[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zamiejscową rozmowę u siebie w hotelu, a ja mam ten cudowny finansowy pretekst, żeby mu złożyć
wizytę&
Zadzwonił telefon.
 Halo, Szkorbut&
Ach, co mnie obchodzi Szkorbut! Jest mi doskonale obojętne, gdzie leżą wszystkie rejony świata,
na biegunie północnym czy w Pałacu Kultury! Wszystkie szajki bandytów, złodziei, morderców mogą
się jak dla mnie wypchać trocinami i tłuczonym szkłem! Jedyny problem wart moich wysiłków
odłożył przed kilkoma minutami słuchawkę w hotelu  Warszawa .
Zupełnie bez zainteresowania przyjęłam informację, że próby B 3 są na razie wstrzymane.
Przepełniona byłam tylko tą jedną myślą i jedną nadzieją. Pójdę jutro do niego do hotelu, zaniosę mu
te prześliczne, zachwycające pięćset złotych&
Prześliczne pięćset złotych musiałam gdzieś pożyczyć, bo gdybym mu oddała własne pieniądze,
miałabym przed sobą perspektywę życia do końca miesiąca o zebranym chlebie. Ustrzelić kogoś na
taką sumę na pięć dni przed pierwszym to nie jest prosta sprawa. Nagabywane przeze mnie w
miejscu pracy otoczenie stukało się palcem po głowie albo wybuchało drwiącym śmiechem. Nie
dziwiło mnie to wcale, od początku wiedziałam, że rzecz jest beznadziejna. Pomimo to odbyłam
jeszcze kilka rozmów telefonicznych, tak samo bezskutecznych jak osobiste. Krótko mówiąc
dokonałam mnóstwa wysiłków, żeby doprowadzić do momentu, w którym sobie ostatecznie zniszczę
życie i odbiorę resztki nadziei.
Przez cały czas tkwiła we mnie smutna gorycz, o której usiłowałam nie myśleć. Doskonale
wiedziałam, że nasze wzajemne zainteresowanie sobą jest zupełnie odmiennych gatunków. On we
mnie widzi sympatyczną dziewczynę, z którą można się przyjaznić do końca życia, dostatecznie
reprezentacyjną, żeby się z nią bez wstydu ludziom pokazać, dostatecznie zwariowaną, żeby nie była
nudna, i właściwie nic więcej. A ja w nim?& O mój Boże!&
Szłam na spotkanie pełna kategorycznych postanowień. Zamierzałam być życzliwie przyjacielska,
a przy tym godna, chłodna i wytworna. Wjechałam windą na trzecie piętro i zapukałam do drzwi i
weszłam. Wstał od stołu, przy którym coś pisał, i powitał mnie z żywą radością i z uśmiechem w
niebieskich oczach.
Na widok tego uśmiechu nastąpił w mojej duszy wybuch wulkanu i diabli wzięli kategoryczne
postanowienia! Wszystkie stracone nadzieje, minione szczęście i niedawna rozpacz, całe
zdenerwowanie różnymi sensacjami, wszystko naraz sprawiło, że straciłam opamiętanie.
Wiedziałam doskonale, że mówię rzeczy skandaliczne i niedopuszczalne, że odbieram sobie
wszelkie szansę, jakie jeszcze mogłam mieć, że zachowuję się absolutnie idiotycznie, ale nie byłam
w stanie się opanować. Nie wpadłam w histerię, wszystkie te okropności wygłaszałam spokojnym,
uprzejmym głosem, starannie dbając o nieskalaną formę. Forma wyszła, ale treść?!& Widziałam, jak
w jego oczach powoli rodzi się niedowierzanie i przerażenie.
 Joanno  powiedział cicho.  Na litość boską, zastanów się, co mówisz!
 Nie chcę. Nie będę się zastanawiać. Już mi jest wszystko jedno. Próbowałam sobie wybić cię
z głowy, robiłam, co mogłam, bezskutecznie! W najbardziej intymnych chwilach, spędzanych z
osobnikiem płci męskiej, zamykałam oczy i widziałam twoją twarz. Nie, nawet nie musiałam
zamykać oczu&
Zapewne wyglądało to dość osobliwie. Siedzieliśmy naprzeciwko siebie, on na krześle, a ja na
fotelu, i z uśmiechem na ustach, spokojnym, uprzejmym tonem mówiliśmy rzeczy, wołające o pomstę
do nieba. Właściwie ja mówiłam, a on słuchał i z nieopisaną rewerencją udawał, że mi nie wierzy&
We wszystkich głupstwach, jakie może popełnić kobieta, istnieje pewna granica, przed którą
zawsze jeszcze można się wycofać z honorem. Potem można już tylko zwyciężyć lub zginąć. Ja tę
granicę przekroczyłam. Postanowiłam zginąć.
 Pozwól, że ci zadam jeszcze jedno nietaktowne pytanie  powiedziałam z przyjaznym
zainteresowaniem.  Czy jest jakaś pani, którą się specjalnie interesujesz?
Wyraznie było po nim widać, że czuje się bardzo nieswojo i że najchętniej udzieliłby
jakiejkolwiek wymijającej odpowiedzi. Ale wiedział równie dobrze, jak ja, że wymijające
odpowiedzi to nie ze mną.
 Bo ja wiem&  powiedział, patrząc na mnie oczami, w których była sama niewinność. 
Chyba jest&
Opanowałam się z największym wysiłkiem, bo musiałam wytrwać do końca.
 I długo się ta pani już ciągnie?
 Ciągnie się!& Boże, cóż ty masz za określenia! Ciągnie się tak mniej więcej półtora miesiąca.
 Zupełnie jak guma do żucia  powiedziałam. Już mi było dokładnie wszystko jedno, co
mówię i co z tego wyniknie.  Mam nadzieję, że się z nią nie ożenisz?
 Ja też mam taką nadzieję&
 Wobec tego wyraz mi jeszcze wdzięczność za formę, w jakiej się tu przed tobą kompromituję.
Mogłam przecież dostać ataku histerii, rzucić się na ciebie z krzykiem i płaczem&
 Wyrażam ci najgłębszą wdzięczność! Przyznam ci się, że nigdy w życiu nie rozmawiałem z
nikim tak jak z tobą. Po każdej naszej rozmowie muszę przez kilka dni przychodzić do siebie&
Zostawiłam go, żeby sobie przychodził do siebie, i wyszłam na idiotyczny świat. Majątek, jakim
dysponowałam, równał się sumie osiemdziesięciu siedmiu złotych i dwudziestu groszy, co nie miało
prawa starczyć do końca miesiąca nawet na taksówki. Nie do jedzenia mi było, więc ten wydatek na
razie odpadał. Papierosy jeszcze miałam, herbatę też& Piechotą wróciłam do domu.
Ułożyłam sobie poduszki i usiadłam z nogami na tapczanie.
Co teraz? Właściwie po tym, co zrobiłam, milicja rzeczna powinna wyłowić z Wisły moje
zwłoki, bo nie ma żadnego powodu, dla którego mogłabym mieć ochotę do życia. Pani mu się
ciągnie& półtora miesiąca& pani z mało intelektualnym głosem& Ach, niech się ciągnie, niech się
zaciągnie na śmierć! I pomyśleć, że przez cały czas miałam głupią nadzieję, głupią, cudowną
nadzieję&
Zadzwonił telefon. Powoli, niechętnie podniosłam słuchawkę.
 Halo, tu Szkorbut&
 Mam tego dość  powiedziałam zmęczonym, smutnym głosem.  Mam tego wszystkiego
zupełnie dość&
 Wszyscy mają dość  odparł gniewnie głos w telefonie.  Dziwię się, że jeszcze to w ogóle
wytrzymują. Noc po nocy, dzień po dniu z tym ustawicznym ukrywaniem się i nie wiadomo, kto wróg,
kto przyjaciel. Cholery można dostać! A do tego jeszcze te pioruńskie wyścigi&
 Mnie już jest wszystko jedno&
 Niech pani nie zniechęca ludzi! Do diabła, my mamy na pewno gorszą robotę! B 3 [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • juli.keep.pl