[ Pobierz całość w formacie PDF ]
mogła wydobyć z siebie żadnego więcej słowa. Biła się z myślami. %7łeby tylko
przez zgodę na to małżeństwo nie popełniła głupstwa! Znowu oczy Daniela
wydały się jej znajome, jak niejasne wspomnienie z przeszłości. Była
przekonana, że za moment przypomni sobie, ale zaraz wszystko rozwiało się.
- Nie widzę właściwie powodu, dlaczego mielibyśmy czekać dłużej niż to
konieczne - powiedział Daniel - najlepiej pobierzemy się tak szybko, jak tylko
da się to zorganizować. Pewnie za trzy dni. Zostaniemy w mieście i załatwię
wszystkie wymagane formalności. Mamy już twój paszport i metrykę urodzenia,
nie powinno więc być trudności.
59
R S
Hatty jak oszołomiona potrząsnęła głową. - N... nie, p... przypuszczalnie
nie... - wyjąkała.
Daniel podniósł brwi. - Co się stało? Czy coś jest nie w porządku, Hatty?
- Nie, tylko... to się stało tak szybko.
- Jeżeli tylko o to chodzi... Proponuję, żebyśmy teraz poszli spać. Jutro
będziemy musieli załatwić wiele spraw. Wygląda na to, że znowu będziemy
musieli coś dla ciebie kupić - tym razem suknię ślubną. To będzie tylko zwykła
ceremonia.
Daniel musiał mieć duże znajomości, gdyż zanim Hatty zdążyła całą
sprawę przemyśleć, wszystko było przygotowane. Wieczorem, w przeddzień
wielkiego wydarzenia, Daniel wybrał się z nią do miasta, by sprawić jej
kompletną garderobę na wszelkie okazje, jakie tylko można sobie wyobrazić.
Hatty przypomniała sobie zakupy w Londynie. Wtedy nie mogła jeszcze
przewidzieć, że w cztery miesiące pózniej będzie kupować swoją wyprawę.
Ubrała jedną z nowych sukni wieczorowych i właśnie szczotkowała
włosy, gdy ktoś zapukał i drzwi otworzyły się.
- Czy mogę wejść? - zapytał Daniel.. Wyglądał jak zawsze szałowo. Tego
wieczoru miał na sobie białą wieczorową marynarkę. Podszedł do Hatty, która
kończyła makijaż i z kieszeni marynarki wyjął małe pudełeczko. Następnie
podniósł jej rękę, która prawie zniknęła w jego dużej dłoni i włożył jej na palec
pierścionek.
- Jak ci się podoba, Hatty?
- Jest śliczny. Dziękuję, Danielu.
60
R S
Był to drogocenny szmaragd otoczony brylantami. Hatty wyciągnęła rękę
przed siebie i dokładnie mu się przyglądnęła. Gdy spojrzała na Daniela, jej oczy
zabłysły. Spontanicznie zarzuciła mu ręce na szyję i pocałowała go w policzek.
Daniel przyciągnął ją do siebie. - Myślę, że moglibyśmy zrobić to lepiej.
Co o tym sądzisz? - zapytał cicho.
Jego usta natrafiły na jej wargi i delikatnie otarły się o nie. Następnie
Daniel nacisnął je mocniej, by przezwyciężyć jej opór.
Hatty posłusznie otworzyła usta. Była zupełnie odurzona jego
pieszczotami. Jego język wniknął do jej ust. Pocałunek stał się gwałtowny. Pod
Hatty ugięły się nogi. Zrobiło jej się słabo i szukając oparcia uczepiła się
Daniela. Przez cienki materiał sukienki poczuła ciepło jego ciała.
Wtedy Daniel w jednej chwili uwolnił ją z uścisku i odsunął od siebie.
Oddech miał ciężki, a głos lekko zachrypły.
- Spóznimy się na kolację - powiedział patrząc na zegarek. -
Zarezerwowałem stolik na ósmą - dorzucił i sięgnął ręką do kieszeni. -
Zapomniałem cygara. Zaraz wrócę.
Zachowywał się tak, jakby się nic nie stało. Natomiast Hatty była
poruszona do głębi. Jeszcze nigdy żaden mężczyzna tak jej nie całował, a
pózniej nie zostawił z uczuciem nieskończonej pustki i samotności. Ciągle
jeszcze czuła jego ramiona, jego usta.
Gdy ponownie spojrzała do lustra, zobaczyła w swoich oczach nowy,
obcy blask. Zawahała się na moment ze szminką w ręce. Usta miała jeszcze
mocno zaróżowione od dzikiego pocałunku, nie wymagały więc dodatkowego
koloru.
Do drzwi zapukał Daniel i Hatty prędko odłożyła szminkę.
61
R S
Byli w drodze powrotnej do Punta Minitas. Hatty siedziała obok Daniela i
obracała wokół palca nowy pierścionek. Jeszcze się do niego nie przyzwyczaiła.
Była teraz żoną Daniela...
Odtwarzała w pamięci ceremonię ślubną. Daniel znalazł księdza, który
udzielił im ślubu w małym, przystrojonym kwiatami pomieszczeniu hotelowym.
Zwiadkami byli doktor Gonzales i kierownik hotelu.
Daniel pomyślał nawet o różach dla panny młodej. Miała teraz przy sobie
ten starannie owinięty w papier bukiet. Nie chciała się z nim rozstawać, a nie
było przecież prawdziwych weselnych gości, w których mogłaby nim rzucić.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]