[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wyrazem twarzy. Delikatnie pogłaskał ją po policzku. Poczuła, że pod
wpływem jego dotyku przestaje nad sobą panować.
- To wszystko jest takie trudne, Sam - westchnęła, przytulając się do nie-
go.
- A może ja wcale nie chcę, żeby było łatwe - szepnął, obejmując Geor-
gię ramionami.
Zaczął ją całować tak namiętnie, że choć przez cały czas pamiętała, iż nie
powinna do tego dopuścić, przywarła do niego jeszcze mocniej i odwza-
jemniła pocałunek.
- Och, Georgia - powiedział zduszonym głosem. - Czy wiesz, jak bardzo
cię pragnę?
- Ja też cię kocham, Sam - wyznała, tuląc się do niego.
Poczuła,, jak po tych słowach uścisk jego ramion wyraznie zelżał. Nagle,
zupełnie nieoczekiwanie, odsunął się od niej.
- Nie chciałem, żeby tak się stało - rzekł z zakłopotaniem.
Georgia patrzyła na niego z niedowierzaniem. Nie mogła pojąć, że tak
szybko próbował ze wszystkiego się wycofać. Jeszcze przed chwilą...
- Sam, o co chodzi? Co się stało? - spytała zrozpaczonym głosem.
- To nie twoja wina - odparł, potrząsając głową. - Nie powinienem dopu-
ścić, żeby do tego doszło.
- Czy tylko o to chodzi, Sam, że posunęliśmy się za daleko?
- Nic nie rozumiesz - odpowiedział głucho.
- Mylisz się - szepnęła i poczuła, że łzy cisną jej się do oczu, - Rozu-
miem, co się z tobą dzieje. Wiem, co musisz czuć, ale... ale nie ma powodu,
S
R
żebyś czuł się winny. - Zcisnęła go mocno za rękę. - Jesteś człowiekiem.
Masz prawo do uczuć. Nie zdradzasz swojej miłości do Megan. Wiem, jak
bardzo ją kochałeś...
- A więc myślisz, że to dlatego...? - przerwał jej gwałtownie. - Wydaje ci
się, iż ubzdurałem sobie, że do końca życia pozostanę wierny Megan? Je-
steś w błędzie... Odczuwam wiele najróżniejszych uczuć w stosunku do
mojej byłej żony, ale, wierz mi, miłość do nich nie należy. Zniszczyła ją
bardzo dawno temu...
- Nie rozumiem... - Patrzyła na niego z rosnącym zdumieniem.
Ryker uśmiechnął się drwiąco.
- Założę się, że wierzysz, iż małżeństwo to raj, a ludzie są wierni małżeń-
skiej przysiędze do grobowej deski. To bardzo ładna teoria, Georgia, ale
niestety nie zawsze sprawdza się w praktyce. Do tego trzeba dwojga...
- Sam, tak mi przykro...
- Nie potrzebuję twojego współczucia - powiedział szorstko. - Megan nie
chciała małżeństwa - mówił dalej ściszonym głosem - chciała tylko po-
twierdzenia społecznego statusu, a ja, jako lekarz, doskonale nadawałem się
do tej roli. Przez pierwszy rok wydawało mi się, że jest wspaniale. Dopiero
pózniej odkryłem, że jest dwu-licową, podłą suką. - Widząc, że Georgia pa-
trzy na niego z przerażeniem, roześmiał się cynicznie. - Do tej pory nie
mogę się nadziwić swojej naiwności. Przez cały czas miałem klapki na
oczach.
- Sam, naprawdę nie musisz...
- Być może powinienem wcześniej coś zauważyć - ciągnął dalej. - Od
początku małżeństwa ciężko pracowałem, chcąc zdobyć dla niej wszystko,
S
R
czego, jak mi się wtedy wydawało, pragnęła. Pracowałem dziewięćdziesiąt
godzin tygodniowo... aby zapewnić jak najlepszą przyszłość nam obojgu. -
Spojrzał ironicznie na Georgię. - A ona przez cały ten czas spotykała się z
kimś innym, z kimś, kogo uważałem za przyjaciela...
- Przestań, proszę... - Objęła go mocno ramionami.
- Nie lituj się nade mną, Georgia. Nie potrzebuję niczyjej litości. Mam
już to wszystko za sobą...
Nie zwracając uwagi na jego sprzeciwy, przytuliła go do siebie i poczuła,
jak szybko bije mu serce.
- I dlatego wyjechałeś do Etiopii?
- Tak, to był najważniejszy powód mojego wyjazdu. Po odejściu Megan
próbowałem skoncentrować się na szpitalnych obowiązkach, by przestać o
niej myśleć, ale nic nie było już takie samo. Musiałem zacząć wszystko od
początku. Przeczytałem ogłoszenie o pracy w Afryce, złożyłem podanie.
Najpierw podpisano ze mną krótkoterminowy kontrakt. - Uśmiechnął się
smutno. - A potem postanowiłem zostać...
- Kochasz tę pracę, prawda?
Sam skrzywił się.
- Powiedziałbym raczej, że mam do niej niejednoznaczny stosunek. Kie-
dy wszystko idzie dobrze, mam poczucie, że to, co robię, czemuś służy.
Kiedy tak nie jest, zastanawiam się, po jakie licho tu siedzę. To, co tu robię,
niczego w rzeczywistości nie zmienia. W gruncie rzeczy mógłbym jeszcze
dziś spakować się i wrócić do domu.
- Przecież wiesz, że to nieprawda! Abu nie urodziłaby zdrowego dziecka,
gdybyś nie przekonał jej, że powinna przyjść do szpitala. Wiele z tych
S
R
dziewcząt nie mogłoby wrócić do swoich wiosek z podniesionym czołem,
gdyby w twoim szpitalu nie przeprowadzano operacji pęcherza.
- To nie jest zasługa jednego człowieka, Georgia.
- Tego nie mówię - zaperzyła się. - Mówię tylko, że powinieneś docenić
to, co robisz. Nie bądz dla siebie taki surowy. To na tobie spoczywa naj-
większa odpowiedzialność. Bez ciebie ten szpital przestałby istnieć.
Ryker roześmiał się cicho.
- Czy aby trochę pani nie przesadza, doktor Maxwell?
- Jesteś nam wszystkim bardzo potrzebny, Sam. Być może nie zdajesz
sobie z tego sprawy, ale to prawda.
W jego oczach pojawił się jakiś cieplejszy błysk. Przyciągnął Georgię do
siebie i głaszcząc delikatnie jej włosy, wyszeptał:
- A ja potrzebuję w tej chwili tylko jednego: ciebie. Nie jestem tylko pe-
wien, czy potrafię być takim mężczyzną, jakiego chciałabyś we mnie wi- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • juli.keep.pl