[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Mniejsza niż stracić całe zbiory. Trzeba zaorać i poczekać, aż słońce
wysuszy ziemię. No i oczywiście przez cały czas trzeba pobierać próbki
korzeni z pozostałych pól.
Logan podziękował staremu profesorowi, pożegnał się i wyszedł w żar
południa.
W Shreveport spędził już tydzień i nie było dnia, ba, nawet godziny, by nie
myślał o Nicole. Codziennie spotykał się ze starymi znajomymi, lecz ze
zdumieniem stwierdził, że wielkomiejski gwar bardzo go nuży. A jeszcze
niedawno nie potrafił sobie wyobrazić życia poza Shreveport. Teraz tęsknił za
plantacją i za... Nicole.
Jeśli tak właśnie objawia się miłość, pomyślał, to wpadłem po uszy.
Próbował myśleć o innych rzeczach, bawić się, a nawet upić, ale nic nie
pomagało. Nie potrafił zapomnieć o Nicole.
Dość tego, ty głupcze, dość, zbeształ się w duchu i skierował kroki na
parking, na którym zostawił samochód. Co rano wkładał do bagażnika torbę z
rzeczami, od paru dni bowiem nosił się z zamiarem powrotu na plantację.
Tym razem podjął ostateczną decyzję. Pora już wracać i ratować resztę upraw.
Wcale nie o to ci chodzi, szepnął mu wewnętrzny głos.
- Wiem, wiem! - powiedział to tak głośno, że obejrzała się za nim grupka
mijających go przechodniów. Usłyszał za sobą ich głośny śmiech. Jemu wcale
nie chciało się śmiać, bo sprawa była zbyt poważna. Miał podjąć decyzję,
która zmieni jego życie. Zawsze zakładał, że do śmierci pozostanie wolnym
człowiekiem, nie skrępowanym żadnymi więzami. Los chciał inaczej, nie było
sensu dłużej się oszukiwać.
RS
86
Jak powinien postąpić po powrocie na plantację? Czy powinien bez słowa
wziąć Nicole w ramiona, czy też zaprosić ją do gabinetu na rozmowę? A
może lepiej zaczekać, aż ona zrobi pierwszy krok?
- Dzięki Bogu, wróciłaś! - wykrzyknęła Darcy, widząc Nicole wchodzącą
do domu. - Już zaczynałam się martwić.
- Dlaczego? Czy coś się stało? - Podała gospodyni ociekającą deszczem
parasolkę, a następnie zrzuciła z ramion płaszcz przeciwdeszczowy.
- Nic się nie stało, ale jest ciemno i leje jak z cebra już od dobrej godziny.
Martwiłam się o ciebie... Drogi są mokre i śliskie...
Nicole wyjaśniła powody swego spóznienia:
- Po pracy zatrzymałam się w supermarkecie, by kupić prezent dla
szczęśliwej młodej mamy, dla tej księgowej, którą zastępuję. Właśnie urodziła
córeczkę. Nie wiedziałam, co wybrać, więc w końcu kupiłam pieluchy... -
Nicole nie przyznała się jednak Darcy, że w dziale dziecięcym supermarketu
spędziła prawie godzinę. Zamyślona chodziła między ubrankami, zabawkami,
butelkami na mleko, podgrzewaczami i łóżeczkami, wyobrażając sobie, jak by
to było miło kupować te różne rzeczy dla swoich własnych maleństw. Dla
dzieci jej i Logana. Teraz, na wspomnienie tej sceny, napłynęły jej do oczu
łzy. Dyskretnie otarła je i westchnęła. Nie ma najmniejszej szansy, by
pozostała żoną Logana na zawsze, żadnej nadziei, by miała z nim dzieci.
- Na kolację przygotowałam sałatkę z krewetek -poinformowała gospodyni.
- Doskonałe, Darcy. Bardzo się cieszę, bo uwielbiam krewetki. Ale
najpierw pójdę się przebrać. - Zatrzymała się w drzwiach. - Logan nie
dzwonił?
- Nie dzwonił. Nie zadzwonił ani razu przez cały tydzień. Może już go
mamy z głowy, duszko.
- Nie. Pewno jest bardzo zajęty... - Dlaczego ja bronię Logana, pomyślała
zaskoczona.
Darcy prychnęła pogardliwie.
- Nie mów głupstw, duszko. Nie może podnieść słuchawki i wystukać
numeru?
- Pewno siedzi w laboratorium i...
- Pan Logan zamiast badać korzenie, powinien przebadać sobie głowę.
Nicole nie trudziła się, by cokolwiek odpowiedzieć. Nie była też w nastroju
do wykłócania się z Darcy. Miała za sobą trudny dzień. Mnóstwo pracy, a
poza tym Denton już dwukrotnie usiłował umówić się z nią na randkę.
Potraktowała go chłodno, przypominając, że jest mężatką. Denton na to
tylko się roześmiał i powiedział, że handlowa fuzja nie zasługuje na takie
RS
87
miano. Miała wielką ochotę dać mu w twarz, ale powstrzymało ją dobre
wychowanie.
Denton to bezczelny typek, ale niestety było dużo racji w tym, co
powiedział. Jej małżeństwo było fikcją. Dlatego powinna jak najszybciej
opuścić plantację, nim Logan podepcze resztkę jej marzeń.
Biurową sukienkę zamieniła na dżinsy i podkoszulek, po czym zeszła na
kolację. Zjadła z dużym apetytem. Włączyła telewizor, ustawiając go na
kanale lokalnych wiadomości, wysłuchała komunikatu meteorologicznego, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • juli.keep.pl