[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Lecz Ria skurczyła się przestraszona pod wpływem jego dotyku, spoj-
rzała na niego z lękliwym popłochem. Wtedy ucałował tylko jej czoło.
 Jesteś przecież moją narzeczoną, Ria  odezwał się miękko i przy-
jaznie  a wkrótce zostaniesz żoną. Czas, abyś zapomniała o tej nieśmiało-
ści wobec mnie. Pamiętaj, że szczerze pragnę twojego dobra. Proszę, posta-
raj się mi zaufać, dobrze?
Dzielnie kiwnęła głową, opanowała się i odparła spokojnym głosem,
poważnie i zdecydowanie:
 Dobrze, Heinz, będziemy... będziemy kroczyć ramię w ramię, jak
dobrzy towarzysze.
Wzruszony, ujął jej ręce.
 Nie chciałbym, abyś kiedykolwiek żałowała, że zawierzyłaś mi swój
los  rzekł ciepłym i serdecznym tonem.
 Tego możesz być pewny. Chciałabym tylko, abyś ty nie żałował, że
wziąłeś mnie za żonę. Jestem tylko zwykłą, prostą dziewczyną.
Spojrzał na nią z uśmiechem.
 Chyba jesteś zbyt skromna, moja mała... Może zajrzymy, co pora-
biają nasi goście, i powiemy im o zaręczynach?
 Lotta już wie, powiedziałam jej!  wykrzyknęła Ria, czerwieniąc
się.
 Ja Walterowi też  odparł Heinz wesoło.
 No, to nie będą zdziwieni.
*
TLR
Walter i Lotta przez chwilę siedzieli w milczeniu przy stole. Lotta z
rozmarzeniem patrzyła na zachodzące słońce.
Walter nie mógł oderwać od niej wzroku. Jeszcze nigdy nie wydała mu
się tak urocza i pociągająca jak teraz, z tymi rozmarzonymi oczami i łagod-
nym, odprężonym wyrazem twarzy. Trwali tak przez kilka chwil, potem
Walter wyprostował się z głębokim westchnieniem i odezwał półgłosem:
 Lotto!
Lotta wstrząsnęła się, spojrzała na niego. Walter spodziewał się, że jak
zwykle ofuknie go niechętnie, ale ponieważ milczała, mówił dalej:
 Tam, w domu, dwoje naszych przyjaciół zastanawia się nad wspól-
ną przyszłością. Heinz zaręczył się dzisiaj z Rią.
Ze zrozumieniem kiwnęła głową.
 Wiem  powiedziała krótko.
Walter przysunął się nieco bliżej.
 Lotto, ja również kocham pewną dziewczynę. Już raz się jej
oświadczyłem, wprawdzie nieco zuchwale i nieoczekiwanie, ale szczerze i
poważnie. Wtedy ona mi odpowiedziała, że nienawidzi mężczyzn, a mnie
szczególnie. Ale ja mimo to nie mogę o niej zapomnieć. Szukam pretekstu,
aby się do niej zbliżyć, znoszę jej kpiny i pogardę. Za bardzo ją kocham, by
porzucić nadzieję, że mimo to będzie moją. Ale drugiego kosza nie zniosę,
wtedy na pewno bym odszedł. Już nie wiem co robić. Niech mi pani powie,
Lotto, czy ta niedobra, kochana dziewczyna ciągle jeszcze czuje do mnie
niechęć?
Lotta spazmatycznie wciągnęła powietrze, jakby ją coś dusiło za gar-
dło, poniosła na niego wilgotne oczy:
 Ta wstrętna dziewczyna nie zasługuje na taką wierną miłość.
Walter zerwał się z miejsca, z okrzykiem radości porwał ją w ramiona.
 Ach, moja mała złośnico... nareszcie poskromiona.
 Och... jaka ja byłam głupia.
Okrył jej twarz gwałtownymi pocałunkami.
TLR
 Ach, ty, ty... najdroższa moja! To był najwyższy czas... dłużej bym
nie wytrzymał... No, dziewczyno, dałaś mi się we znaki! Ale teraz koniec z
wojną i oblężeniem. Nieprzyjaciel skapitulował bezwarunkowo.
Lecz Lotta znowu spojrzała na niego zuchwale i przekornie:
 O, nie, wcale nie bezwarunkowo!
 Cicho!  rozkazał.  Ani słowa więcej. Milczeć, aż się do syta
nacałuję. Już wiem, jak cię uciszyć, kiedy tylko odezwie się w tobie
krnąbrny duch przekory. O tak!  I znowu chciał ją pocałować.
Wyrwała mu się.
 Walter... jeszcze kto zobaczy!  wykrzyknęła przestraszona.
 Co ludzie powiedzą!
Rozejrzała się niepewnie dokoła, lecz nie widząc nikogo, pozwoliła
się pocałować. Walter nie chciał poprzestać na jednym pocałunku, ale
tym razem Lotta była stanowcza.
 Dosyć już, dosyć... teraz usiądziesz grzecznie na swoim miejscu,
bo będę zła!
 Ach, nie, teraz już koniec ze złością... ale proszę, jestem grzeczny,
już siadam. Czy widziałaś kiedy bardziej uległego młodego mężczyznę?
Lotta także usiadła w fotelu.
 Nie, chyba nie.?. Ach, Walter, jakże się ucieszą moi rodzice!
 %7łe się pozbędą z domu wojowniczej córeczki?  zażartował.
 Nie, ty urwisie! %7łe dostaną ciebie za zięcia. Są zupełnie zwariowani
na twoim punkcie... zupełnie tego nie pojmuję.
 Ja też nie. Ale powiedz, kochana Lotko... od kiedy... od kiedy mnie
kochasz?
Lotta westchnęła głęboko.
 Szczerze?
 Szczerze.
 No to... no to... odkąd cię znam.
Patrzył na nią szeroko otwartymi oczami.
 I mimo to dałaś mi kosza i odnosiłaś się do mnie z taką pogardą?
 Tak, ze złości na siebie, na swoją słabość. I dlatego, że uważałam cię
za próżnego zarozumialca. I jeszcze... no, wiesz... dziewczyny takiej, jak ja,
TLR
nie da się zdobyć zuchwałością. Twoje pierwsze oświadczyny wcale mi się
nie podobały.
 A drugie? Podobają ci się, prawda?
Uśmiechnęła się szelmowsko. Uroczy dołek pojawił się na policzku.
 Mogą być  odparła figlarnie.
Wtedy szybko się pochylił i pocałował ten dołeczek.
 No!  pogroziła mu palcem.
 Nie mogłem się powstrzymać, Lotto, naprawdę. Ten dołeczek do-
prowadza mnie do szaleństwa. Poza tym oszukałaś mnie, a za to należy się
kara.
 Ja? Oszukałam cię?
 Tak. Moje drugie oświadczyny szalenie ci się spodobały. A tymcza-
sem powiedziałaś tylko:  Mogą być". Obłudę należy karać.
 Aha, i jak tu wierzyć, że mężczyzni nie są zarozumiali!
 Znowu chcesz wstąpić na wojenną ścieżkę? Za to grozi pocałunek.
 Nie wolno  skarciła go.
 Każdą twoją złośliwość będę sobie tłumaczył jako:  Walter, pocałuj
mnie".
 Ani mi się waż. Nie żądałabym tego od ciebie ani wprost, ani w tak
zawoalowany sposób.
%7ływo zerwała się z miejsca i przechyliła przez parapet werandy. Wal-
ter podszedł do niej, z ożywieniem, głosem pełnym zapału i uczucia zaczął
jej opisywać, jak sobie wyobraża ich wspólną przyszłość.
Lotta spoważniała, znikła gdzieś jej przekora. Podniosła na niego wil-
gotne ze wzruszenia oczy, przytuliła się i wyszeptała zduszonym głosem:
 Walter, ach, ty...
Objął ją szybko i namiętnie.
 Lotta, dziewczyno!
Stali tak obok siebie, aż nadeszli Ria i Heinz.
Heinz prowadził Rię pod ramię.
 Drogi Walterze, wielce szanowna panno Lotto  powiedział z lek- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • juli.keep.pl