[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Domyślasz się, że słuchają tej rozmowy.
- Ach, w takim razie nie powiem, gdzie są ukryte ciała.
Zachichotał, ale nie zareagowałem na jego żarcik. Chyba jeszcze
nie wiedział o Catherine i uznałem, że lepiej, żeby tak zostało. Gdybym wspomniał ojej śmierci,
mógłby spanikować i chlapnąć coś, co przysporzyłoby problemów nam obu. Przymknąłem oczy i
usiłowałem się skoncentrować.
- Posłuchaj, Pierre - odezwałem się. - Mogę cię z tego wyciągnąć, ale musimy być ze sobą
szczerzy. Chcą, żebym oddał im obraz.
Milczał przez chwilę, rozważając sens tego, co ode mnie usłyszał.
- Masz go? - zapytał przyciszonym głosem, jakbym tylko ja tego słuchał.
- Nie. Sądzę jednak, że mogę go znalezć, jeżeli dam radę ustalić, kto był twoim klientem.
- Aleja tego nie wiem - szepnął.
- Naprawdę?
- Oui, już ci mówiłem.
Westchnąłem i przykryłem twarz dłonią.
- Powiedziałeś, że przysłali ci pieniądze na skrytkę pocztową, tak?
Pierre nie potwierdził, ale chyba dlatego, że wiedział, iż rozmowa jest monitorowana.
- Może będziemy mogli wykorzystać tę informację, żeby ich wykurzyć z nory.
- Nie wiem jak. To się nie uda.
- Dobra. - Starałem się okazywać więcej cierpliwości, choć zaczynałem ją tracić. - Co
jeszcze? Kontaktowali się z tobą telefonicznie, prawda?
- Oui.
- Nie zostawili numeru?
- Nie. - Milczał chwilę. - Mais...
- Co?
- Mój telefon, on ma ekran - oznajmił o wiele weselszym tonem. - Numer się na nim
wyświetla. Właściwie ostatnich dwadzieścia numerów.
- Chcesz powiedzieć, że wciąż tam są?
- To możliwe, tak.
- Cudownie - ucieszyłem się. - Daj mi swój adres.
Znowu zapadła cisza. Pierre chyba dokładnie wiedział, co mi chodzi po głowie, i nic dziwnego, że
miał opory. Nie wiem, może zanim policja go zgarnęła, zostawił bałagan w mieszkaniu i nie chciał,
żebym wyrobił sobie o nim złą opinię.
- Nie zamierzam cię okraść, Pierre. Usiłuję ci pomóc.
- I sobie też, tak?
- Dwa w jednym. Ale jak powiedziałeś, jesteśmy przyjaciółmi, prawda? Możesz mi zaufać.
Zerknąłem na Victorię. Wyglądała na zamyśloną. Mrugnąłem do niej.
- Rue Soufflot - mruknął w końcu Pierre. - Piąta dzielnica. Mieszkanie numer 7, dom numer
18. W drzwiach frontowych budynku jest zamek elektroniczny. Kod...
- Nie martw się - przerwałem mu, pamiętając, że słucha nas Farmer. - Poradzę sobie. Ile cyfr?
- Pięć.
- A w mieszkaniu? Jakie masz zamki?
- Fortins. Dwa.
- Fortins? I tyle?
- Ja tam tylko mieszkam, Charlie.
Parsknąłem.
- A jednak, kiedy będzie już po wszystkim, naprawdę powinieneś założyć coś lepszego.
- Kiedy będzie po wszystkim - powtórzył. - Czyli kiedy, twoim zdaniem?
- Mam nadzieję, że za niecałą dobę - odparłem, kładąc rękę na brzuchu. - Ale jest wiele do
zrobienia i muszę się spieszyć.
- W takim razie życzę szczęścia, oui?
- Będę go potrzebował. - Odchrząknąłem. - Panie Farmer? Byłby pan łaskaw zadzwonić do
mnie?
Rozłączyłem się i przez parę chwil trzymałem w ręce komórkę Victorii. Wreszcie znowu
zaćwierkała. Przyłożyłem telefon do ucha i powiedziałem Nathanowi Farmerowi, gdzie i kiedy
mam zamiar przekazać mu obraz. Kiedy rozmowa dobiegła końca, przerwałem połączenie i
skrzywiłem się. Spojrzałem na Victorię.
- Wszystko zrozumiałaś?
- To, co najważniejsze.
- Myślisz, że się uda?
- Kto wie? Chyba zdarzały się dziwniejsze rzeczy.
27
Też tak sądziłem. Wezmy na przykład fakt, że szykowałem włamanie do mieszkania mojego
pasera. Zaledwie kilka godzin temu nawet nie wiedziałem, gdzie Pierre mieszka. A teraz stałem
przed podwójnymi drzwiami prowadzącymi na podwórko przed budynkiem i podziwiałem okolicę.
Lokalizacja była świetna - w jedną stronę minuta spacerkiem do Ogrodu Luksemburskiego, w
drugą do Sorbony. Tu chciałby chyba mieszkać każdy paryżanin, któremu dobrze się powodzi, i
muszę przyznać, że byłem trochę zdziwiony, że Pierre'a na to stać.
Frontowe drzwi domu Pierre'a idealnie pasowały do otoczenia. Pomalowane lśniącą granatową
farbą, były grube i wysokie i jak powiedział mi Pierre, miały zamek elektroniczny otwierany z [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • juli.keep.pl