[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Brion wyślizgnął się na wyludnioną ulicę i pół biegnąc, pół idąc ruszył w kierunku sterty gruzów,
która była kiedyś siedzibą Cultural Relationships Foundation. Szedł inną drogą niż ta, którą
przyjechali, zmierzając najpierw ku obrzeżu miasta. Kiedy tam dotrze, skręci i podejdzie do ruin z
innej strony, tak by nie zdradzić, skąd przybył. Magterowie mogli obserwować budynek, a nie
chciał naprowadzić ich na ślad Lei i wykradzionego ciała.
Minąwszy róg, ujrzał stojący na ulicy transporter. Wóz wyglądał dziwnie znajomo. Mógł to być
ten, którego używali z Teltem, chociaż nie był tego pewien. Trzymając się w cieniu muru i
rozglądając na boki, ostrożnie ruszył w stronę transportera. Kiedy podszedł bliżej, stwierdził, że był
to ten sam pojazd, którym podróżował w nocy.
Na ulicy było cicho i upalnie. Okna i drzwi były puste: nic się nie poruszało w ich cieniu.
Postawiwszy nogę na błotniku, Brion sięgnął ręką i złapał za gorącą, metalową krawędz otwartego
okna. Podciągnął się i spojrzał w uśmiechniętą twarz Telta.
Uśmiechniętą w śmiertelnym grymasie. Zciągnięte wargi odsłaniały wyszczerzone zęby, oczy
zdawały się wychodzić na wierzch, a twarz była spuchnięta i zniekształcona od zabójczej trucizny.
W jego szyi tkwiła maleńka, drewniana strzałka.
. 15.
Brion rzucił się na ziemię, w pył i kurz ulicy. Nie śmignęła ku niemu żadna zatruta strzałka -
wokół wciąż panowała cisza. Morderczy Telta zniknęli tak, jak się pojawili. Otworzył drzwi i
wskoczył do środka.
Dokonali gruntownego zniszczenia. Wszystkie tablice kontrolne były doszczętnie rozbite,
podłoga zasłana potrzaskanym sprzętem i kłębami taśm, przypominającymi wyprute wnętrzności.
Wybebeszona maszyna była martwa jak jej kierowca.
Aatwo było odtworzyć przebieg wypadków. Ktoś rozpoznał wjeżdżający do miasta transporter -
zapewne któryś z magterów biorących udział w zniszczeniu budynku fundacji. Nie wiedzieli, gdzie
się podział - inaczej Brion też już by nie żył. Jednak musieli zauważyć go, gdy Telt próbował
opuścić miasto, i zatrzymali go w najbardziej skuteczny sposób - strzałką, która przez otwarte okno
trafiła w kark niczego nie podejrzewającego kierowcy.
Telt zabity! Nagły szok, jakim była jego śmierć, sprawił, że Brion na chwilę zapomniał o
wszystkich konsekwencjach tego faktu. Teraz zaczął je sobie uświadamiać. Tek nie zdążył
przekazać Armii Nyjordu wiadomości o odkryciu śladu radioaktywności. Nie chciał posłużyć się
radiem; zamierzał osobiście powiadomić Hysa i wręczyć mu taśmę. Teraz taśma była podarta i
zmieszana z innymi, a człowiek, który umiał ją zinterpretować, nie żył.
Brion spojrzał na przewody zwisające z rozbitej radiostacji i wyskoczył na zewnątrz. Biegnąc
zygzakiem, szybko oddalił się od transportera. Jego własne życie i życie Dis zależało od tego, czy
ktoś go zauważy przy pojezdzie. Musiał porozumieć się z Hysem i przekazać mu tę informację.
Dopóki tego nie zrobi, będzie jedynym przybyszem wiedzącym, w której wieży magterowie mogli
przechowywać śmiercionośne bomby.
Kiedy oddalił się od transportera tak, że stracił go z oczu, zwolnił i otarł pot z czoła. Opuścił
pojazd nie zauważony i nikt go nie śledził. Znalazł się w nie znanej mu części miasta, ale kierując
się według słońca poszedł miarowym krokiem w stronę zburzonego budynku. Na ulicach było teraz
więcej Disańczyków. Niektórzy przystawali i spoglądali na niego gniewnie, marszcząc brwi.
Empatycznym zmysłem wyczuwał ich złość i nienawiść. Z grupki mężczyzn emanowało
zagrożenie i mijając ich położył dłoń na kolbie miotacza. Dwaj z nich trzymali dmuchawki w
pogotowiu, ale nie użyli ich. Zanim skrył się za następnym rogiem, plecy miał mokre od potu.
Przed sobą ujrzał ruiny siedziby fundacji. Opodal sterczał ścięty stożek kosmolotu. Z otwartego
luku wyszli dwaj mężczyzni i stanęli na skraju pogorzeliska. Kiedy podeszwy butów Briona
zachrzęściły na gruzowisku, mężczyzni odwrócili się błyskawicznie, z wycelowaną w niego bronią.
Obaj mieli karabiny jonowe. Odprężyli się, widząc jego ubiór.
- Przeklęte dzikusy! - warknął jeden.
Był mieszkańcem jednej z ciężkich planet: przysadzistej budowy, wyglądał jak bryła ścięgien i
mięśni, chociaż czubkiem głowy ledwie sięgał Brionowi do brody. Na zsuniętej w tył czapce miał
dwie skrzyżowane linijki - odznakę pokładowego informatyka. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • juli.keep.pl