[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wykalkulowanym interesem. Zastanawiała się, jak Mal to sobie
wyobraża. Jak będą spać: razem czy osobno? Prawdziwa żona śpi u
boku męża, lecz on zapowiedział, że nie chce mieć prawdziwej żony.
A może nie mówił prawdy i oszukiwał sam siebie? Kto był mu
bardziej potrzebny: gospodyni czy żona? I jaka rola przypadnie jej w
udziale? Wreszcie nadszedł upragniony sen, który mimo wszystko
wzmocnił ją i ukoił. Rano spokojnie uzgodniła z Malem plan dnia. Po
jego wyjściu natychmiast wróciła do rozważań o małżeństwie.
Uświadomiła sobie, że ojciec na pewno boleśnie odczuje odmowę
Mala i, co za tym idzie, fiasko przedsięwzięcia. Będzie rozczarowany,
że nie uzyskał idealnej lokalizacji. Sprawa znowu się odwlecze, więc
może wpaść w depresję, zabraknie mu chęci i sił, aby zacząć
wszystko od początku. Był w nie najlepszej formie i wiadomość, że
wymarzony projekt spalił na panewce może spowodować kolejny
atak serca. Wiedziała, że jeśli wróci do domu bez umowy, do końca
życia będzie ją gnębiło poczucie winy, iż zawiodła ojca w
najważniejszej sprawie.
Już raz go zawiodła, czego nie mogła zapomnieć. Tuż po
ukończeniu studiów miała do wyboru albo skorzystać z możliwości
spędzenia dwóch lat w Europie, albo pomóc ojcu w wyjątkowo
ciężkim dla niego okresie. Ojciec namówił ją na wyjazd i były to
najpiękniejsze lata w jej życiu, ale on sam pracował ponad siły, więc
50
RS
w końcu zasłabł. Stało się to tuż po jej powrocie z Anglii i odtąd nie
mogła sobie darować, że zostawiła go samego. Nic by nie straciła,
gdyby opózniła wyjazd o kilka miesięcy, natomiast ojciec niemal
życiem zapłacił za jej egoizm. Ojciec, który kochał ją nade wszystko,
wychowywał, troszczył się o nią. Jak Mal o swoją córkę.
Wspomnienia sprawiły, że podjęła ostateczną decyzję i postanowiła,
że nie zawiedzie ojca.
Aby położyć kres wahaniom, wyjęła telefon komórkowy i wybrała
numer rodziców. Nie zamierzała prosić o radę, ponieważ wiedziała,
że byliby zgorszeni, gdyby wiedzieli, co postanowiła. Po prostu czuła,
że musi usłyszeć głos kogoś bliskiego.
- Dzień dobry, mamusiu. Co u was słychać? Jak się czujecie?
- Ojciec dużo lepiej - odparła pani Copley, po czym zniżyła głos i
dodała: - Ale wiesz, jaki jest. Zamartwia się na zapas i zastanawia, co
pocznie, jeśli wrócisz z niczym. Od poprzedniego telefonu, gdy
powiedziałaś, że na razie tam zostajesz, trochę się uspokoił. Uznał
twój przedłużony pobyt za dobry znak i zamęcza mnie coraz to
innym projektem urządzenia tamtejszej bazy. Od dawna nie był tak
dobrej myśli. Kochanie, oboje jesteśmy ci bardzo wdzięczni
zakończyła serdecznym tonem. - Mocno cię całuję.
- Ale... pan Standish... jeszcze nie powiedział ostatniego słowa -
rzekła gwoli ostrzeżenia, że nie jest idealnie.
- Skoro gości cię tyle czasu, chyba nie zamierza odmówić. Jaki
on jest? Ojciec twierdzi, że niegłupi. Ale czy jest miły?
Przed oczami Copper przesunęły się różne wizerunki Mala w
domu, przy pracy, na koniu...
- Owszem - przyznała z ociąganiem. - Miły.
- %7łonaty?
- Nie.
- Aha.
- Mamo, nie domyślaj się nie wiadomo czego - rzuciła ostrym
tonem i łagodniej powiedziała: - Chciałabym zamienić kilka słów z
tatą.
Pan Copley długo nie dał jej dojść do słowa, rozwodził się o swych
51
RS
najnowszych pomysłach, ale wreszcie zapytał:
- Jak posuwają się sprawy? Czy pan Standish zgadza się i
możemy przygotować umowę?
- Jeszcze musimy uzgodnić to i owo, ale chyba niedługo
dojdziemy do porozumienia.
- Jesteś nieoceniona. Wiedziałem, że mogę na ciebie liczyć -
ucieszył się. - Jestem dumny z ciebie.
- Tatusiu, na pewno cię nie zawiodę. Do usłyszenia. Wyglądało
na to, że los podjął za nią decyzję, od której nie ma odwołania.
52
RS
ROZDZIAA PITY
Nerwowo spoglądając na stłoczone bydło, Copper ostrożnie
podeszła do płotu. Z werandy widziała, jak sześciu jezdzców pędziło
olbrzymie stado w chmurze rdzawego pyłu. W ciągu kilku godzin
bydło znalazło się za ogrodzeniem, hałas przycichł i tylko z rzadka
rozlegały się żałosne pomruki.
Przy końcu płotu siedziało dwóch mężczyzn, którzy po dobrze
spełnionym zadaniu palili papierosy.
- Wiecie, gdzie jest Mal?! - zawołała.
- Pojechał w stronę wybiegu dla koni! - odkrzyknął jeden z nich,
nie wyjmując papierosa z ust.
Zdeterminowana zacisnęła usta. Minęły dwa dni od oświadczyn,
raczej od ultimatum, a Mal jakby jej unikał i nie starał się
porozmawiać w cztery oczy. Tymczasem jej zależało na tym, aby
powiedzieć mu, jaką decyzję podjęła i przestać myśleć o sprawie,
która kosztowała ją sporo nerwów. Nie chciała dłużej zadręczać się
rozważaniami o tym, czy postąpiła słusznie.
Wcześniej nie miała okazji rozmawiać, gdyż mężczyzni wyjechali
na przegląd stad pasących się bardzo daleko od domu i musieli
spędzić noc pod gołym niebem. Copper była rozdrażniona i nie
mogła doczekać się ich powrotu. Jej napięcie sięgnęło zenitu, gdy
zobaczyła tuman kurzu na horyzoncie. Matowi jednak widocznie nie
spieszyło się do tego, aby usłyszeć, jaką decyzję podjęła. Nie mogąc
dłużej znieść czekania, poszła go szukać.
Na stale nawadnianym wygonie rosła bujna trawa, która cieszyła
oczy świeżą zielenią, szczególnie piękną w porównaniu z suchą
ziemią naokoło. W cieniu spokojnie pasł się Duke. Copper zauważyła
go i zawołała, a koń podniósł łeb i przez chwilę patrzył na nią
lśniącymi, brązowymi oczami. Fakt, że Duke ją poznał, sprawił jej
niekłamaną przyjemność.
Odwróciła się od płotu i wtedy zauważyła Mała, jadącego na swej
kasztance Red. Wszystko naokoło przestało istnieć, a została tylko
53
RS
sylwetka Mala, wyraznie rysująca się na tle błękitnego nieba. Copper
poczuła się, jakby zawisła w powietrzu, serce jej zamarło, energia się
gdzieś ulotniła, ogarnęło ją onieśmielenie. Dwa dni niecierpliwie
czekała na rozmowę, a gdy zobaczyła Mala, nie wiedziała, co
powiedzieć.
Zatrzymał się tuż przed nią, więc osłoniła oczy ręką i spojrzała na
niego. Wydawał się daleki i tym bardziej nieosiągalny, że patrzył na
nią z góry. Przyglądał się jej ze skrywanym napięciem i podziwem.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]