[ Pobierz całość w formacie PDF ]
podejrzliwie.
Pewnie. Idziemy do klubu na tańce odparł,
a widząc zaskoczenie Tylera, dodał z ledwie wyczuwalną
kpiną: Nie martw się, stary, nie idziemy po to, żeby
pilnować Abby. Spotykamy się z kimś w interesach.
Słysząc to, niemal podskoczyła z radości. A więc
Calhoun też tam będzie. Może zatańczy z nią chociaż raz?
Tymczasem Tyler mierzył Justina nieufnym spojrze-
niem.
Czy czasem nie umówiliście się z Fredem Har-
rimanem? zapytał znużonym głosem.
Ano z nim przyznał Justin. Dlaczego pytasz?
Harriman kupił naszą ziemię.
Musieliście wszystko sprzedać?! Calhoun był
mocno poruszony.
Diana Palmer 113
Tak wyszło. Tyler odwrócił oczy. Zmieszne, ale
człowiek nie myśli o tym, że któregoś dnia może pójść na
dno. Do końca miałem nadzieję, że uda mi się naprawić
błędy ojca. Niestety, było już za pózno. Na szczęście nie
straciliśmy wszystkiego. Zostało nam parę ogierów, dom
i trochę ziemi.
Gdybyś szukał pracy, zgłoś się do tuczarni. Justin
zaskoczył wszystkich tą propozycją. Tylko sobie nie
myśl, że robię to z litości dodał, widząc pochmurne
spojrzenie Tylera. Nie muszę cię lubić, żeby cenić cię
jako fachowca.
Pewnie zgodził się Calhoun, podnosząc do ust
papierosa. Masz otwartą furtkę.
Abby w milczeniu przysłuchiwała się ich rozmowie.
Wędrując spojrzeniem od jednego do drugiego, napawała
się aurą ich pewnej siebie, nieco szorstkiej męskości.
Wszyscy trzej byli twardzi, zasadniczy, odważni; zupeł-
nie jakby zostali ulepieni z tej samej chropawej gliny.
Silni, postawni Teksańczycy. Była dumna, że są jej
przyjaciółmi. No, może nie wszyscy trzej, ale trudno.
Dzięki rzucił Tyler krótko. Myślałem, że nie
chodzisz na tańce. Ani w interesach, ani dla rozrywki
zauważył, przyglądając się Justinowi z ukosa.
Bo nie chodzę. Idę pilnować Calhouna. Upija się
w sztok i muszę go potem niańczyć mówił, rozbawiony
wściekłą miną brata.
Akurat! zadrwił tamten. Zapomniałeś już, jak
sam niedawno popłynąłeś i musiałem na własnych
plecach taszczyć cię do łóżka?
114 LEKCJA DOJRZAAEJ MIAOZCI
oż, wszyscy czasem tracimy głowę, prawda,
Abby? odparł Justin, patrząc wymownie najpierw na
nią, a potem na brata.
Zaczerwieniła się, lecz Calhoun milczał. Ruszył przo-
dem, żeby otworzyć im drzwi.
Shelby też będzie na tańcach rzucił Tyler mimo-
chodem. Co prawda musiałem wyciągnąć ją za uszy,
ale w końcu się zgodziła. Po raz pierwszy w życiu poszła
do pracy i naprawdę haruje jak wół. Pomyślałem sobie,
że przyda jej się jakaś odmiana.
Justin niby nie słuchał, ale Abby była pewna, że
chłonie każde słowo. Sama zaś czuła na sobie rozpalony
wzrok Calhouna. Ciekawe, pomyślała, ile fajerwerków
wybuchnie dzisiejszej nocy? I czy my to przeżyjemy?
Sala taneczna trzęsła się od skocznej muzyki. Zespół
Teda Jonesa nie żałował instrumentów ni sił, wygrywając
wiązanki przebojów muzyki country. Stary Ben Joiner
wziął na siebie rolę wodzireja i stanął ze skrzypcami na
skraju sceny, skąd przekrzykując muzykę, ?owił tan-
cerzom, co mają robić.
Ale tłum! skomentował Tyler, gdy weszli do sali.
Justin i Calhoun dotarli do klubu nieco wcześniej
i teraz siedzieli już przy stoliku w towarzystwie mężczyz-
ny, który ze swym miejskim wyglądem zupełnie nie
pasował do reszty kowbojskiego towarzystwa.
Tyler poprowadził Abby do stołu, przy którym zauważył
swoją siostrę. Shelby siedziała sama i najwyrazniej nie
szukała towarzystwa. Od czasu do czasu odwracała się,
a wtedy jej wzrok wędrował zawsze w tę samą stronę.
Diana Palmer 115
Jezu, ale ją wzięło westchnął Tyler, widząc jej
smutne oczy. Cześć, siostrzyczko! zawołał, gdy do
niej podeszli, i pocałował ją w policzek.
Shelby przywitała się z Abby i, pochwaliwszy jej
wygląd, zaczęła przepraszać, że przez cały wieczór będą
ją mieli na głowie.
Shelby, nawet nie mów takich rzeczy. Przecież
wiesz, że ja i twój brat jesteśmy tylko przyjaciółmi.
Tyler uśmiechnął się, ale spojrzenie, które jej posłał
ponad głową siostry, nie świadczyło bynajmniej o czysto
koleżeńskich uczuciach. Zaraz też poprosił Shelby, żeby
zamówiła dla nich napój imbirowy, i zaprosił Abby do
tańca.
Wolałabym dżin z tonikiem poskarżyła się, gdy
stanęli naprzeciw siebie wśród tancerzy.
Nic z tego. Pokręcił głową. Wiesz, że nie piję
alkoholu. A ponieważ jesteś tu ze mną, ty też nie bę-
dziesz pić.
Psujesz mi zabawę!
Wstydziłabyś się! Nie potrzebujesz procentów,
żeby dobrze się bawić rzekł ze śmiechem.
Przecież wiem. Po prostu chciałabym, żebyś trak-
tował mnie jak dorosłą.
Spokojnie. Wieczór dopiero się zaczyna szepnął
jej do ucha, obejmując ją wpół.
Tyler był doskonałym tancerzem, więc długo nie
schodzili z parkietu. Abby bawiła się doskonale, gdy
pewną ręką prowadził ją poprzez skomplikowane figury
i zwroty. Wszystko było dobrze, dopóki nie zorientowała
116 LEKCJA DOJRZAAEJ MIAOZCI
się, że Calhoun nie spuszcza z niej oczu. Ich dziki wyraz
przeraziłby nawet węża grzechotnika, a co dopiero ją.
Gdy patrzyła na jego kwaśną minę, w jej sercu odżywała
nadzieja. Jest zazdrosny, więc może nie wszystko jeszcze
stracone!
Z tej radości zaczęła częściej uśmiechać się do Tylera,
który odebrał to jak zachętę do flirtu. Calhoun musiał
[ Pobierz całość w formacie PDF ]