[ Pobierz całość w formacie PDF ]

chce nic mówić. Dlaczego?
Krzysztof Cegna poczuł odrobinę rozczarowania. Nie rozumiała go, bardziej ciekawił ją
jakiś kretyn ze złamaną nogą niż jego doznania wewnętrzne, dociekania i rozterki. A do tej
pory wydawało się, że rozumie, rozmawiało mu się z nią jak z żadną inną dziewczyną, jak z
nikim&
Okrętka wyłapała jego uczucia w jednym mgnieniu oka. Znów się zatrzymała.
 Zaraz  powtórzyła niecierpliwie.  To wszystko, co pan mówi i co pan myśli, to są
poważne rzeczy i ja się muszę nad tym zastanowić. Podoba mi się w ogóle, że pan tak myśli i
zaraz się z panem pokłócę, bo ja też coś myślę i osobiście mnie to interesuje. Pan jest milicja,
a ja jestem to załgane społeczeństwo. Nie życzę sobie tego, to znaczy społeczeństwo mogę
być, ale wypraszam sobie załgane i muszę się z panem pokłócić, tylko przedtem chcę załatwić
krótsze sprawy, żeby mieć z głowy. Jest coś, co mnie gryzie, ta miejscowość po mnie lata i
muszę się pana poradzić. Odwalimy to i będziemy mogli wrócić do tematu.
Rozczarowanie Krzysztofa Cegny przeistoczyło się w błogość. Nie zawiódł się, ona nie
tylko rozumiała, co on mówi, rozumiała też, jakie to dla niego ważne&
 Jaka miejscowość?  spytał rzeczowo.
 Nazywa się Gnaty&
 Gnaty?  zdumiał się Krzysztof.  Coś takiego& !
 A co? Pan je zna?
 Nie. Ale słyszałem o nich. Jeden mój kumpel przez te Gnaty zrobił z siebie
pośmiewisko bez mała na całą Europę. Aferę sobie wykombinował, alarmu narobił,
zaangażował& te, no& inne instytucje& Nic nie było. A wzięło mu się to stąd, że o północy
przyleciał im na posterunek bosy facet, a to było w zimie i w dodatku ten facet był trzezwy
jak niemowlę. I też nic nie chciał mówić&
Słuchająca chciwie Okrętka zażądała szczegółów. Okazało się, że przebywający w
Gnatach na delegacji poważny pracownik jakiejś naukowej placówki botanicznej, z zawodu
inżynier rolnik, wybiegł z zamku w nocnej bieliznie i na bosaka, popędził po śniegu wprost
do komisariatu MO i wpadł tam ze strasznym krzykiem, że dłużej tego nie zniesie. Czego nie
zniesie, nikomu nie udało się dociec, inżynier rolnik bowiem, oprzytomniawszy nieco,
odmówił bliższych wyjaśnień. Powiedział tylko podobno, że miał zły sen i zażądał
pożyczenia butów. Więcej Krzysztof Cegna nie wiedział.
Okrętka w zamian wyjawiła mu poglądy swojej duszy na kwestię ręki męża i nogi
fotografa. Krzysztof zastanowił się i pokręcił głową.
 Moim zdaniem to przypadek  zaopiniował.  Węszyli tam, sprawdzali i nic nie
odkryli. Gdyby nie to sprawdzanie, sam bym podejrzewał, że coś się za tym kryje, ale w
końcu zdarzają się całe serie idiotycznych przypadków. Chociaż& Czy ja wiem& ? No
proszę, sama pani widzi, co wynika z tego, że ludzie nie chcą mówić prawdy&
Okrętka poniechała tematu, wyraznie czując, że materiału do przemyśleń posiada
przytłaczający zapas. Wróciła do kwestii duchowych potrzeb Krzysztofa.
Wczesnym wieczorem pani Bukatowa wysiadła z autobusu i ujrzała swoją córkę, siedzącą
na ławeczce pod daszkiem w towarzystwie młodego milicjanta. W pierwszej chwili
zaniepokoiła się, zaraz w następnej poznała milicjanta. Przypomniała sobie, że widywała go
przed rokiem, Tereska i Okrętka miały z nim jakieś konszachty, uwieńczone wielką chwałą.
Nazywały go jakoś oryginalnie& aha, Skrzetuski. Uważały, że jest on istnym sobowtórem
Skrzetuskiego bez brody i pani Bukatowa, przyjrzawszy mu się, była skłonna podzielić ten
pogląd. Owszem, wysoki, szczupły, czarny, o nieco kościstej, ale bardzo przystojnej twarzy, z
jakimś takim jej wyrazem& czy może sposobem trzymania głowy& z czymś nieuchwytnym,
co nasuwało przypomnienie owej osławionej niezłomności prawdziwego Skrzetuskiego&
Pani Bukatowa zatrzymała się na chwilę, zawahała, z troską popatrzyła na przemoczone
kozaczki córki, westchnęła i poszła do domu. Okrętka nie zwróciła na własną matkę
najmniejszej uwagi, a Krzysztof Cegna w ogóle jej nie dostrzegł&
*
 Mam dosyć tej kretyńskiej matematyki  oznajmiła stanowczo Okrętka i odsunęła od
siebie zeszyt.  Udało mi się zrozumieć ostatnie zadanie i mój umysł musi odpocząć.
Słuchaj, więc co ty na to? Bo ja uważam, że jednak coś w tym jest.
 Skąd w ogóle wiesz o tej całej idiotycznej sprawie?  spytała podejrzliwie Tereska.
 No właśnie, nie zdążyłam ci powiedzieć. Lekcje i lekcje! Wyobraz sobie& spotkałam
Skrzetuskiego!
Tereska podniosła głowę znad palta, do którego przyszywała sobie guzik i z uwagą
przyjrzała się przyjaciółce.
 Na Helenę mi nie wyglądasz  zauważyła krytycznie.  Wcale nie zrobiłaś się do niej
podobna&
 No to co?  zdenerwowała się Okrętka.  Co to w ogóle ma do rzeczy&
 Kukułka ci nie kukała?
 Głupia jesteś, nie denerwuj mnie. Jaka kukułka, w grudniu ci się kukułki zachciewa,
kota masz, czy co?
 Nie, ale wystarczy na ciebie spojrzeć. Wół by zauważył, że tylko tej kukułki brakuje.
Ale nie przejmuj się z Heleny zrobiła się wielka, gruba baba, to wcale do niego nie pasuje. Ty
pasujesz znacznie lepiej. Co on tu robi, przecież powinien być w Szczytnie? Nie wyrzucili go
chyba?
W głosie Tereski pojawił się ton szczerego niepokoju i nastroszona nieco Okrętka [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • juli.keep.pl