[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wizji. Ona do ciebie nie pasuje, Xante.
Wciąż śledzisz moje poczynania, Atheno?
W śmiechu Xantego nie było wesołości. Miałem nadzieję, ze
dostałaś już odpowiednią nauczkę.
46
R
L
T
Nie uważasz, że zdążyłam już odpokutować swój błąd? Proszę, Xante,
skoro jutro będziesz w domu, to...
Przerwał połączenie.
Nazajutrz wszyscy będą mu się przyglądać w nadziei, że zrozumiał swój
błąd, postanowił powrócić na wyspę i pojąć Athenę za żonę, przywracając jej
honor.
Tymczasem Xante nie miał poczucia winy w stosunku do Atheny... ani
wobec Karin. Wszedł w posiadanie róży uczciwą drogą i pożyczył ją Karin na
jeden dzień. Został za to potraktowany jak lokaj. Dlaczego miałby się czuć
winny?
Xante często rozdawał zakupione przedmioty; zdarzało mu się nawet
zwracać je dawnym właścicielom, którzy popadli w tarapaty finansowe. Co
czyniło więc tym razem istotną różnicę?
Dobrze wiedział, że chodziło o Karin. Doprowadziła go do wrzenia, a
potem po prostu sobie poszła. Karin Wallis była jedyną kobietą, która
sprawiła, że czuł się wykorzystany.
Nie chciał brać kłopotów Karin na swoje barki... a jednak jej pragnął.
Dzięki niej pomału otwierały się przed nim zamknięte dotąd drzwi. W
minionym tygodniu został zaproszony na lunch do ekskluzywnego klubu,
otrzymał także propozycję członkostwa. Domniemany romans z Karin Wallis
podniósł status Xantego, co niezmiernie go cieszyło.
Pomimo póznej pory zawiadomił swą asystentkę o zmianie planów i
poprosił o samochód z kierowcą.
Gdy ruszyli, zadzwonił telefon.
Proszę o nazwisko pańskiego pasażera. Jest potrzebne do odprawy
paszportowo bagażowej.
Karin Wallis odpowiedział Xante.
47
R
L
T
Nie miał wątpliwości co do tego, że uda mu się przekonać Karin. W
końcu mógł jej zaoferować coś, czego bardzo pragnęła. Czuł ciężar pudełka w
kieszeni płaszcza...
Tym razem szybko weszła do domu, zastając w nim codziennych gości.
W powietrzu unosił się zapach alkoholu i papierosów. Marząc o odpoczynku,
skierowała się do biblioteki.
Och, jak bardzo pragnęła teraz Xantego.
Gorzkie łzy spłynęły jej po policzkach. Co też mógł teraz o niej myśleć?
Potraktowała go haniebnie, okazała się zepsutą, zimną Lodową Damą. Mimo
wszystko było to lepsze niż niebezpieczna bliskość.
Zauważywszy kryształową karafkę na stoliku, uniosła zatyczkę,
wciągnęła w nozdrza zapach whisky i przypomniała sobie wspaniały smak
Xantego. Poczuła rozkoszne mrowienie w całym ciele. Doświadczyła tego po
raz pierwszy od czasu ukończenia siedemnastu lat. Nareszcie była w stanie o
wszystkim zapomnieć.
Postanowiła rozpalić ogień w kominku, lecz nie szło jej to najlepiej.
Trzęsła się z zimna, patrząc, jak wąskie języki ognia pomału obejmują
drewno.
Nalała sobie szklaneczkę whisky i wypiła łyk, krzywiąc się przy tym tak,
jakby skosztowała gorzkiego lekarstwa. Miłe ciepło rozchodzące się w środku
przywołało na pamięć rozkoszne chwile z Xantem.
Karin! Jej brat załomotał do drzwi. Ogarnęła ją złość. Miał do
dyspozycji cały dom; czy naprawdę nie mógł zostawić jej w spokoju?
O co chodzi? Przekręciła klucz w zamku i otworzyła drzwi.
Przyłączysz się do nas? Matthew w zdumieniu uniósł brwi na widok
szklaneczki whisky w ręku siostry. Masz gościa.
48
R
L
T
Skinął głową w stronę holu. Karin znieruchomiała. Wśród panującego
wokół bałaganu stał Xante i rozglądał się dookoła z wyraznym zaniepo-
kojeniem.
Xante! Głos z trudem wydobył się z jej gardła. Nie spodziewałam
się...
Widzę.
Miała na sobie pogniecioną garsonkę, rozmazany makijaż i szklankę
whisky w dłoni. Natychmiast opuściło go nieśmiało kiełkujące poczucie winy.
Nie zasługiwała na jego uczucia.
Zaprowadziła go do biblioteki. Było to chyba jedyne pomieszczenie, w
którym na podłodze leżał dywan, a powietrze nie było gęste od dymu
tytoniowego.
Gwałtownie zamrugała oczami na widok pudełka. Pomyślał, że Karin
nie kieruje się sentymentami. Wszystko było dla niej grą, zabawą, liczyły się
dla niej tylko pieniądze, których najwyrazniej zaczynało jej dotkliwie
brakować.
Napijesz się? spytała nerwowo.
Nie, dziękuję... ale nie przeszkadzaj sobie.
Zirytowało go to, że posmutniała. Miał już dość jej łez, kłamstw i
manipulacji.
Chciałam tylko znów poczuć twój smak...
Komotakia. Chwycił ją za nadgarstek. Znów kłamiesz! I pijesz...
To tylko przyjęcie... Mimo że wszystko było aż nadto oczywiste, do
ostatka starała się bronić dobrego imienia rodziny Wallisów.
Patrząc na urodziwą twarz Karin, miał ochotę ją spoliczkować, a
jednocześnie połączyć się z nią w namiętnym pocałunku. Cuchnęła whisky i
49
R
L
T
boleśnie go rozczarowała swym wyglądem i zachowaniem. Był na siebie
wściekły za to, że mimo to jej pożąda.
Pragnął znów ujrzeć w niej chłodną piękność, która tak urzekła go w
[ Pobierz całość w formacie PDF ]