[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Alvarez skręcał już z szutrowej dróżki na szosę wiodącą do Paryża.
Zamiast tego figlowaliśmy w gabinecie zaśmiał się Alex.
Wcale nie zaprotestowała. Figlowaliśmy jedynie w sypialni.
Odwróciła głowę, by nie widzieć szerokiego uśmiechu Alexa i wparta w siedzenie
obserwowała tylne światła jaguara. Alvarez nie pozwalał im na bezczynność.
Po mniej więcej czterdziestu kilometrach jaguar skręcił w boczną drogę. Alex
natychmiast zatrzymał samochód i zgasił światła.
Tu nie ma wcale ruchu i on natychmiast spostrzeże nasze światła powiedział i ruszył
za nim, nie włączając oświetlenia. Miejmy nadzieję, że wystarczy nam blask księżyca.
Była to niesamowita jazda: przez zalesiony teren w zupełnych ciemnościach. Kate,
otworzywszy szeroko oczy, starała się wyśledzić drogę. Nigdy nie przypuszczała, że czerń
może mieć tyle odcieni.
Widzieli tylne światła auta Awareza przez jakieś piętnaście minut, a potem nagle przestali
je widzieć. Alex natychmiast zjechał z drogi i zatrzymał się między drzewami.
Dalej musimy iść pieszo powiedział, otwierając drzwi. Alvarez na pewno będzie
nasłuchiwał samochodu Sauseta przerwał i zerknął na Kate. Obawiam się również, że jeśli
będziemy posuwać się wzdłuż drogi, Charles może nas zaskoczyć.
Kate zachowała spokój podczas jazdy po ciemku. Ugryzła się również z język, kiedy
Alex powiedział jej, że będą musieli pójść pieszo, ale tego już było dla niej za wiele.
Alexie szepnęła, gdy ten pochylił się, by otworzyć jej drzwi jestem gotowa iść
pieszo, mimo że mam długą suknię i dziesięciocentymetrowe obcasy, ale... czy w tym lesie
nie ma zwierząt, robactwa i tym podobnych rzeczy?
W ciemnościach nocy rozległ się cichy śmiech Alexa.
Przecież mamy jeszcze latarki, księżno.
Oczywiście, że je mamy odparła słodko, pukając się w czoło. Tak więc, gdy
zaatakują nas wściekłe bestie, odeprzemy ich atak latarkami.
Kate... Kate powiedział Alex, pomagając jej wysiąść z samochodu jak dawałem
sobie radę, zanim cię spotkałem?
Byłeś tylko nędznym playboyem oświadczyła, całując go w szorstki policzek. Chętnie
zgłębiłaby to zagadnienie, ale wiedziała, że nie mają czasu do stracenia. Siedziałeś sobie
byle gdzie, obejmując każdą ręką jakąś rudą dziwkę i łzy kapały ci do szampana, bo nie było
na ciebie mocnych.
Dokładnie tak. Alex dał jej jeszcze jednego buziaka i ze zniecierpliwieniem dodał:
Chodzmy już, księżno.
Poświecił latarką w prawo.
Zwiatła samochodu Awareza skręciły w tym kierunku, zanim je zgasił. Tak więc idąc
tędy, powinniśmy być szybciej, niż gdybyśmy trzymali się drogi.
Z powodu gęstego poszycia i wystających korzeni zmuszeni byli iść jedno za drugim,
oświetlając sobie drogę latarkami.
Po paru minutach Kate ledwo trzymała się na nogach. Zdążyła się już trzy razy potknąć,
ale nie poskarżyła się słowem... przynajmniej na głos. Wiedziała, że powinna raczej zostać w
samochodzie, ale świadomość tego nie była zbyt pocieszająca.
James Bond opętał umysły wszystkich amerykańskich mężczyzn, pomyślała złośliwie,
potykając się po raz kolejny.
W pewnej chwili Alex zatrzymał się, oparł o drzewo i przytulił ją do siebie.
Jak ci idzie, Kąty? zapytał. Nawet nic był, do cholery, zasapany!
Całkiem w dechę wyraziła się oględnie, usiłując złapać oddech. Złamałam trzy
paznokcie i chyba dalej pójdę boso, ale jest fajnie.
Jesteś wspaniała powiedział całując ją w czoło.
Słaba kobieta dawno by padła wyznała skromnie.
Słaba kobieta wróciłaby taksówką do Monte Carlo, ale w porównaniu z tobą większość
kobiet jest słaba zaśmiał się Alex i pokazał jej coś, co majaczyło przed nimi w
ciemnościach. Prawie jesteśmy na miejscu.
Kate wytężyła wzrok. Nie widziała domu, ale mogła dostrzec jego oświetlone okna.
Co będziemy tam robili? spytała, przytulając głowę do piersi Alexa.
Zaczekamy.
Jeżeli na siedząco, to da sic wytrzymać mruknęła.
Kate, jeśliby ją ktoś o to spytał, wolałaby już zostać w tym miejscu, czule przytulona do
silnego ciała Alexa. Gdy jednak trochę odsapnęła, ruszyli dalej i nim się spostrzegła, stali na
środku niedużej polanki, gdzie wznosił się maty, kamienny domek porośnięty bluszczem.
W pobliżu domku znalezli zwalony pień leżący w bezpiecznej odległości, usiedli więc na
nim i czekali w milczeniu. Kate wsłuchiwała się w odgłosy nocy. Wydawało się jej chwilami,
że znajduje się w Plum, a nie kilkadziesiąt kilometrów od Paryża. Noc rozbrzmiewa wszędzie
jednakowo.
Przez dłuższą chwilę dziewczyna zatraciła się w marzeniach, gdy nagle poczuła, że Alex
drgnął. Wytężyła słuch i po paru sekundach usłyszała odgłos zbliżającego się auta.
Alex ześlizgnął się wraz z nią na trawę za pniakiem i za moment ujrzeli zbliżający się
duży samochód. W chwilę potem auto zatrzymało się, światła zgasły i z samochodu wysiadł
Sauset.
Gdy tylko wszedł do domku, Alex i Kate podsunęli się jak najbliżej okna. Przywarli do
ściany i nadsłuchiwali.
Postanowiłem już, jaki będzie mój następny krok.
Głos Sauseta był przytłumiony, ale oboje słyszeli wyraznie każde słowo.
Tym razem pokażę Blakewellowi, że to nie żarty.
A jak zamierzasz tego dokonać?
Awarez był wyraznie rozbawiony, tak jakby chodziło o zwykłą grę, a nie o ludzkie życie.
Chciałeś powiedzieć raczej, jak t y zamierzasz tego dokonać?
A więc... słucham.
Pojedziesz do Anglii i to jeszcze dzisiaj oświadczył Sauset podnieconym głosem.
Powiesz mu, że jeśli natychmiast nie zrezygnuje z planów wyjazdu do Ameryki,
poinformujesz prasę oraz jego żonę o lak zwanych błędach młodości pana Blakewella i... dasz
mu ten list.
To brzmi interesująco powiedział Alvarez ale na pewno nie pojadę dziś. I tak już
zrezygnowałem dziś z wielu planów, żeby się tu z tobą spotkać. Teraz mam ochotę się
zabawić.
A więc robak usiłuje się odgryzć, pomyślała Kate, podchwytując zdumione spojrzenie
Alexa. W Pałacu Alvarez zachowywał się jak zwykły najemnik. Widocznie po drodze
przemyślał to i owo, dochodząc do ciekawych wniosków i wyglądało na to, że ma jakieś atuty
w ręku.
Sauset musiał się połapać w jego grze, ale mimo wszystko odezwał się gniewnie.
Czyżbyś zapomniał o pieniądzach, które zdeponowałem na twoim koncie? Chyba nie
zamierzasz z ich zrezygnować?
Ależ skąd! roześmiał się Alvarez. Tylko kto będzie dostarczał mu twoje liściki, jeśli
mnie odprawisz? Może ty sam?
Kate ku swemu zadowoleniu nie zrozumiała tego, co odpowiedział mu Sauset. Gdy
wreszcie się nieco uspokoił, odezwał się wciąż drżącym ze wściekłości głosem.
No dobrze. To kiedy będziesz mógł pojechać?
Kate prawie zrobiło się go żal. Alvarezowi sprawiało wyrazną przyjemność pastwienie się
nad Sausetem. Potwierdziły to również jego następne słowa.
Wrócimy jeszcze do tego, Charles rzekł gładko. To nie potrwa długo, coś około
tygodnia. W pokoju przez chwilę zapanowała cisza, potem usłyszeli muzykę klasyczną.
To na co czekasz? Odegrałeś się na mnie, jak chciałeś. Zostaw mnie teraz w spokoju.
oderwał się Sauset po jakiejś minucie.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]