[ Pobierz całość w formacie PDF ]

panna Sainsbury Seale była głupim stworzeniem, Amberiotis - złym człowiekiem,
Frank Carter - zgniłkiem, a Morley... Morley był tylko dentystą, a przecież są
jeszcze inni dentyści. I właśnie w tym punkcie nie zgadzam się z panem. Dla mnie
życie tych czworga ludzi jest tak samo ważne jak pańskie.
- Pan się myli.
- Nie, nie mylę się. Jest pan człowiekiem wielkiej, wrodzonej uczciwości i
moralności. Zrobił pan tylko jeden fałszywy krok - z pozorów wygląda, że to na
pana nie wpłynęło. Nadal publicznie działa pan tak, jakby był pan uczciwy, godny
zaufania i szacunku. Jednak umiłowanie siły urosło u pana do przerażających
rozmiarów. Poświęcił pan życie czworga ludzi, tak jakby nic nie znaczyli.
- Nie zdaje pan sobie sprawy, Poirot że bezpieczeństwo i szczęście całego narodu
zależy ode mnie?
- Ja nie zajmuję się narodami, monsieur. Ja zajmuję się życiem zwykłych ludzi,
którym nikt nie ma prawa dysponować.
Poirot wstał.
- A zatem taka jest pańska odpowiedz - rzekł Alistair Blunt.
Poirot potwierdził zmęczonym głosem:
- Tak... Taka jest moja odpowiedz...
Podszedł do drzwi i otworzył je. Weszło dwóch mężczyzn.
II
Herkules Poirot zszedł do czekającej dziewczyny. Twarz jej była blada i
zmęczona. Jane Olivera stała przy kominku. Obok niej stał Howard Raikes.
- I co? - spytała.
Poirot powiedział łagodnie:
- Już po wszystkim.
Raikes rzucił szorstko:
- Co pan ma na myśli?
- Alistair Blunt został aresztowany za morderstwo.
- Myślałem, że kupi pana... - rzekł Raikes.
- Nie - zaprzeczyła Jane - ja nigdy tak nie myślałam.
Poirot westchnął i powiedział:
- Zwiat jest wasz. Nowe Niebo i Nowa Ziemia. W waszym nowym świecie, moje
dzieci, pozwólcie, żeby znalazły miejsce wolność i litość... To wszystko, o co
was proszę.
DZIEWITNASTE, DWUDZIESTE, MOJE TALERZE S PUSTE
Herkules Poirot wracał pustymi ulicami do domu. Z cienia wynurzyła się jakaś
niepozorna postać i podeszła do niego.
- I jak? - spytał pan Barnes.
Poirot wzruszył ramionami i rozłożył ręce.
- Jaką przedstawił panu linię obrony? - zapytał pan Barnes.
- Przyznał się do wszystkiego i stwierdził, że jego czyny są usprawiedliwione.
Powiedział, że ten kraj go potrzebuje.
- On ma rację - przyznał Barnes i po chwili dodał: - Pan tak nie myśli?
- Tak, zgadzam się z nim.
- No więc...
- Może się mylimy - rzekł Herkules Poirot.
- Nigdy się nad tym nie zastanawiałem - odparł Barnes. - Istotnie, może się
mylimy.
Stali przez chwilę w milczeniu. Barnes zapytał ostrożnie:
- O czym pan teraz myśli? Herkules Poirot zacytował:
- "Ponieważ wzgardziłeś nakazem Panie odrzucił cię On jako króla".
- Hm... Rozumiem... - powiedział pan Barnes. - Samuel, po tej historii z
Amalekami. Może to jest właściwe porównanie.
Przeszli kawałek i Barnes powiedział:
- Zejdę tu do metra, monsieur Poirot. Dobranoc... - Przerwał, a następnie dodał
zakłopotany: - Jest coś, co chciałbym panu powiedzieć.
- Tak, mon ami?
- Czuję, że jestem panu to winien. Nieumyślnie wprowadziłem pana w błąd. Dotyczy
to Alberta Chapmana, agenta Q.X.912.
- Tak?
- To ja jestem Albertem Chapmanem. Dlatego tak się interesowałem tą sprawą. Poza
tym, widzi pan, ja nigdy nie byłem żonaty.
Szybko odszedł, chichocząc do siebie. Poirot stał oniemiały. Otworzył szeroko
oczy, uniósł brwi i mruknął do siebie:
- "Dziewiętnaste, dwudzieste, moje talerze są puste". I poszedł do domu.
* fr.I cóż?
* fr. Co tam, stary
* fr.Mój drogi
* fr.. W końcu
* fr. To jest to
* f r. Ten biedny
* fr. Szukajcie kobiety
* fr. Tego biednego pana Morleya
* fr. Ależ tak
* fr. Doprawdy
* fr. To śmieszne
* f r. Tu: zbyteczna
* Fragmenty Psalmu 140, Biblia Tysiąclecia, Poznań-Warszawa 1980.
* Biblia Tysiąclecia, I Sm, 15, 23.
* wł. Od początku [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • juli.keep.pl