym w podłogę.
- Chce pani coś jeszcze? - spytał w końcu David.
- Ja... ja nie wiedziałam, kim pan jest. Kiedy odpowiadał pan na pytania doktora,
przypomniałam sobie, że to pan jest tym dziennikarzem, którego żona i córka zginęły w
wypadku. Widziałam pana w telewizji tamtego wieczora, kiedy... no, wie pan, co chcę
powiedzieć. Bardzo mi przykro.
Odwróciła się i prawie że wybiegła z pokoju.
David sprawdził zawartość portfela. Niczego nie brakowało. Teraz potrzebował tylko
jakiegoś ubrania. Krzywiąc się z bólu wstał z łóżka i trzymając się za obolałe żebra spróbował
podejść do okna. Zapomniał o kroplówce i w rezultacie musiał rzucić się do tyłu, żeby złapać
upadający stojak. Poczuł gwałtowne zawroty głowy. Przysiadł na kilka minut na skraju łóżka.
Napił się wody, żeby trochę złagodzić nieznośne drapanie w gardle, wyszarpnął igłę
kroplówki i wreszcie podszedł do okna.
Był na czwartym piętrze starego, wiktoriańskiego gmachu szpitala. W dole rozpoznał
Pread Street. A więc przywieziono go do szpitala św. Marii w Paddington. Jego izolatka
znajdowała się na specjalnie chronionym oddziale, gdzie trzymano zakaznie chorych albo
wymagających policyjnego nadzoru pacjentów, takich jak terroryści z IRA, przestępcy,
politycy. Zastanawiał się, dlaczego znalazł się właśnie tutaj? Czyżby Spear maczał w tym
palce?
Leżąca w dole ulica roiła się od samochodów, niebo szybko ciemniało: zbliżał się
wieczór. Było około piątej po południu. To znaczyło, że przebywał w szpitalu już od jakichś
ośmiu godzin. Wystarczająco długo, żeby Spear zdążył zaaranżować przeniesienie go z sali
ogólnej do izolatki.
Przed szpitalem zatrzymało się czerwone porsche. Kierowca wysiadł i skierował się
wprost do bocznego wejścia.
Vercoe.
ROZDZIAA DWUDZIESTY CZWARTY
David pokuśtykał do drzwi, ale był zbyt osłabiony, by dojść do nich o własnych siłach.
Musiał chwycić się poręczy łóżka, żeby nie upaść. Umysł miał jasny, ale nogi jak z galarety, no
i ten ostry ból przeszywający klatkę piersiową. Wahał się, czy nie wezwać lekarza, lecz było już
na to za pózno. Zlustrował całe pomieszczenie. Musi zaskoczyć Vercoe a, zaatakować jako
pierwszy. Jedyną rzeczą, którą miałby siłę podnieść, był blaszany basen stojący przy drzwiach.
David podszedł i wziął go do ręki: okazał się lekki, chyba za lekki, żeby można nim komuś
zrobić krzywdę.
Zajął pozycję za drzwiami. Czekając modlił się, by nogi wytrzymały napięcie.
Pół minuty pózniej drzwi uchyliły się lekko. Poczuł miękkość w kolanach. Drzwi
otwarły się szerzej. Szczęk metalu. Zobaczył wjeżdżający przez drzwi wózek. A więc Vercoe
przebrał się za pracownika szpitala! David uniósł basen tak wysoko, jak tylko mógł. Z całej siły
zamachnął się w stronę postaci, która pojawiła się zaraz za wózkiem. Usłyszał stłumiony
odgłos, kiedy blaszane naczynie uderzyło o czaszkę.
Jego ofiara wydała słaby jęk i osunęła się na ziemię. To nie był Vercoe. To była
pielęgniarka.
David nie zdążył jeszcze otrząsnąć się ze zdziwienia, gdy drzwi otwarły się ponownie.
Tym razem stał w nich Vercoe. Z kabury pod pachą wyciągnął krótkolufowego colta, model 38
Detective Special.
Zamknął za sobą drzwi, zauważył nieprzytomną pielęgniarkę i wyszczerzył się w
uśmiechu.
- Brawo! - powiedział.
Podrzucił rewolwer w górę i złapał go za lufę.
- Pora na lekarstwo, panie Cauley.
David wciąż jeszcze trzymał w ręce wgnieciony z jednej strony basen. Próbował unieść
go, kiedy Vercoe ruszył w jego kierunku, ale nie starczyło mu sił. Vercoe podniósł broń,
szykując się do zadania ciosu kolbą.
W ostatniej chwili David uderzył go blaszanym naczyniem w genitalia.
Napastnik stracił oddech i padł na kolana. David uderzył go po raz drugi, tym razem w
głowę. Vercoe przewrócił się i stracił przytomność.
David cofnął się i usiadł na łóżku. Basen wysunął mu się z dłoni i upadł na podłogę.
Zbierając resztki sił David wstał, ściągnął z Vercoe a ubranie i włożył je na siebie.
Poplamiony, kremowy garnitur niezbyt na niego pasował, spodnie były dobre kilkanaście
centymetrów za krótkie. Najwięcej kłopotów sprawiły mu buty: musiał zgiąć palce stóp, żeby
się w nie zmieścić. Colta włożył do kieszeni razem z kluczykami od samochodu.
Podszedł do drzwi i lekko je uchylił. Wyjrzał na korytarz. Doktor stał przed sąsiednią
izolatką, rozmawiając z pielęgniarką. David zamknął drzwi i oparł się o nie plecami.
Ogarnęła go fala przemożnej senności. Czuł się zmęczony, piekielnie zmęczony. Jeśli
kiedykolwiek wydostanie się z tego szpitala, będzie spał przez...
Jakaś dłoń złapała go za kostkę i próbowała pociągnąć. Z trudem powstrzymał okrzyk
zaskoczenia.
Vercoe był przytomny, ale tylko częściowo. Oczy miał wywrócone do góry. David
wyciągnął rewolwer. Vercoe dostrzegł to i otworzył usta do krzyku. Drgnął i ponownie stracił
przytomność, kiedy David uderzył go kolbą w głowę.
Pielęgniarka też zaczynała się budzić.
Schował broń, podszedł do drzwi i znowu wyjrzał na korytarz. Doktor stał w tym
samym miejscu, ale był teraz odwrócony plecami.
David wyszedł z pokoju i skierował się w stronę przeciwną do tej, gdzie stał lekarz.
Przeszedł przez wahadłowe drzwi i znalazł się przed służbową windą. Nacisnął guzik
wezwania.
Usłyszał za sobą krzyk:  Doktorze! . To pielęgniarka całkowicie odzyskała [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • juli.keep.pl