[ Pobierz całość w formacie PDF ]
sobie, że słowa, początkowo stanowiące jedynie wymówkę, były najszczerszą prawdą.
Chyba masz rację, Dedemono. Dałem ci zbyt dużo swobody. Robert Carlisle
przesunął ręką po włosach. Nie spisałem się najlepiej w roli opiekuna
dorastającej panienki.
Bzdury. Jesteś wspaniałym opiekunem.
Nie powiedział, kręcąc głową. To nieprawda. Sciągnąłem cię do Egiptu. Przeze
mnie narażona jesteś na towarzystwo takich szaleńców jak Chesterton i takich
przestępców jak Paget. Dałem ci zbyt dużo swobody w jednych sprawach, a za mało w
Strona 55
Brockway Connie - Miłośc w Cieniu Piramid
innych. W Kairze nie ma najlepszych warunków do wychowywania młodej damy. Ale
jestem pewien, że kiedy wrócisz do Anglii, szybko nabierzesz odpowiednich manier. A
jeśli chodzi o jutrzejszy dzień... Westchnął ciężko. Starałem się najlepiej,
jak mogłem. Nie będę próbował cię teraz ograniczać.
Nojasne.
Znów się spotykałaś z tymi Amerykanami, prawda? Westchnął, właściwie nie
spodziewając się odpowiedzi. W takim razie bardzo dobrze. Masz moją zgodę, żeby
bez niczyjej opieki udać się na wycieczkę z lordem Rayenscroftem. Spojrzał na
Desdemonę spod oka. Był przebiegły, ale mało subtelny.
Dziadku, nie lepiej, żebyś zajął się swoim wyjazdem? spytała. Opadła na
poduszki i przymknęła powieki.
Och, tak. Ruszam dziś wieczorem, jeśli udami się wszystko zała
Nadal uważam, że Desdemona nie powinna pokazywać się sama z tym Rayenscroftem.
Właściwie co my o nim wiemy? Magi jeszcze nie dawała za wygraną.
Sir Robert przystanął z rękąna klamce. Desdemona dosłyszała szczere zdumienie w
jego głosie, kiedy odparł:
Cóż za pytanie, Magi. Jest wicehrabią.
Harry zatrzymał się przed frontowymi drzwiami domu Carlisle ów i wytarł dłonie o
spodnie. Serce biło mu szybko, zasychało w gardle. Bał
się.
Nie wiedział, ile z wydarzeń wczorajszego dnia pamięta Dizzy, ani do jakiego
stopnia będzie go winiła za to, co się stało. Nie mógł zapomnieć wyrazu jej oczu,
kiedy zarzuciła mu, że ją odtrącił. Znowu.
Ogarnęła go fala odrazy do samego siebie. Trzymał Desdemonę w ramionach i
zachowywał się jak jakiś cholerny, zarozumiały błędny rycerz. Cóż z niego za
skończony osioł. Ona była chętna, on bardziej niż chętny, a jednak się powstrzymał,
kierując się kodeksem dżentelmena.
Stawał się dziwakiem. Dawał sobą powodować jakimś fantazjom równie osobliwym, jak
fantazje Dizzy.
Zdecydowanie zapukał do drzwi i czekał. Po chwili Magi wpuściła go do środka. Z
roztargnieniem rozejrzał się po ciemnym wnętrzu. Rzucił okiem na wytarty chodnik,
ukruszona,, gipsową sztukaterię w rogu sufitu. Sir Robert przeznaczał wszystkie
fundusze na egipskie zabytki, których był zagorzałym kolekcjonerem. Niewiele
pozostawało na zaspokojenie podstawowych potrzeb, nie mówiąc już o luksusach.
Czy czegoś im potrzeba? spytał Magi. Czy potrzebują pieniędzy?
Zawsze brak im pieniędzy. Ale... Wzruszyła ramionami. Nie wiem, czy domowy
budżet jest bardziej zagrożony niż zwykle. Desdemona nie pozwala mi już zaglądać do
rachunków. Nie chce, żebym się denerwowała.
To go zaniepokoiło.
Przyszedłem się z nią zobaczyć.
Jeszcze nie wstała. Zwięzła odpowiedz dobitnie świadczyła o złym humorze Magi.
W takim razie zobaczę się z sir Robertem.
Wyszedł. Gospodyni wyraznie miała do niego o coś pretensję. Zazwyczaj była
jedną z najbardziej rozmownych kobiet, jakie znał.
Dobrze. W takim razie rzucę tylko okiem, jak Diz się czu...
Magi zablokowała mu drogę.
Słuchaj, Magi. Nie zaciągnąłem jej do sklepu I-lassama i nie wepchnąłem jej siłą
fajki wodnej do ust.
Powinien pan lepiej pilnować Desdemony.
Uniósł ręce.
Jak? Czego ode mnie wymagasz?
Zeby ją pan poślubił.
Pokręcił głową.
Ona mnie nie chce. Marzy o jakimś angielskim ideale cnót, cholernym rycerzu w
lśniącej zbroi. I do diaska mruknął jej marzenia powinny się spełnić. Jeśli
jest ktoś, kto na to sobie zasłużył, to z pewnością właśnie Diz. Sir Robert... Z
przejęcia na moment aż odjęło mu mowę. Sir Robert opowiedział mi, jak wyglądało
jej dzieciństwo.
Dizzy czasem mówiła o swoim dzieciństwie, ale jej opowieści nie przygotowały
Harry ego na rewelacje, jakich dowiedział się od sir Roberta. Dopiero wysłuchawszy
starszego pana, uświadomił sobie, że Dizzy wymyśliła dzieciństwo, którego w
rzeczywistości nigdy nie miała. Opowiadała o towarzyszach zabaw, którzy o czym
teraz wiedział istnieli tylko w jej wyobrazni, o dziecięcych balach, które sobie
zmyśliła.
Strona 56
Brockway Connie - Miłośc w Cieniu Piramid
W rzeczywistości zmuszana była do siedzenia bez ruchu przez całe godziny, do
recytowania i uczenia się na pamięć...
Flarry przypomniał sobie inną scenę: skórzane pasy, którymi przywiązano go do
twardego krzesła w pustej klasie; kropelki potu na twarzy, swędzenie wywołane przez
szorstki wełniany sweter; wrzeszczący prosto do ucha głos: Czytaj, ty uparty ośle!
Czytaj!
Aż trudno sobie wyobrazić, że cudowne dziecko, absolutne przeciwieństwo tego, kim
był on sam, cierpiało równe męki samotności i izolacji. Ale Dizzy właśnie tego
zaznała. Harry ego ogarnęły gniew i żal. Jego radosna, kochająca życie Dizzy...
Chryste.
Spojrzał nad ramieniem Magi na dziedziniec, skąpany w promieniach słońca. Oczami
duszy ujrzał małą dziewczynkę. Siedzi z podwiniętymi nogami i potajemnie czyta
zakazane książki, które miały bawić, a nie uczyć, próbującą zdobyć trochę
wiadomości o świecie i życiu, którego jej zabroniono, bo jest genialnym dzieckiem.
Słońce świeciło zbyt ostro. Oczy Harry ego zaszły łzami.
Uważam, że popełnia pan błąd, pozwalając jej jechać do Anglii. Uważam, że obaj, i
pan, i sir Robert, popełniacie błąd. Magi dotknęła jego ramienia. Tutaj, w
Egipcie, Desdemona żyje pełniążycia. Nie jest tylko widzem. Jest kimś ważnym. Jej
talent się nie marnuje. Nikt nie ma jej za dziw natury. Gromadzi obowiązki, jak
inne dziewczyny kolekcjonują wstążki do włosów: prowadzenie domu, uczenie Duraida,
pomoc dzieciom ulicy. Sir Robert nie dostrzega zadowolenia, jakie z tego czerpie
Desdemona, tylko sam wysiłek. Pokręciła głową. Wie jedynie, że została
wychowana nietypowo i przysiągł sobie, że jej to wynagrodzi. Tak jak. pan. Obaj się
mylicie.
Chociaż Harry bardzo tego pragnąl. nie znalazł pocieszenia w tych zapewnieniach.
Magi kochała Dizzy jak córkę. Zrozumiałe, że nie chciała, by dziewczyna wyjechała.
On też tego nie chciał. Ale nie mógł zapomnieć tamtej rozmowy z sir Robertem. Poza
tym Egipt nie był tak bezpieczny jak Anglia, o czym mogli się aż nadto dobitnie
przekonać w ostatnim tygodniu.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]