[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Zabłąkany bąk, mały bombowiec, zahuczał nad nami i usiadł na łodydze dziewanny.
- Gramoli się żarłocznie w konchę jak kosmaty psiak do miski z mlekiem - rzekłem
pobłażliwie
- Raczej jak dziecko na parapet okna - zaobserwowała dziewczyna. - Ach, ileż ja ich
wyniańczyć musiałam. Nienawidzę dzieci! - krzyknęła. Spłoszony bąk odleciał z gniewnym
pomrukiem.
- Chodz - zdecydowała się nagle. - Już pózno. Patrz, jak pociemniały sosny. Czwarta?
Piąta? - Popatrzyła w górę ku czubom sosen, zanurzonym w lekkim potoku wiatru. - O, jak
nisko słońce. - Uniosła się na kolana, strzepnęła resztki igliwia z sukni i poprawiła włosy.
- Chodz - zerwała się niecierpliwie, odsuwając moje ręce.
- Jedz ze mną! Ach, jedz ze mną! Ja tak się boję Palestyny!
Przez las płynęła asfaltowa droga ujęta w tamę topól. Chodziły po niej pary, rozgrzane
i barwne.
- Widzisz, Nino - na skraju lasu przerwałem milczenie i ująłem ją wpół - tak żyją
Niemcy. I ja tak chciałbym żyć, rozumiesz? Bez obozu, bez wojska, bez patriotyzmu, bez
dyscypliny, normalnie, nie na pokaz! Nie pobierać zupy z kotła, nie myśleć o Polsce.
- No, właśnie - podchwyciła Nina - jedz ze mną na Zachód. Ja jestem naprawdę wolna.
- A chłopiec w Polsce?
- Zapomnę o nim.
- Ale dotąd nie zapomniałaś?
- Nie miałam innych, więc nie zapomniałam.
- Nie miałaś?
- Ci ludzie, z którymi jadę od Polski - podjęła po chwili z wysiłkiem - to są obcy.
Mogę się od nich oderwać. Pojedziemy do Brukseli. Mam tam siostrę za bogatym Belgiem.
Będę studiowała medycynę.
Asfalt parzył pod nogami. Nad drogą płynęły kopulaste topole, których sklepienie
wiodło aż pod czerwone mury i wieże koszar, a opasawszy je zielenią jak mostem, pięło się,
nabiegając złotem jak dojrzałe jabłko, ponad gontowe dachy podmiejskiego osiedla,
przebłyskujące różowo poprzez niebieskawy dym powietrza jak przez jedwabny szal.
- Nino, zostań ze mną - rzekłem niespodziewanie. - Ja tu nie jestem niczym, ale się
wybiję. Mam kolegów, którzy mi pomogą, mam książki, od których trudno mi odejść. Tak je
zbierałem, rozumiesz? Ja boję się ryzyka, za dużo śmierci widziałem, żeby się dać zabić.
Niech inni, po co ja? Boję się przestrzeni, boję się ludzi, bo cóż ja jestem? Jakie mam prawa?
54
- Umilkłem, szukając w myśli praw przysługujących mi. - %7ładnych! Rozumiesz, żadnych! -
zawiesiłem głos i wpatrzyłem się w jej twarz, jakby szukając tam współczucia. - Jeżeli
pójdziemy stąd, to nam nikt nie da jeść. Na każdym skrzyżowaniu mogą nas złapać te czarne
małpy w białych kaskach i wsadzić do nieznanego obozu, w którym zeżre nas głód.
- Ja się nie boję - rzekła sucho Nina.
- Ale nie mieć nigdy gruntu pod nogami! - Urwałem, szukając sugestywnej metafory. -
Być jak drzewo bez korzeni! Uschnąć!
- Więc wracasz do Polski - stwierdziła dziewczyna i skrzywiła pogardliwie usta, kiedy
pragnąłem usprawiedliwić się. - Chciałeś mnie tylko na jeden dzień, jak wszyscy.
- Wszyscy? - gwizdnąłem przez zęby.
- Tak, wszyscy! - krzyknęła. Potknęła się. Podtrzymałem ją za ramiona. Wyrwała się
gwałtownie i wrogo. - Wszyscy, dla których jestem %7łydówką! Widzisz to? - ujęła za talizman
w kształcie świstawki. Palce jej drżały. - Nie spytałeś mnie do tej pory, co to jest, inaczej niż
inni. To są tablice Mojżesza, przykazania po hebrajsku. To ma mnie łączyć z %7łydami. Ale ja
nie jestem ani %7łydówką, ani Polką. Z Polski mnie wyrzucili. Do %7łydów mam wstręt.
Myślałam, że są jeszcze inni ludzie. Ale ty nie jesteś człowiekiem, jesteś tylko Polakiem.
Wracaj do Polski! - krzyknęła zjadliwie. - Wracaj do Polski!
- Wracaj do Polski! - Przestraszyłem się głosu, jak ptaka, który nagle zrywa się spod
nóg.
W wysokiej, złotawej trawie błyszczał czarny krótko strzyżony łeb. Stefek podniósł
się z ziemi i ukłonił się dziewczynie. - Wracaj do Polski - powtórzył. - Chodz ze mną. Ja idę
na piechotę.
- Na piechotę? Toś morowy chłop - zachwyciłem się zdawkowo. - A gdzie Niemka? -
rozejrzałem się podejrzliwie.
- Poszła w krzaki. No, odprowadziłem ją do domu - przejechał ręką po włosach. -
Fajna dziewczyna. Pójdziesz ze mną?
- Wiesz, poszedłbym, ale... - zawahałem się. Sukienny mundur rozparzał całe ciało. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • juli.keep.pl