[ Pobierz całość w formacie PDF ]
w jego nagÄ… pierÅ›.
- Otoczony tysiącami kilometrów kwadratowych
dziewiczych południowoamerykańskich lasów? - Roze
śmiał się ponuro. - Kochanie, tylko głupiec nie byłby
półżywy ze strachu, ale... - przez chwilę jego głos
zadrżał podejrzanie - odnoszę wrażenie, że teraz, kiedy
mam u swego boku takiego małego, twardego, złoto-
rudego diablika, dzikie zwierzęta będą szczęśliwe, trzy
majÄ…c siÄ™ od nas z daleka.
Odsunął ją na wyciągnięcie ramion i spojrzał oczy
ma, w których wciąż migotał figlarny uśmiech.
- W porzÄ…dku?
- Tak, dziękuję.
Skinął głową.
- W takim razie zajrzyjmy do środka. - Wskoczył
na roztrzaskany kadłub i zniknął w drzwiach do
kabiny.
Teraz, w pełnym świetle dziennym, Dany mogła
wreszcie ogarnąć wzrokiem tę zgniecioną puszkę po
sardynkach, która kiedyś była samolotem. Oczy pocie
mniały jej z przerażenia, kiedy dotarło do niej, jakie
mieli szczęście, że przeżyli. A raczej jakie było jej
szczęście, że miała Nicka Devlina jako pilota, gdyż
z pewnością niewielu ludzi potrafiłoby bezpiecznie
sprowadzić na ziemię tak uszkodzoną maszynę.
Poczuła poranne słońce na twarzy i delikatny wiet
rzyk we włosach i nagle ogarnęła ją niepohamowana
radość z tego, że żyje. To uczucie, którego nigdy
przedtem nie doświadczyła, wyraznie poprawiło jej
nastrój.
Z netu poprawki - Irena
scandalous
49
- Idziesz czy nie?
Ocknęła się na dzwięk uszczypliwego głosu docho
dzącego z wnętrza samolotu i wgramoliła na górę do
kabiny. Nick siedział skulony w małym pomieszczeniu
bagażowym z tyłu samolotu. Obok niego piętrzyły się
sterty puszek. Uśmiechnął się do niej przez ramię.
- Masz szczęście. Wygląda na to, że jednak nie
będziesz musiała polubić iguany.
Dany usiadła obok niego po turecku i wzięła do ręki
parÄ™ puszek.
-Wieprzowina z fasolą... ryż z przyprawami.
- Spojrzała na niego zdziwiona. - Skąd to się tutaj
wzięło?
Wzruszył ramionami.
- %7łelazne porcje? A może zaopatrzenie dla hotelu?
- Ale my nie dostawaliśmy takiego jedzenia.
- Cóż - odparł zirytowany - po prostu bądz
wdzięczna. Z tego też się prawdopodobnie będziemy
cieszyć - dodał, wskazując na małe pudełko z czerwo
nym krzyżem i napisem Pierwsza pomoc" na wieczku.
Zabrał się za długą, drewnianą skrzynię i, odbiwszy
wieko, gwizdnÄ…Å‚ przeciÄ…gle.
Dany zerknęła mu przez ramię. Ujrzała cały komplet
narzędzi: łopaty, siekiery i maczety, morderczo wy
glądające długie noże z ostrzami połyskującymi w pół
mroku.
- Kolejny zestaw awaryjny? - spytała.
- Na to wygląda - odpowiedział, choć nie wydawał
się całkowicie o tym przekonany.
Wziąwszy jeden z noży, przeciął nim ze świstem
powietrze, po czym rzucił go obok puszek.
- Myślę, że ten będzie dobry.
- Będziemy musieli za to wszystko zapłacić - zauwa
żyła Dany.
Przesunęła palec wzdłuż ostrza, po czym gwałtownie
go cofnęła, a na opuszce pokazała się kropelka krwi.
- Na litość boską, zostaw to w spokoju, dobrze?
I przestań zrzędzić. Oczywiście, że zapłacimy za
Z netu poprawki - Irena
scandalous
50
wszystko, co bierzemy. - Odwrócił się do kolejnego
pudła.
- I samolot. Musimy... - Nie dokończyła usłyszaw
szy, jak Nick gwałtownie wciąga powietrze.
- Coś mi się wydaje, że nie zapłacimy za ten samolot
ani centa - rzekł cicho. - Domyślam się, że należy do
tych łupieżców.
- SkÄ…d wiesz?
- Trafiliśmy na złoto, kochanie. - Odwrócił się powoli
i ujrzała stojącą na jego dłoni, błyszczącą w półmroku,
przepiękną, złotą figurkę. - Zobacz. Wyciągnął rękę,
a ona drżącymi dłońmi wzięła od niego posążek.
Figurka przedstawiała kobietę siedzącą po turecku,
w ręku trzymającą kolbę indiańskiej kukurydzy, zaś na
kolanach zawinięte dziecko. Jej całe ciało, a w szcze
gólności brzuch, było groteskowo grube, a mimo to
wyzierająca spod zrobionego z piór nakrycia głowy
twarz o odległym, jakby nie z tego świata, wyrazie była
dziwnie uduchowiona.
-Co to jest?
-Prawdopodobnie bogini urodzaju. Kukurydza
w jednym ręku, dziecko w drugim. Tak, tak sądzę. Parę
lat temu fotografowałem bardzo podobną figurkę,
która została wykopana w Jukatanie.
Przyglądała się rozszerzonymi oczyma, jak wyjmował
następny owinięty w materiał tobołek. Tym razem była
to ogromna gliniana waza o brzegu ozdobionym płasko
rzezbami przerażających głów zwierzęcych. Za nią poja
wiły się kolejne wazy, puchary, dzbany, niektóre inkrus
towane w przedziwne wzory. Jeszcze inny pakunek
zawierał około tuzina malutkich złotych motyli. Jednego
z nich, lekkiego jak piórko, upuścił na jej dłoń, a ona,
oniemiała, wpatrywała się w niego w milczeniu.
- Kiedy ostatni władca Azteków był przetrzymywa
ny w Meksyku przez konkwistadorów jako zakładnik,
zażądali oni okupu w postaci całego pokoju wypełnio
nego złotem. Pośród rzeczy, które przynieśli poddani
władcy, znajdowały się setki motyli z bitego złota.
Z netu poprawki - Irena
scandalous
51
Zaśmiał się przejmująco.
- Chyba to wszystko. - Jeszcze raz przetrzÄ…snÄ…Å‚
pudło. - Nie, jest jeszcze coś.
Rozwinął materiał i spod jego palców wysunął się
złoty łańcuch, na którym wisiała rzezbiona głowa
zwierzęcia. Odgarnął włosy Dany i zawiesił łańcuch na
jej szyi. Ciężki metal opadł na jej ciało, a kiedy
dziewczyna uniosła do góry kołyszącą się pomiędzy jej
piersiami głowę zwierzęcia, ujrzała doskonale ufor
mowaną złotą maskę jaguara z pyskiem rozchylonym
w groznym warknięciu i dwoma okruchami bladozielo
nego jadeitu zamiast oczu. Wpatrywała się w nią przez
chwilÄ™.
- Jest cudowna, prawda? - spytała ochryple.
- Tak. - W jego głosie zabrzmiała jakaś wymuszona
nuta i Dany gwałtownie podniosła wzrok, by spojrzeć
w tÄ™ drugÄ… parÄ™ jadeitowozielonych oczu. Jednak on
odwrócił się i zaczął z powrotem pakować skarby.
- Co masz zamiar zrobić? - spytała. - Bierzemy to
ze sobÄ…?
- Mamy już dość bagażu. - Wyprostował się, gdy
ostatnie motyle zniknęły w tobołku.
- Nie zapomnij o tym. - Podniosła ręce, by odpiąć
naszyjnik.
- Zostaw to. Będziemy potrzebowali czegoś jako
dowodu. ResztÄ™ zakopiÄ™.
Wziął łopatę i wspólnie wynieśli pudło na zewnątrz.
Nick rozglądał się dookoła, marszcząc brwi.
- Tu będzie dobrze. - Wskazał ogromną, pierzastą
kępę bambusa po drugiej stronie polany.
- Ale czy to nie za blisko? To znaczy jeśli znajdą to
miejsce...
- Tego nie ma w moich planach - odparł ponuro.
- Ale jeśli mimo to dotrą tutaj, nie przyjdzie im do
głowy, że zostawiliśmy tu skarb, ponieważ oni nigdy
by tego nie zrobili. A nawet jeśli wezmą to pod
uwagę, pójdą szukać pomiędzy drzewami, a nie tu,
pod nosem.
Z netu poprawki - Irena
scandalous
52
Metodycznie usunął płaty darni, po czym zaczął
[ Pobierz całość w formacie PDF ]