[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Ale dla pani Emilii nie była to żadna pociecha.
***
Ryszard Wernher był bardzo zatroskany o swoją matkę. Powinnaś wezwać
lekarza, mamo powiedział do niej nazajutrz. Wydaje mi się, że jesteś po-
ważnie chora.
Lekarz przyszedł istotnie, zbadał panią Emilię i stwierdził poważną nerwicę i
anemię. Zalecił zmianę powietrza i kilkutygodniowy pobyt w sanatorium. Pani
Emilia, o dziwo, zgodziła się wyjechać, aby tym samym opóznić przeniesienie
się do domu Wernhera. Jej mąż także się na to zgadzał. Naturalnie, Emilio, to
będzie dla ciebie dobre. Na szczęście, mamy na to obecnie środki!
Tak więc pani Emilia zdecydowała rozpocząć przygotowania do podróży.
Mąż zamówił jej listownie odpowiednie miejsce i w przeddzień wyjazdu zapo-
wiedział, że w czasie jej nieobecności zajmie się przeprowadzką do odziedziczo-
nego domu. Ostatecznie pani Emilia i z tym także się pogodziła. Miała nadzieję,
że po wzmocnieniu nerwów pozbędzie się stanów lękowych. Kasetę z testamen-
tem zapakowała do walizki pomiędzy bieliznę. Nie chciała się z nią rozstawać.
Ryszard i ojciec odprowadzili matkę na dworzec. Georg chciał nawet odwiezć
żonę do sanatorium, ale nie zgodziła się na to. Gdy pociąg ruszył, poczuła się tak,
R
L
T
jakby mogła wreszcie swobodnie oddychać, ponieważ nie musiała maskować się
przed synem i mężem.
XI
Felicja Rogga uruchomiła zakład przetwórstwa mleka i w cichym dotychczas
Heidehofie panował teraz ożywiony ruch. W Rolfie Walbergu miała dobrego do-
radcę. Jego droga wiodła często w okolice Heidehofu i mógł dzięki temu często
zaglądać do niej. Te krótkie spotkania były dla tych dwojga młodych ludzi ja-
snym promieniem światła w pracowitym życiu.
Którejś niedzieli jak zwykle przygotowała się do wizyty w Neulinden, gdzie
oczekiwano jej odwiedzin. Przewiesiła kapelusz z tasiemką przez ramię i dla
ochrony przed słońcem rozpięła parasolkę. W dobrym nastroju ruszyła przed sie-
bie. Droga nie była długa, widziała przecież przed sobą dworek w Neulinden.
Dziś jednakże nie odbyła tej drogi sama. Nagle spoza wysokich krzaków ja-
łowca wyskoczył Rolf Walberg i śmiejąc się zagrodził jej drogę.
Aaskawa panienko, leżałem tutaj jak rozbójnik na czatach, aby zaprowa-
dzić panią do Neulinden. Uśmiechnął się szelmowsko i pocałował ją w rękę,
którą podała mu na powitanie.
Potem szli chwilę w milczeniu obok siebie nawet nie uświadamiając sobie,
jak wiele ich dusze miały sobie do powiedzenia.
Jak minął tydzień? spytał Rolf w końcu.
Zaśmiała się cicho. Przecież widzieliśmy się dopiero przedwczoraj.
Dla mnie to cała wieczność. Cóż znaczą te przelotne chwile i nigdy sam na
sam! Dlatego czekałem tutaj na panią. Ujął jej ręce Czarodziejko, słodka
R
L
T
kochana Czarodziejko, proszę pozwolić mi pomimo tego żałobnego stroju po-
wiedzieć, jak bardzo panią kocham! Kocham panią, odkąd panią znam! Czy ze-
chce pani być moja, Czarodziejko?
Spojrzała spłoniona w jego oczy, a on wyczytał w nich to, co wyczuwał już
dawno: że kochała go tak, jak chciał być kochanym.
Pragnę tego, Rolfie Walberg. Dawno musiał pan zauważyć, że moje serce
bije dla pana.
Wziął ją w ramiona. Czarodziejko, moja Czarodziejko! zawołał i uca-
łował mocno jej usta. Potem objął ją ramieniem i szli przez łąkę przytuleni do
siebie, a Rolf mówił jej o swojej miłości.
Ale co na nasze zaręczyny powie Judyta? spytała.
Czy myślisz, że ją to zaskoczy?
Nie sądzę. Ostatnio nie ukrywałeś swoich uczuć.
O, ty najmilsza szelmo! Wiedziałaś, naturalnie, jak mnie torturujesz!
Jej twarz stała się poważna. Nie, Rolfie, na pewno nie chciałam zadawać ci
bólu.
Znowu chwycił jej rękę i przycisnął do ust. Wiem o tym, Czarodziejko.
Ale moja tęsknota do ciebie była tak wielka!
Dochodząc do Neulinden zauważyli, że od stacji zbliża się Ryszard, więc po-
czekali na niego, aby ostatni kawałek drogi odbyć wspólnie. Gdy cała trójka zbli-
żała się do domu, Judyta wychodziła im właśnie naprzeciw. Czarodziejka pod-
biegła do niej i ucałowała ją, a Judyta odwzajemniła się jej równie serdecznie, bo
spojrzawszy tylko w oczy Czarodziejki i swego brata i wyczytała wszystko co
trzeba, choć nie powiedziała ani słowa.
Zasiedli do stołu, ale zaraz po zupie Rolf wstał i rzekł głosem pełnym wzru-
szenia:
R
L
T
Moja droga siostro, mój kochany przyjacielu Ryszardzie! Pragnę zakomu-
nikować wam rzecz, która winna was ucieszyć. Przed niedawną chwilą zaręczyli-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]