[ Pobierz całość w formacie PDF ]

światu, że należy do niego, ale nie mógł. Wiedział, jaki los by
ich czekał. Ona nie zniosłaby psychicznej presji ze strony
całego miasteczka. Nękaliby ją, niszczyli jej własność, a może
nawet podpaliliby jej dom. Nie miała o tym wszystkim pojęcia.
- Jedz do domu. - To zabrzmiało jak prośba. - Może... kiedy
to wszystko się wreszcie skończy... - Nie mógł się opanować,
wyciągnął rękę i lekko pogładził ją po włosach. Nie, lepiej nie
dawać żadnych obietnic, pomyślał. Kto wie, jak potoczą się
dalej sprawy.
To jej wystarczyło, o nic więcej nie pytała. Wiedziała, że nie
jest mu obojętna. Wiedziała, że jest dla niego ważna.
- Chciałabym, żebyś obciął włosy - powiedziała nagle.
- Słuchami - zdziwił się Wolf.
- Dobrze usłyszałeś, chcę, żebyś obciął włosy. Wcale nie
nosisz takiej fryzury dlatego, że jesteś Indianinem, lecz po to,
by prowokować białych, żeby przypadkiem nigdy nie
zapomnieli, że w twoich żyłach płynie indiańska krew.
Wyglądało na to, że jeśli jej tego nie obieca, nie ruszy się z
miejsca.
- W porządku - mruknął pod nosem - obetnę.
82
- Zwietnie. W takim razie - wspięła się na palce i
cmoknęła go w policzek - dobranoc. Dobranoc, Joe.
Następnego poranka wszyscy w miasteczku rozprawiali tylko
o zgwałconej dziewczynie. Jej nazwisko znalazło się na ustach
wszystkich mieszkańców Ruth. Okazało się, że tą dziewczyną
była Kathy Teele, której młodsza siostra, Christa, uczyła się w
klasie Mary. Podobno państwo Teele byli strasznie załamani.
Mary spotkała w sklepie Dottie Lancaster w towarzystwie
młodego mężczyzny. Domyśliła się szybko, że to jej syn.
- Dzień dobry, Dottie - starała się być dla niej bardzo
miła, choć tak naprawdę wcale za nią nie przepadała.
- Witaj, słyszałaś już o pannie Teele? - Dottie wydawała
się być mocno podenerwowana.
- Oczywiście, o niczym innym się tu dziś nie mówi.
- Aresztowali tego Indianina, ale niestety musieli go
wypuścić. Mam nadzieję, że będziesz teraz bardziej ostrożna w
doborze towarzystwa. To takie nieroztropne z twojej strony
spotykać się sam na sam z tym młodym Mackenziem...
- Nie wiem, o czym mówisz. - Mary za wszelką cenę
starała się opanować drżenie głosu. - Wolf nie był
aresztowany. Tylko go przesłuchali na posterunku. Ma alibi.
Był w tym czasie na ranczo pana Wally'ego Rasco i pan Rasco
to potwierdził.
- Tak, tak, wierz w to. Raz już siedział za gwałt, sąd go
skazał.
- Ale to była przecież okropna pomyłka sądowa i już
dawno oczyszczono go z wszelkich zarzutów... Siedział dwa
koszmarne lata za kogoś innego, którego złapali dopiero po
dwóch latach i nie był to wcale Indianin, tylko jakiś ciemny
Włoch...
- A tam! To słowa tego Indianina, ale wiedz o tym, że
wypuścili go warunkowo i taka jest prawda. - Dottie odsunęła
się z niesmakiem. - Zadajesz się z nimi, odkąd się tu tylko
83
pojawiłaś. Pamiętaj, kto śpi z psami, łatwo złapie pchły. To
brudna, indiańska hołota... Lepiej uważaj, co robisz...
- Milcz! Ani słowa więcej! - oburzyła się Mary. Aż
swędziała ją dłoń, żeby wymierzyć tej kobiecie policzek. -
Wolf Mackenzie to porządny człowiek, ciężko pracuje i nie
zasługuje na taką opinię. A tobą kieruje zwykła ludzka głupota
i chorobliwa nienawiść.
Dottie poczerwieniała ze złości, jednak w oczach Mary było
coś takiego, jakaś dziwna determinacja, która spowodowała, że
zamilkła.
- Zdaje się, że ściągniesz na siebie kupę problemów, moja
droga - syknęła tylko.
- Straszysz mnie?
- Daj już spokój, mamo - odezwał się towarzyszący jej
młody mężczyzna i pociągnął ją za ramię.
- Zapamiętaj sobie, co ci powiedziałam - rzuciła przez
ramię i oboje wyszli ze sklepu.
Mary wzięła kilka głębokich oddechów i już chciała podejść
do najbliższego regału, gdy zauważyła, że oczy wszystkich
obecnych w sklepie klientów skierowane są właśnie na nią. Nie
miała najmniejszych wątpliwości, że słyszeli każde słowo.
Pomyślała, że jeszcze dziś całe miasteczko będzie znało
wszystkie szczegóły zajścia z Dottie.
Ruszyła w stronę kolejnych regałów i tam natknęła się na
Cicely Karr. Pamiętając jej zachowanie na zebraniu w szkole,
uznała, że powinna podzielić się z nią radosną wiadomością o
sukcesie Joego.
- Dzień dobry, dostałam wczoraj wiadomość od senatora
Allarda. Będzie rekomendował Joego do Akademii
Wojskowej.
Wbrew jej oczekiwaniom, pani Karr wyglądała na [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • juli.keep.pl