[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Powinnaś była się przyznać, że jesteś w ciąży.
- A ty mogłeś się odezwać po tamtej rozmowie! Choćby
po to, by sprawdzić, czy bezpiecznie dotarłam do domu
- odparowała. Do tej pory czuła do niego urazę za to, że
nawet do niej nie zadzwonił. Tak, jakby przestała istnieć.
- Ale ja próbowaÅ‚em siÄ™ z tobÄ… zobaczyć - padÅ‚a zdu­
miewająca odpowiedz. - Przyznaję, że nie od razu, ale
próbowałem. Wyjechałem na miesiąc, chciałem pocze-
132 PODARUNEK MIAOZCI
kać, aż zmiękniesz i zatęsknisz za mną. Liczyłem na to,
że wtedy znów bÄ™dziesz mojÄ… sÅ‚odkÄ… Penny. Gdy wróci­
Å‚em do Londynu, zadzwoniÅ‚em do ciebie, ale odebraÅ‚ ja­
kiÅ› obcy facet. I wtedy moje aroganckie przekonanie,
że mogę mieć ciebie, kiedy tylko zechcę, wzięło w łeb
- uśmiechnął się nieco krzywo. - Ten gość powiedział,
że ta dziewczyna, która tam przed nim mieszkała, poślubiła
jakiegoÅ› Mike'a z piÄ™tra wyżej i wyjechaÅ‚a w podróż po­
ślubną.
- Ależ to była Tanya! Przez jakiś czas mieszkała z Amy
- wykrzyknęła wstrząśnięta Penny. Jak on mógł choć przez
moment przypuszczać, że była zdolna do tego, by w ciągu
zaledwie miesiąca wyjść za innego? To jakie on miał o niej
zdanie? Po raz kolejny przekonała się, że jak najgorsze:..
W takim razie, czemu chce się z nią wiązać?
Z drugiej strony czuła dziwną błogość. Szukał jej!
A jednak! Nie uważaÅ‚ ich znajomoÅ›ci za definitywnie za­
koÅ„czonÄ…. ChciaÅ‚ z niÄ… być... I co ona miaÅ‚a o tym wszy­
stkim sądzić?
- Teraz już wiem, ale przedtem nie miałem pojęcia.
Byłem w takim stanie, że gdybym cię spotkał, mogłoby się
to zakończyć tragicznie. Ale to już przeszłość, skupmy się
lepiej na terazniejszości. Ostatniej nocy...
- Naprawdę musimy o tym mówić? - przerwała mu
z zakłopotaniem.
- Owszem - odparł zdecydowanym tonem. - Ostatniej
nocy zdałem sobie bowiem sprawę z tego, na jaki stres cię
naraziłem, uprowadzając cię z Jamesem do Hiszpanii. Nie
miaÅ‚em pojÄ™cia, że bÄ™dziesz to tak przeżywać. Przepra­
szam. Ale z drugiej strony nie żałuję, gdyż dalszy ciąg
okazał się nadzwyczaj udany. W dodatku uzmysłowił mi,
PODARUNEK MIAOZCI 133
że nie mamy żadnego wyboru, stÄ…d moja propozycja za­
warcia małżeÅ„stwa. Oboje wiemy, że wystarczy ciÄ™ poca­
łować, a będziesz moja. Ale to działa w obie strony, Penny.
- Posłał jej zmysłowe spojrzenie. - Wystarczy, że tylko
popatrzÄ™ na twoje ciaÅ‚o, a moje natychmiast staje pod bro­
nią, że się tak wyrażę...
GwaÅ‚townie wciÄ…gnęła powietrze, zaskoczona jego in­
tymnym wyznaniem.
- Nie udawaj, że siÄ™ dziwisz. - PrzyglÄ…daÅ‚ jej siÄ™ z pew­
nym namysÅ‚em. - Przecież dobrze wiesz, co czujÄ™. - SiÄ™g­
nął po jej dłonie i wycisnął gorący pocałunek we wnętrzu
każdej z nich.
- To tylko seks - odpowiedziaÅ‚a ze smutkiem. Wiedzia­
ła, że Raul jedynie jej pożąda, podczas gdy ona tak go
kochała...
- Nazywaj to, jak chcesz, ale nie zaprzeczysz, że coś
nas ku sobie popycha i upÅ‚yw czasu nie ma na to najmniej­
szego wpływu. Chyba jest więc logiczne, że powinniśmy
się pobrać? Już rozmawiałem z władzami. Możemy wziąć
ślub za trzy dni.
Gdy tak siedziała na brzegu błękitnego basenu, otoczona
upojnÄ… woniÄ… kwiatów, a Raul Å›ciskaÅ‚ jej dÅ‚onie i wpatry­
wał się w nią intensywnie, jego pomysł nie wydawał jej się
już taki zÅ‚y. Hm, mogÅ‚oby to być caÅ‚kiem rozsÄ…dne posu­
nięcie... Nagle coś jej przyszło do głowy.
- Chwileczkę. Przecież mówiłeś, że bez dokumentów
jestem w Hiszpanii nielegalnÄ… imigrantkÄ…. Jakim wiÄ™c cu­
dem mogłabym wziąć ślub?
Kąciki jego ust uniosły się leciutko w łobuzerskim
uśmiechu.
- Skłamałem, żeby ci nie przyszło do głowy uciec stąd.
134 PODARUNEK MIAOZCI
Już podczas drugiej wizyty gwizdnÄ…Å‚em z biurka twój pa­
szport. James też jest tam wpisany, więc nie musiałem
uciekać się do pomocy żadnego wysoko postawionego
urzędnika. Trochę się dziwię, że tak łatwo dałaś się nabrać.:
Myślałem, że mnie choć trochę znasz. Nigdy w życiu nie
złamałbym prawa z premedytacją.
- Ale wpisaÅ‚eÅ› Jamesa do swojego paszportu - zauwa­
żyła z przekąsem.
- To nie było nielegalne. Jest moim synem. - Ton jego
głosu stwardniał nieco. - Dobrze, dość tej zabawy w kotka
i myszkÄ™. Tak, czy nie?
- Ale ja mam swojÄ… pracÄ™, swój maÅ‚y biznes... - upie­
rała się Penny, która nie mogła powiedzieć  tak", ale coraz
niechętniej powiedziałaby  nie".
- Zleciłem pewnym ludziom, żeby zorientowali się
w sytuacji. Oboje wiemy, że obecnie wasz sklep nie narze­
ka na nadmiar klientów, jedna pani magister farmacji wy­
starczy tam w zupeÅ‚noÅ›ci. Szczerze powiedziawszy, zrobi­
Å‚abyÅ› Amy przysÅ‚ugÄ™, gdybyÅ› pozwoliÅ‚a jej samej prowa­
dzić ten interes.
O losie, czy ten człowiek niczego nie przeoczy? Czy,
musi sprawdzić każdy szczegół, przewidzieć wszystko
i mieć odpowiedz na każdy argument?
- Tak się składa, że masz rację. A wiesz, dlaczego? Bo
Amy zamierza wyjść za mąż, a Nick maÅ‚o zarabia na po­
łowach, bo hiszpańscy rybacy zapuszczają się na wody
brytyjskie i jeszcze domagajÄ… siÄ™ od Wspólnoty Europej­
skiej, żeby to zalegalizowała!
Raul odchylił głowę do tyłu i wybuchnął serdecznym
śmiechem.
- Czy ty aby nie przesadzasz? Owszem, możesz mnie
PODARUNEK MIAOZCI 135
winić za różne rzeczy, ale przecież nie za politykÄ™ gospo­
darczą Wspólnoty Europejskiej!
- No, cóż... - zakÅ‚opotaÅ‚a siÄ™. Zerknęła na niego ukrad­
kiem i sama też już nie mogła powstrzymać się od śmiechu.
- Chyba rzeczywiście trochę się zagalopowałam...
Wstał, podniósł ją z leżaka i przycisnął do swej nagiej
piersi. Ich śmiech umilkł, jak nożem uciął.
- A czy zagalopujesz siÄ™ jeszcze dalej i wyjdziesz za
mnie? - spytał cicho i ujął jej twarz w dłonie. - No, bądz
rozsÄ…dna. Dla dobra dziecka.
- A ty zachowujesz siÄ™ rozsÄ…dnie? Porywasz mnie
i Jamesa...
- Bałem się - wyznał otwarcie.
- Bałeś się? Ty?! - wykrzyknęła. On, Raul Da Silva,
który kojarzył jej się z zuchwałym piratem z dawnych
czasów?
- Jestem tylko człowiekiem, Penny. Odczuwam te same
emocje, co wszyscy. Gdy ujrzaÅ‚em ciÄ™ w telewizji i dowie­
działem się, że nie dość, że nie jesteś zamężna, to jeszcze
urodziłaś moje dziecko, przeżyłem coś, czego nie da się
opisać sÅ‚owami. Jednak chwilÄ™ pózniej usÅ‚yszaÅ‚em, że mo­
jego syna porwano. Omal nie oszalałem ze strachu. Gdy
was wreszcie spotkaÅ‚em, byÅ‚em wÅ›ciekÅ‚y nie tylko na cie­
bie, że mnie oszukaÅ‚aÅ›, ale również na siebie, że nie mo­
głem nic zrobić, żeby was chronić. Dlatego natychmiast
pomyślałem o zabraniu was do Hiszpanii. Wiedziałem, że
się nie zgodzisz, więc podjąłem decyzję za ciebie. Nie
mogłem ryzykować...
- Czy ty zawsze na wszystko musisz mieć odpowiedz?
- wyraziła swoje myśli na głos. - Czasem mnie to wprost
przeraża.
136 PODARUNEK MIAOZCI
Wpatrywał się w nią z marsem na czole.
- Nie chcÄ™ ciÄ™ przerażać. Czasami jednak moje odpo­
wiedzi są błędne. Gdybym nie pomylił się dwa lata temu
i powiedziaÅ‚ ci  tak", caÅ‚y ten koszmar by siÄ™ nie przyda­
rzył. Ale na szczęście można to naprawić. Jeszcze nie jest
za pózno. - Pocałował ją bez ostrzeżenia, a gdy wreszcie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • juli.keep.pl