[ Pobierz całość w formacie PDF ]

kończynach.
Gdy uznała, że
mogą się już zatrzymać, Niun zabrał zapasy od Duncana i rozłożył
pośpiesznie
materiał, który
posłużył Melein jako koc i osłona przed słońcem. Dał jej wody oraz
kawałek
suszonego
mięsa. Przyglądał się, kucając na piętach, jak piła i jadła, po czym
oparła się
o skałę, by
odpocząć.
- Czy mogę się napić?
Ciche pytanie człowieka przypomniało mu, że ma jeszcze jednego
podopiecznego.
Odmierzył nakrętkę wody i przekazał ją w drżące dłonie Duncana.
- Może jutro uda nam się spuścić wodę z luina - powiedział. - Wtedy
będziemy jej
mieli pod dostatkiem.
Przyjrzał się człowiekowi, który pił wodę kropla za kroplą. Sądząc z
wyglądu, to
wynędzniałe i brudne stworzenie nie powinno było utrzymać się przy
życiu tak
długo. Nie
było prawdopodobne, by w obecnym stanie Duncan pociągnął wiele
dłużej. Dolatywał
od
niego smród potu i siarki zmieszany z odorem człowieka. Niun wiedział
jednak, że
sam nie
jest wiele czystszy.
- Czy dasz radę... - zwrócił się do Melein, niemal zapominając, że
nie wolno mu
już
swobodnie nazywać jej po imieniu. Wręczył jej swój pistolet. - Czy
dasz radę
powstrzymać
się od snu na tyle długo, żeby popilnować przez chwilę tego
człowieka?
- Czuję się nie najgorzej - odparła. Podciągnęła w górę jedno kolano
i oparła na
nim
nadgarstek wraz z pistoletem w pozie bardziej odpowiedniej dla
kel e en niż
she pan.
Zgodnie z prawami kastowymi nie powinna dotykać broni, lecz wiele
rzeczy powinno
wyglądać inaczej, a nie mogło.
Zostawił ich tak i skrył się za występem. Tam rozebrał się i wykąpał,
tak jak
robili to
mri na pustynnych światach, w suchym piasku - całe ciało wraz z
grzywą, która,
gdy
wytrząsnął z niej piach, szybko odzyskała swój połysk. Zrobiwszy to,
poczuł się
lepiej. Ubrał
się i skierował po swych śladach do jaskini.
Poruszyło się za nim jakieś ciężkie cielsko. Usłyszał buchający
oddech oraz
żałosny
jęk. Dus. Odwrócił się ostrożnie, gdyż zostawił pistolet w rękach
Melein, a nic
innego nie
powstrzymałoby ha-dusa.
To był miuk ko, wymizerowany, opuszczony i pokryty strupami. Pysk
jednak miał
suchy i posuwał się naprzód z pełną swobody żywiołowością.
Serce Niuna zabiło szybciej. Sytuacja mogła okazać się niebezpieczna,
gdyż
wszystkie
dusei były nieprzewidywalne. Ten jednak podszedł do niego, uniósł
głowę i
szturchnął go w
klatkę piersiową, wydając z siebie ów głos, którym dus zwracał się do
swego
pana, błagając
go o jedzenie i schronienie, czy inne rzeczy, jakie mri i dus
dzielili ze sobą.
Niun przyklęknął, gdyż chwila tego wymagała, i objął skrofuliczną
szyję.
Uścisnął
spokojnie zwierzę, dotykając go i pozwalając mu dotykać siebie.
Ogarnęło go
poczucie
ciepła, głębokie i niemal wyczuwalne zmysłami. Niższe, zwierzęce
funkcje umysłu
dusa
mogło zadowolić coś bardzo niewielkiego.
Tego właśnie użyczyło mu zwierzę. Niun podniósł wzrok, zdając sobie
sprawę z
czyjejś obecności. Dostrzegł dwa obce dusei na grani z piaskowca
ponad sobą. Nie
bał się.
Ten dus je znał i przez to one znały jego. To uczucie, podobnie jak
ciepło,
odbierał na
poziomie tak niskim, że rozum tam nie sięgał, Był to fakt, równie
pewny jak
skała, na której
stali obaj, mri i dus. Zwierzę wchłonęło w siebie jego ból,
przetworzyło go i
oddało mu w
zamian siłę, równie powolną i potężną jak jego własna.
Gdy Niun wrócił do jaskini, wielka bestia poczłapała za nim - potulny
towarzysz,
śmieszny, sympatyczny stwór, który - ujrzawszy człowieka - przestał
nagle być
śmieszny i
sympatyczny.
Nieufność: to uczucie dotarło do umysłu Niuna za pośrednictwem
impulsów
emitowanych przez dusa. Jego fala opadła jednak, gdy zwierzę poczuło
nagłe
przerażenie
człowieka. Bał się go on, nie był więc niebezpieczny. Dus odłożył na
bok myśl o
nim i legł w
poprzek wejścia, emitując odpychające i ochronne impulsy.
- Przyszedł do mnie - powiedział Niun, wyjmując pistolet z dłoni
Melein. - Jest
ich
tam więcej, ale żaden z nich nie wydaje się choćby w najmniejszym
stopniu
znajomy.
- Stare przymierze pomiędzy nami a nimi wciąż obowiązuje - odparła.
Niun wiedział, że nie mogli znalezć lepszego strażnika i że dziś w
nocy będzie
mógł
spokojnie zasnąć, pewien, że nic nie przemknie się obok dusa, by
skrzywdzić
Melein. Czuł z
tego powodu przeogromną wdzięczność. Wyczerpanie, któremu dotąd się
opierał,
ogarnęło go
niczym powódz. Dus uniósł głowę i wydał z siebie jęk przyjemności.
Uchylił
paszczę w
szczelinowatym uśmiechu i wywalił język. Zmignął nim i schował go z
powrotem z
dusowym
samozadowoleniem.
Niun przemówił do niego w cichych, bezsensownych słowach, które dusei
uwielbiały.
Dotknął jego masywnej głowy, co sprawiło zwierzęciu przyjemność, po
czym ujął je
za łapę.
Obrócił ją, gdyż była zbyt wielka, by można ją było swobodnie trzymać
w
dłoniach. Pazury
podkurczyły się odruchowo, przyciągając jego nadgarstek do ostrogi.
Ta przecięła
skórę,
wpuszczając pod nią jad. Niun zrobił to celowo. Tak mała dawka nie
wyrządzi mu
szkody. W
ten sposób mógł się uodpornić na truciznę tego dusa, dzięki czemu już
nigdy nie
będzie się
musiał go bać. Cofnął dłoń i popieścił płaską czaszkę. Zwierzę wydało
z siebie
głęboki
pomruk zadowolenia.
Potem, ponieważ nie mógł znieść myśli o spaniu obok ohydnie brudnego
człowieka,
wziął zwój tkaniny, kazał Duncanowi pójść za sobą i zaprowadził go na
występ.
- Wykąp się - rozkazał mu. Ponieważ Duncan zrobił przerażoną minę,
rzucił
tkaninę
na ziemię, pochylił się, nabrał w garść piasku i na własnym ramieniu
zademonstrował mu, jak
ma to zrobić. Następnie usiadł ze złożonymi rękoma i odwrócił
cokolwiek wzrok,
podczas
gdy człowiek oczyszczał swe ciało. Ciekawskie ha-dusei przyglądały
się temu z
góry,
skupiając, się w grupy i krążąc, zaniepokojone widokiem dziwnego
stworzenia o
bladej
skórze.
Duncan sprawiał nieco przyjemniejsze wrażenie, gdy zdrapał sobie z
twarzy
zaskorupiałą krew oraz usunął ślady łez, pozostawiając jednolitą,
pokrytą pyłem
powierzchnię. Wytrząsnął sobie piasek z włosów. Podniósł odrzucone na
bok
ubranie i zaczął
je zakładać, lecz Niun oderwał fragment przyniesionej tkaniny i nadał
mu taki
kształt, by [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • juli.keep.pl