[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Henrietta. - Prędzej czy pózniej wpadniecie. Dziwne, że Elsa Ramskov nigdy
nie zauważyła braków.
- Tę starą ciotkę łatwo oszukać.
Hannah usłyszała, że za budynkiem coś się dzieje: zabrzmiało to tak, jakby
ktoś dzwignął coś ciężkiego. Niewiele się zastanawiając, zakaszlała głośno i
obeszła serowarnię. Musiała zobaczyć na własne oczy, co oni tam robią.
- Dzień dobry. Z panami chyba się jeszcze nie witałam? - z miłym
uśmiechem podeszła do dwóch mężczyzn, ładujących sery i masło na wózek.
Z magazynu wychodziły na zewnątrz wąskie drzwi, których nie zauważyła,
będąc wcześniej w środku.
Mężczyzni znieruchomieli i spojrzeli na dziewczynę baranim wzrokiem.
Dopiero po chwili udało im się złożyć ładunek na wózku i ująć wyciągniętą
do nich rękę.
- Dzień dobry. Terje Madsen.
- Dzień dobry. Ib Fyn.
- Pracownicy majątku, jak rozumiem? - Hannah zobaczyła zły błysk w oku
Madsena i zrozumiała, że gorączkowo myśli nad sposobem wydostania się z
potrzasku.
- Dorywczo - odpowiedział i zsunął czapkę na tyl głowy, ukazując mokrą
od potu grzywkę.
- To znaczy?
- Wzywają nas, jak coś trzeba gdzieś zawiezć na sprzedaż.
- Aha. - Hannah spojrzała na wózek i jego ładunek. - I właśnie was
wezwano?
- Tak, według umowy z panem Ramskovem. Zabieramy do Roskilde
ostatni ładunek przed świętami.
- Obawiam się, że zaszło tu jakieś nieporozumienie - oznajmiła Hannah
przyjaznie, ale mężczyzni nie mogli nie zauważyć jej ostrego spojrzenia.
- Nie sądzę - odpowiedział prędko mężczyzna. Dziewczyna uznała, że to
wyjątkowo bezczelny typ.
Przygwozdziła go wzrokiem.
- To dawniejsza umowa. Ramskov pewnie zapomniał o niej poinformować
- dodał Madsen.
- A jednak - powiedziała Hannah ostrym tonem i władczym ruchem głowy
odesłała Henriettę z powrotem do pracy. Kobieta zaczerwieniła się aż po
czubki włosów i tyłem wycofała się do drzwi magazynu. - Cały zapas mleka,
sera i masła ma iść do Lundeby i Sorholm. Taka jest wola właścicielki.
- Do Sorholm? A co, nie mają swoich zapasów? - wymamrotał Ib Fyn. - I
dlaczego akurat...
- No więc wam powiem - przerwała mu Hannah. Nie zamierzała
marnotrawić zbyt wiele czasu na rozmowę ze złodziejaszkami. - Chłopi w
Sorholm stracili wszystkie krowy i trzeba im pomóc przetrwać zimę. Dlatego
też wszystko, podkreślam, wszystko, będzie dzielone między Lundeby i
Sorholm. Nawet deputat dla kobiet będę osobiście zatwierdzać ja.
- Trudno tego będzie dopilnować, panienko - odpowiedział Madsen i
wzruszył ramionami. - W każdym razie my słuchamy poleceń pana
Ramskova, jak zawsze robiliśmy, a to oznacza odstawianie towarów do
Roskilde.
- A który z was rozlicza się ze sprzedaży tych towarów?
- Jedzmy już - Ib przestępował nerwowo z nogi na nogę. Chciał jak
najszybciej stąd zniknąć. Widział, że Hannah, mimo młodego wieku, nie da
się łatwo zbić z pantałyku.
- Pieniądze trafiają tam, gdzie trzeba - uciął Madsen i znów wzruszył
ramionami. - Do właścicielki w Kopenhadze.
I tuś się zdradził, pomyślała Hannah. Plotkę o tym, że właścicielka
Lundeby mieszka w stolicy, puściła Birgit, kiedy kupiła majątek.
- Obawiam się, że nie ma żadnej właścicielki w Kopenhadze - odparła
spokojnie Hannah i skinęła głową w kierunku magazynu. - Proszę zanieść
sery i masło z powrotem.
- Dziecko nie będzie nam rozkazywało! Wszyscy wiedzą, gdzie jest
właścicielka... - zaperzył się Terje, ale jego głos był niepewny, a oczy szukały
czegoś za jej plecami.
- Właścicielką jest moja ciocia, która zarządza w tej chwili majątkiem
Sorholm. Zdradziliście się i chyba najlepiej będzie, jak wezwiemy lensmana.
- Tylko spróbujcie - warknął Terje. Kurtkę miał krzywo zapiętą, a
sznurowadła w butach rozwiązane. - Wykonujemy tylko swoją robotę -
najwyrazniej trzymał się wersji, według której pracował dla Ramskova.
- Tak jak i ja - powiedziała Hannah ostrym głosem i podniosła dumnie
głowę. Nie ruszała się z miejsca. Wózek, na który załadowali towar, był
niewielki, więc najwyrazniej chcieli go zaciągnąć gdzieś blisko. - Dziś
wieczorem przejrzę rachunki i sprawdzę, jak to jest z tą sprzedażą. W oborze
jest tylko czternaście krów, więc obliczenie tego wszystkiego nie będzie
trudne. - Nabrała powietrza i podeszła krok bliżej. - Proszę natychmiast
zanieść wszystko z powrotem!
- Wypchaj się! Zrobimy, co będziemy chcieli.
- Od tej chwili koniec z podbieraniem z magazynu. Znajdzcie sobie
uczciwy sposób zarabiania pieniędzy.
- To sama sobie zanieś towar!
- Najlepiej będzie, jeżeli zrobicie, co moja siostra każe - głośno i wyraznie
powiedział Knut, który już od pewnego czasu stał za nią i przysłuchiwał się
rozmowie.
- Jeszcze jedno dziecko bawi się w zarządzanie? - Terje starał się trzymać
fason, ale widać było, że czuje się niepewnie.
- Już się nie bawimy - oznajmił sucho Knut. - Nie mamy czasu na targi z
wami. Wnoście towar z powrotem.
Terje już chciał protestować, jednak nagle zaczął trzeć oczy, które tak mu
się załzawiły, że przestał cokolwiek widzieć.
- Chyba musisz koledze pomóc, bo inaczej nie skończycie do wieczora -
odezwał się Knut do łba. - A może ty też masz coś ze wzrokiem?
Ib pokręcił głową i podniósł dwa duże sery z wózka. Nic nie mówiąc, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • juli.keep.pl