[ Pobierz całość w formacie PDF ]

jak wmurowana, nierozumiejącym wzrokiem wpatrując się
w rozdeptane banany i rozlany jogurt, aż wreszcie irracjonalny strach, że
oni wrócą i zrobią jej krzywdę, zmobilizował ją do biegu.
Zatrzymała się dopiero przed domem. Nie miała kluczy ani
dowodu, ani pieniędzy. Na szczęście kartę płatniczą zostawiła w domu,
a większość gotówki wydała na zakupy. Nacisnęła dzwonek.
 Marta, co ci się stało?!  wykrzyknął Krzysztof na jej widok.
Dopiero wtedy się rozpłakała.
Klaudia niecierpliwie czekała na powrót rodziców z policji.
Właściwie mogła do nich zadzwonić, ale chciała powiedzieć im to
osobiście. %7łeby zobaczyć minę mamy, kiedy usłyszy, że Jędrek szukał
jej torebki. I znalazł. Złodzieje ukradli chyba tylko pieniądze. Ale
pieniędzmi mama tak bardzo się nie martwiła, bo miała w portfelu nie
więcej niż trzydzieści złotych. Najbardziej zależało jej na dowodzie i na
kluczach. No i na samej torebce, bo to była jej ulubiona. Klaudia
z maminą torebką w ręku krążyła po mieszkaniu od okna do drzwi
i z powrotem, aż wreszcie usłyszała zgrzyt klucza w zamku.
 Mamo, patrz!  wykrzyknęła ucieszona.
 Moja torebka!  Mama chwyciła torebkę i niecierpliwie
przeglądała jej zawartość.  Jest portfel, dowód, klucze! Zamki i tak
trzeba wymienić, bo klucze mogli dorobić, w dowodzie mam inny adres,
ale lepiej nie ryzykować. Pieniędzy oczywiście nie ma, ale co tam,
najważniejsze, że reszta się znalazła! Ale skąd masz torebkę? 
Spojrzała badawczo na córkę.
 Jędrek ją znalazł!  odpowiedziała z dumą dziewczyna,
spodziewając się podziwu i wdzięczności dla Jędrka.
 Jaki Jędrek?
 No, Jędrek Karpieluk, mój&  Klaudia zawahała się  mój
kolega.
 Czekaj, nie rozumiem, co to znaczy, że Jędrek Karpieluk znalazł
moją torebkę?  W głosie mamy wcale nie było podziwu ani
wdzięczności, tylko nieufność.
 Wysłałam do niego esemes, że cię okradli w parku, a on odpisał,
że poszuka tej torebki, bo złodzieje często zabierają tylko pieniądze,
a resztę wyrzucają, żeby się nie wydało, że to oni. I żebym mu tylko
dokładnie powiedziała, gdzie to było. No to mu napisałam i potem on
przybiegł z tą torebką, nawet mówiłam mu, żeby zaczekał na ciebie
i sam ci dał, ale nie chciał.
 Dlaczego napisałaś mu o mojej torebce?  drążyła Marta.
 No, po prostu mu napisałam.
 Ale dlaczego akurat jemu?
Klaudia wzruszyła ramionami
 Piszemy do siebie, no to mu napisałam.
 Piszesz esemesy z Karpielukiem?
 No, tak&  odpowiedziała niepewnie Klaudia.
 A może się jeszcze z nim spotykasz?
 Mamo, przecież my chodzimy do jednej klasy.
 Nie pytam, czy chodzisz z nim do klasy, tylko czy spotykasz się
z nim po lekcjach?
Klaudia mruknęła coś pod nosem.
 Odpowiedz wyraznie  krzyknęła Marta.  Spotykasz się z nim?
 No tak&  Klaudia nie umiała kłamać.
 Przecież ci zabroniłam!  Marta nie panowała już nad sobą. 
Zabroniłam ci, a ty za moimi plecami spotykasz się ze złodziejem!
 Mamo, jak możesz tak mówić!
 Torebkę mi znalazł! Akurat! A skąd niby wiedział, gdzie szukać?
Nie widziałam tych bandziorów dokładnie, może i on był z nimi! Albo
to jego kumple mnie napadli!
 Mamo! Jędrek nie jest złodziejem!  wykrzyczała Klaudia przez
łzy.
 Zabraniam ci się z nim spotykać! Rozumiesz? Zabraniam! I nie
chcę więcej o nim słyszeć!
*
 Proszę pani, bo ja w imieniu całej klasy& bo my mamy taką
prośbę& żeby pani przełożyła nam tę klasówkę na jutro. Bardzo panią
prosimy&  Rafał Obrycki powiedział to bez większego przekonania,
bo uważał, że zwracanie się z prośbą do Piły nie ma najmniejszego
sensu. Wszyscy przecież doskonale wiedzieli, że gdy Piła zapowie
sprawdzian, to go zrobi i już. Nie uznaje żadnego przekładania i chyba
tylko kataklizm mógłby ją skłonić do odłożenia zapowiedzianej tydzień
wcześniej klasówki.
Piła była nauczycielką surową i wymagającą, ale sprawiedliwą,
a w skrajnych sytuacjach czasami nawet okazywała miłosierdzie.
Dotyczyło to uczniów, którzy matematyki nie byli w stanie pojąć,
aczkolwiek naprawdę się starali, natomiast z całą pewnością nie
dotyczyło to przekładania sprawdzianów.
 Jeśli czegoś nie rozumiecie, zgłaszajcie od razu  powiedziała
matematyczka już na pierwszej lekcji w pierwszej klasie  a nie wtedy,
kiedy zaczynam pytać albo zapowiadam klasówkę. Wtedy jest już za
pózno.
I rzeczywiście na klasówkach i przy odpowiedziach bez litości
stawiała jedynki, ale zawsze potem delikwent miał możliwość
konsultacji i poprawy oceny.
 Wymagam od siebie i wymagam od was  powtarzała często.
Sprawdziany oddawała przeważnie na następnej lekcji, jeśli ktoś
czegoś nie rozumiał i zgłosił to w odpowiednim czasie, gotowa była
siedzieć z nim na przerwach albo i po lekcjach i tłumaczyła cierpliwie aż
do skutku, raz w semestrze pozwalała zgłosić nieprzygotowanie (nie
trzeba było nawet podawać powodu), ale nikt nigdy nie słyszał, żeby
kiedykolwiek zgodziła się na przełożenie klasówki.
Rafał nie miał więc nadziei na uzyskanie czegokolwiek i sam
z własnej woli nie zwracałby się z prośbą do Piły, ale był zastępcą
nieobecnego dzisiaj gospodarza drugiej  b i został zobligowany, aby
wystąpić jako przedstawiciel klasy.
Matematyczka wysłuchała go ze zmarszczonymi brwiami.
Chłopak czekał na jej stanowcze  nie , lecz nauczycielka milczała.
Patrząc na chudego, piegowatego blondynka, który podczas tej
krótkiej przemowy zaczerwienił się jak burak, Maria przypomniała
sobie, że dzisiaj rano widziała go tak samo czerwonego z przejęcia 
szedł do szkoły w towarzystwie nieśmiałej dziewuszki z pierwszej  a ,
która chyba przesłaniała mu cały świat, bo nawet  dzień dobry
nauczycielce nie powiedział  nie dlatego, żeby był nieuprzejmy, lecz po
prostu wcale jej nie zauważył. Maria pomyślała wtedy, że właściwie
wcale nie zna tych dzieciaków. Patrzy na nie przez pryzmat ich
matematycznych osiągnięć, czasami przez pryzmat zachowania albo
sytuacji rodzinnej, jeśli odbija się ona na nauce. Jej zadaniem jest
nauczyć, to prawda, ale ucząc, tak łatwo zapomnieć, że każde z nich
najpierw jest człowiekiem, a dopiero potem uczniem, i być może to, co
dzieje się teraz między Rafałem i tą dziewczyną, z perspektywy czasu
okaże się dla nich ważniejsze niż wszystkie rozwiązane czy też
nierozwiązane zadania matematyczne.
I znowu pomyślała o Rajmundzie (ostatnio jakoś tak się działo, że
różne ścieżki niespodziewanie prowadziły ją do Rajmunda)
i o spektaklu, na którym wczoraj byli& Z tego spektaklu zapamiętała
mniej więcej tyle, ile z filmu oglądanego kilka dni wcześniej w jego
towarzystwie, bo bliskość mężczyzny nie pozwalała jej się skupić,
a kiedy wziął ją za rękę, to już w ogóle nie wiedziała, co dzieje się na
scenie, ponieważ o wiele bardziej ekscytujące było to, co działo się
w rzeczywistości. A potem, gdy już wróciła do domu, nie mogła
sprawdzać klasówek, bo na wargach ciągle czuła ten pocałunek, który
mógł się przerodzić w coś więcej, ale Maria nie była jeszcze gotowa,
więc wymawiając się klasówkami, pożegnała się z Rajmundem przed
bramą swojego domu.
Klasówki, no tak  Maria wróciła do rzeczywistości  w domu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • juli.keep.pl