[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Egan oparł się o framugę drzwi i skrzy żował ręce na piersi.
- Potrzebuję wszy stko, Billy. Jeśli Hillel coś przed nami chowa, musisz to znalezć. I to szy bko.
- Zaraz się do tego zabieram.
Egan się odwrócił, żeby wy jść, ale stanął jeszcze.
- Aha. Fade powiedział, że musimy kogoś wy słać do cukierni  Przy smak , żeby uwolnić ludzi, którzy zrobili ten tort.
- Jest tam już jednostka skażenia biologicznego.
- Chry ste&
Rozdział trzy dziesty szósty
- Musisz mówić głośniej! - wrzasnął do telefonu Egan. Fraiser powtórzy ł, ale wciąż nie można go by ło zrozumieć.
- Krzy cz!
Bezładna kolejka całkowicie zapełniła już skraj chodnika i zaczy nała się wy lewać na jezdnię, wy wołując wściekłe trąbienie wśród próbujący ch przebić się przez tłum kierowców. Egan przeszedł na prawą stronę i ocierając się ramieniem o
kruszejące cegły budy nku, przepchnął się przez niemiłosierny tłok. Dziesięć metrów dalej został zepchnięty na ulicę przez zwartą grupę wesołków, opry skujący ch się nawzajem piwem. Wejście do klubu znajdowało się w zasięgu ręki.
- Mamy raport ze szpitala - krzy czał Billy. - Zrodki, które znajdowały się w torcie, można łatwo dostać na receptę. Nie by ło to nic, co mogło zabić, ale zmieszano je w takich proporcjach, że człowiek wolałby chy ba nie ży ć.
Tak czy siak, ludzie od skażenia zostali już całkowicie wy kluczeni.
- Co z archiwum Hillela? - py tał Egan, wciąż przedzierając się przez ciżbę.
- Udało mi się dostać do jego szuflad, ale nic w nich nie znalazłem. Gorzej mi idzie z komputerem. Wiesz, nie jestem hakerem. Nie sądzę, by udało mi się uzy skać dostęp.
- Cholera - powiedział cicho Egan, kiwając głową na dwóch olbrzy mich bramkarzy, którzy, rozstępując się na boki, wpuścili go do środka.
Zanim znowu mógł coś powiedzieć, musiał poczekać, aż ucichną wściekłe okrzy ki osób stojący ch za nim w kolejce.
217
- Dobra. Próbuj dalej.
Kory tarz, chociaż pusty, by ł nadspodziewanie ciasny, oświetlony ty lko ultrafioletem, przez który jaskrawo fluory zowały nabazgrane na ścianach graffiti. Ale już chwilę pózniej wszedł do przestronnej sali koncertowej otoczonej szeroką galerią.
Na dalekim końcu zobaczy ł oświetloną słabo, pustą scenę, wciśniętą między dwie ściany giganty czny ch kolumn głośnikowy ch. Od razu zaczął się przeciskać w kierunku najbliższego z czterech strategicznie rozmieszczony ch barów.
Mimo że tłum trzy mano jeszcze w ry zach na zewnątrz, krzesełka przy barze by ły wszy stkie zajęte. Mgliście rozpoznawał większość siedzący ch na nich osób, pracowników klubu, promotorów, pomocników techniczny ch, przy jaciół grupy, a oni
szy bko rozpoznali jego. Krzesełko, którego się uczepił wzrokiem, bły skawicznie opustoszało, a zanim usiadł, opustoszały już wszy stkie sąsiednie krzesełka.
Kiwnął na barmana, by podał mu piwo, i patrzy ł, jak tłum zaczy na się wlewać do środka, jak się rozpierzcha w półbiegu po sali, jak każdy próbuje wy znaczy ć sobie miejsce do oglądania koncertu i zarezerwować najlepszy kawałek podłogi. Nie
minęła minuta, a krzesełka wokół niego zajęli ludzie, którzy nie mieli pojęcia o przeświadczeniu panujący m w branży muzy ki alternaty wnej, że Matt jest skonstruowaną przez rząd maszy ną do zabijania, mogącą w każdej chwili wy palić.
Jak zawsze, zdumiała go liczebność i różnorodność tłumu - by ło tu wszy stko; od dreadów i farbowany ch ciuchów, po ły se pały i skórzane kurtki. Elise miała jakiś niezwy czajnie uniwersalny urok - co znaczy ło, że kochały się w niej dziwaki
wszelkiego autoramentu. Rzadko wy stępowała lokalnie, ale wtedy bilety na koncert rozchodziły się w ciągu paru godzin.
Egan sięgnął po portfel, ale barman pokręcił głową i pchnął do niego po kontuarze szklankę piwa. Gratisowy drink wzmógł zainteresowanie dwóch siedzący ch obok skinheadów o ty powo niebezpieczny m wy glądzie, który m już wcześniej wpadły
w oko koszulka polo i wojskowe spodnie Egana.
Oczy wiście się nie my lili. Nie powinno go tutaj by ć, ale 218
konfrontacja z Fade em i perspekty wa chaosu, jaki ma jeszcze nastąpić, pozostawiły w nim uczucie zawieszenia. Zupełnie jakby się cofnął w czasie, jakby się zwijał z powrotem w kłąb nerwów i siły - kłąb, w który kiedy ś przemieniły go siły [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • juli.keep.pl