[ Pobierz całość w formacie PDF ]
domu trzaskały drzwi i padały deklaracje: Już nigdy tu nie wrócę".
Przygryzła wargę. Wszyscy tak reagowaliśmy, oczywiście, oprócz mamy.
Widząc smutek w jej oczach, Matt delikatnie ją objął.
127
RS
Byłaś dzisiaj rewelacyjna dla chłopaków Julie powiedział. Jak mało
kto okazałaś im zainteresowanie. Nie miałem pojęcia, że Ty interesuje się
maszynami, mimo że spotykam go od sześciu lat, a ty jesteś tu dziesięć dni i
już podbiłaś tyle serc.
Ale nie wszystkie. Patrzyła mu prosto w oczy.
Gdy dostrzegł maleńki okruszek na jej wardze, zawrzało w nim. Zdał
sobie sprawę, że powstrzymanie się, by go nie scałować, będzie wymagało od
niego heroicznego wysiłku woli.
Masz okruszek na wardze zauważył zmienionym głosem.
Tak? Oblizała się. Już?
Nie mógł oderwać od niej wzroku.
Nie... nie cały.
A teraz?
Jeszcze tutaj. Wskazał na dolną wargę.
W chwili, gdy jej dotknął, musnęła go językiem. Podziałało to na niego
jak elektrowstrząs. I nim zdążył się opamiętać, wpił się w jej usta.
Przyjęła to z westchnieniem zachwytu, a ciężar jego napierającego ciała
jak błogosławieństwo. Obejmował ją udami, ale gdy podniecenie przybrało na
sile, jednym ruchem wsunął się jej między nogi. Czuła jego nabrzmiałą
męskość i tętniące w żyłach pożądanie. Pierwszy raz doświadczała takiej
lawiny emocji. Kipiała w niej miłość i żądza.
To jest miłość? Na moment oprzytomniała, lecz gdy wsunął jej dłonie
pod bluzkę, zadrżała. %7łyła tyle lat, nie zaznawszy takiej szalonej namiętności?
Ku swojemu zdziwieniu czuła, jak po raz pierwszy w jej życiu wszystkie
jej zakończenia nerwowe niecierpliwie domagają się dotyku jego palców, warg
i języka. Wyszarpnęła mu koszulę spod paska, żeby nareszcie poczuć pod
palcami twarde mięśnie jego torsu. Powoli zsuwała dłonie coraz niżej, aż
128
RS
rozpięła mu spodnie. Był tak podniecony, że czuła ten zapach na jego skórze.
Wszystkie jej zmysły oszalały, gdy naocznie się przekonała, jak bardzo jej
pożąda.
Zsunęła się niżej, żeby go posmakować. Dawniej ten akt ją peszył, ale
tym razem wydał się jej absolutnie naturalny, szedł w parze z tym, co czuła,
więc nie wahała się ani przez chwilę. Czuła, że Matt zadrżał, pobudzony tą
pieszczotą, ale nie odrywała od niego języka ani warg. Nagle on jednak
odsunął się, unikając jej wzroku i nie patrząc w kierunku półki nad kominkiem,
skąd obserwowały go oczy nieżyjącej narzeczonej.
Przepraszam mruknął, zapinając spodnie. To niewybaczalne.
Sprzeczne emocje targające Kellie sprawiły, że nie mogła wydobyć z
siebie głosu. Wydawało się jej, że pragnęli tego samego. yle zrozumiała jego
intencje? Wstyd kazał jej odwrócić od niego wzrok, ale on zajrzał jej w oczy.
Kellie, to się nie powinno wydarzyć wykrztusił ze ściągniętymi
brwiami. Sama o tym wiesz. Mamy razem pracować, ale to wcale nie znaczy,
że mamy iść do łóżka. Tego nie ma w kontrakcie.
Ale mnie całowałeś... Myślałam... że ci się podobam. Pierwszy raz
poczułam coś takiego... Wydawało mi się, że coś nas łączy. Twój pocałunek
pokazywał...
Podrapał się w głowę.
Nie wolno ci mnie kochać.
Nawet nie ważył się o tym myśleć. Dała się ponieść emocjom i teraz na
pewno się tego wstydzi. Za parę dni zobaczy ten epizod w odmiennym świetle,
ale on musi pomóc jej wyjść z honorem z tej krępującej sytuacji. Jeśli
cokolwiek ma ich połączyć, Kellie powinna lepiej go poznać.
To przez nią, prawda? zapytała.
Kellie, nie rób tego poprosił. Nie komplikuj.
129
RS
Wstała, podeszła do kominka i odwróciła fotografię Madeleine.
Teraz jesteś wolny?
Spiorunował ją wzrokiem.
Nie o nią chodzi mruknął.
Stanęła przed nim i dzgnęła go palcem w tors.
Matt, ty żyjesz, a ona umarła. U mar ła. Na to nie masz najmniejszego
wpływu. Jedyne, co możesz zmienić, to zacząć nowe życie.
Odtrącił jej rękę.
Nie chcę tego. Nie chcę komplikacji. Jak się zastanowisz, to i tobie to
nie jest potrzebne.
Oczywiście, że chcesz! wybuchnęła. Gdybyś nie chciał, to byś tak
nie zareagował.
Nie byłaś na wykładzie o popędzie płciowym u mężczyzn? odciął się.
Byle która może osiągnąć taki sam efekt jak ty. To nie ma nic wspólnego z
emocjami, to czysta fizjologia!
Przepraszam szepnęła upokorzona. yle zinterpretowałam twoje
sygnały. Zrzuć to na karb mojego braku doświadczenia...
Dajmy temu spokój odezwał się łagodnym tonem. Wydarzenia
dzisiejszego dnia obojgu nam dały się we znaki. W takich sytuacjach hamulce
często puszczają.
Podeszła do drzwi.
Nie mam ochoty na kolację. Jestem wykończona. W takim stanie
zdarza mi się zachowywać irracjonalnie.
Kellie, to nie twoja wina. To ja cię sprowokowałem. Przepraszam.
Przekroczyłem pewną granicę, więc nic dziwnego, że sobie coś pomyślałaś.
Każda kobieta tak by to odebrała.
130
RS
Matt, musisz ją sobie odpuścić. Zatrzymała się w drzwiach. Musisz
się od niej uwolnić.
Patrzył za nią rozdarty między chęcią jej posiadania a chęcią odwrócenia
zdjęcia Madeleine.
W końcu dopił wino, ale fotografii nie przestawił. Uznał, że jak na jeden
dzień, Madeleine widziała wystarczająco dużo.
Następnego dnia Kellie wcześnie stawiła się w przychodni. Po drodze
minęła dom Tima, nadal ogrodzony taśmą.
Jak ma się Ruth? zapytała recepcjonistkę.
Teraz jest z nią Matt.
Policja coś już ustaliła?
Nie. Ciągle pracują.
Wiem, widziałam ich, przejeżdżając tamtędy. Kellie westchnęła.
Kiedyś wiodłam takie normalne nudne życie...
Lepiej zadzwoń do rodziny, żeby ich uspokoić doradziła Trish,
podając jej gazetę. Będą się niepokoić, jak to przeczytają.
Wczoraj rozmawiałam z ojcem. Dobrze, że ubiegła prasę. Kazał mi
natychmiast wracać do Newcastle.
Opuścisz nas? zmartwiła się Trish.
Skądże. Podpisałam kontrakt, więc dotrwam do końca. Mimo że tak
potwornie się zbłazniłam, pomyślała.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]