[ Pobierz całość w formacie PDF ]

koronę czy nie. Został królem i miał zamiar dobrze wykonywać swoje obowiązki. Całe
jego serce należy teraz do kraju. Nikomu innemu nie jest potrzebne. Zastanawiał się,
gdzie jest Phoebe. Czy wymknęła się po cichu z pałacu, nie pożegnawszy się z nim?
Czas wakacji od życia dobiegł końca. Ledwo się powstrzymał, by jej nie błagać o pozo-
R
L
T
stanie, nawet jeśli go nie kochała. Będzie jej o wiele lepiej w Nowym Jorku, z dala od
pałacowych intryg, z dala od niego.
Usłyszał, jak za jego plecami cicho otwierają się drzwi. Obejrzał się, zaskoczony, i
kątem oka uchwycił burzę loków i szeroko otwarte szare oczy.
Phoebe.
Zcisnęło mu się serce, gdy się wyprostował, wiedząc, co powinien teraz zrobić.
- Wejdz, proszę.
Przywitał się z nią tak obojętnie, jakby jej obecność była tylko jednym z wielu
problemów, które należy rozwiązać. Rzuciła okiem na stos gazet na biurku.
Król Nicolas nie żyje.
Król Leopold zasiada na tronie.
- Gratuluję - powiedziała spiętym z emocji głosem.
Czy to właśnie powinno się powiedzieć nowemu królowi?
Leo kiwnął głową.
- Postaram się być dobrym królem dla obywateli Amarnes.
Jego głos był wciąż pozbawiony emocji.
- Tego jestem pewna - odparła Phoebe, tłumiąc łzy.
Chciała go zapytać, czy tydzień, który spędzili razem, naprawdę nic dla niego nie
znaczył. Chciała zapytać, czy naprawdę jej nie kocha. Powstrzymała się jednak.
- No więc... pomyślałam, że nadeszła pora, by zarezerwować bilety powrotne. Mo-
ja asystentka już pewnie nie może się doczekać mojego powrotu.
- Oczywiście - zgodził się Leo. - Możesz wrócić do domu rządowym samolotem.
Wiem, że to niewiele, ale przynajmniej tyle mogę dla ciebie zrobić.
Rzeczywiście, pomyślała Phoebe. Po tygodniu, który spędzili razem, taka propozy-
cja wydawała się jedynie pustym gestem.
- Christian jest wciąż twoim krewnym? - spytała ostrożnie. - Czy będziesz chciał
się z nim widywać?
Leo rzucił jej przelotne spojrzenie.
- Chciałabyś tego?
Phoebe poczuła, jak ogarnia ją złość.
R
L
T
- Przed ostatnie dwa tygodnie zdążył się do ciebie przywiązać - stwierdziła ozięble.
- Ja również się do niego przywiązałem - powiedział cicho Leo.
- Czyżby? - zapytała z ironią w głosie.
W oczach Leo błysnęła uraza.
- Oczywiście - powiedział pewnym głosem.
- W dziwny sposób to okazujesz. Wydaje mi się raczej, że wykorzystałeś go tak
samo jak mnie.
Leo zmrużył niebezpiecznie oczy.
- Wykorzystałem? - powtórzył groznie. - W jaki sposób, Phoebe?
- Wykorzystałeś go w celu umocnienia monarchii - stwierdziła gorzko. - Mogłeś to
osiągnąć tylko przez objęcie władzy osobiście. Jeśli Christian zostałby następcą tronu,
potrzebowałeś uzyskać nad nim kontrolę. Dlatego chciałeś się ze mną ożenić, ale wtedy
powiedziałam ci nowinę, która musiała cię bardzo ucieszyć. Szkoda, że powiedziałam ci
o tym za pózno i najpierw musiałeś się ze mną przespać...
- Phoebe, co ci w ogóle przyszło do głowy?! - krzyknął zirytowany.
- A co mam myśleć? Wracasz do pałacu i zostawiasz nas samych sobie na dzie-
dzińcu! Przez cały dzień nie mieliśmy od ciebie żadnej wiadomości! Wiesz dlaczego?
Oczy Leo groznie zamigotały.
- Przypuszczam, że zaraz mi powiesz.
- Bo już się dla ciebie nie liczymy! Dostałeś to, co chciałeś, i już nie jesteśmy ci do
niczego potrzebni.
Wykrzyczała mu to prosto w twarz, modląc się w duchu, by zaprzeczył, by nie po-
zwolił jej odejść.
- No cóż - stwierdził Leo, przekładając dokumenty na biurku. - Zdaje się, że przej-
rzałaś mnie na wylot.
Czy to wszystko, co miał do powiedzenia? Phoebe patrzyła na jego obojętną twarz
i czuła, jak jej serce wypełnia się rozczarowaniem i rozpaczą. Czy naprawdę jedynym
uczuciem, jakie wzbudzał w nim jej widok, była irytacja?
- Powinnam już iść - zdołała tylko wykrztusić przez łzy i obróciła się w stronę
drzwi.
R
L
T
A więc tak miało wyglądać ich pożegnanie po tych wszystkich nocach, które spę-
dzili razem, po tych wszystkich pieszczotach, którymi ją obsypywał? Teraz po prostu po-
zwoli jej wyjść. Zdążyła już położyć rękę na klamce, gdy usłyszała jego głos.
- Spędziłem cały dzień na oficjalnych spotkaniach - odezwał się ochrypłym głosem
- żeby zapobiec zamachowi stanu.
- Zamachowi stanu? - powtórzyła z niedowierzaniem.
- Tak. Nikt nie znał prawdy o narodzinach Christiana.
Odwróciła się powoli. Leo patrzył na nią, blady jak ściana.
- Jak to nikt nie wiedział? - szepnęła. - Nie powiedziałeś Nicolasowi?
Leo zawahał się przez krótką chwilę.
- Nie - przyznał cicho. - Nie powiedziałem. Wiedziałem, że jest umierający. Miał
przed sobą zaledwie kilka dni, może tygodni. Myślę, że gdyby się dowiedział, mógłby...
uprzykrzyć wam życie.
- Myślisz, że pozwałby mnie do sądu?
- Coś w tym rodzaju. Nicolas... potrafił być bardzo złośliwy. Był zdolny zmienić
czyjeś życie w piekło tylko dlatego, że nadarzała się taka okazja.
- Więc kiedy wróciłeś z Nowego Jorku...
- Nicolas zmienił swój testament, a miał wystarczająco dużo popleczników, którzy
zyskaliby władzę, gdyby Christian został koronowany. Musiałem przekonać parlament,
że Christian nie spełnia wymogów. Nasz konsulat w Paryżu przesłał faksem jego akt
urodzenia. Jego matka nazywała się Leonie Toussaint. Była kelnerką, tak jak mówiłaś, i
miała zaledwie dziewiętnaście lat. Biedna dziewczyna.
Phoebe z niedowierzaniem pokręciła głową.
- Mogłeś mi powiedzieć...
- Nie chciałem, by uwaga prasy zwróciła się na was - ciągnął Leo. - Dlatego zała-
twiliśmy wszystko po cichu.
- I zostaniesz królem - dokończyła Phoebe. - Gratulacje. Tego zawsze chciałeś.
- Myślisz - zapytał spiętym głosem - że zrobiłem to wszystko tylko po to, żeby zo-
stać królem?
- A powinnam myśleć inaczej?
R
L
T
Leo roześmiał się gorzko.
- Phoebe, nigdy nie uważałem, że zasługuję na koronę i myślę, że się ze mną zga-
dzasz. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • juli.keep.pl