[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nowiny były w liście od matki, pisała o śmierci ojca i o tym, \e została sama. Emilka była jak
gdyby jej aniołem pocieszycielem, zeszła do niej do sutereny tak pisała matka i dodała jeszcze
o sobie, \e pozwolono jej zostać na posadzie dozorczyni.
Generałowa pisała dziennik; zapisywała tam ka\de zaproszenie, ka\dy bal, na który chodziła
lub urządzała u siebie, a tak\e wizyty, jakie przyjmowała. Pamiętnik był ilustrowany biletami
Strona 51
Andersen Hans Christian - Kalosze szczęścia i inne baśnie
wizytowymi dyplomatów i dobrze urodzonych ludzi. Była dumna ze swego pamiętnika, który
rósł coraz bardziej w ciągu tak wielu lat, podczas tylu migren, ale i podczas tylu jasnych nocy, to
znaczy nocy dworskich balów. Emilka była po raz pierwszy na dworskim balu; matka ubrana
była w ró\ową suknię z czarnymi koronkami po hiszpańsku! Córka w bieli, taka jasna, taka
delikatna. Zielone, jedwabne wstą\ki powiewały jak sitowie pośród jasnych kędziorów, na
których znajdował się wianek z białych nenufarów; oczy jej były błękitne i jasne, usta delikatne i
czerwone, była podobna do małej syrenki, najmilszej, jaką sobie mo\na wyobrazić. Tańczyło z
nią trzech ksią\ąt, to znaczy najpierw jeden, potem inni. Generałowa przez tydzień nie miała
bólów głowy.
Pierwszy bal nie był ostatnim, Emilkę to męczyło. Dobrze, \e nadeszło lato, spokój, świe\e
powietrze. Rodzina została zaproszona do dworu starego hrabiego.
Był to pałac otoczony ogrodem, który warto było obejrzeć. Część ogrodu była urządzona jak
w dawnych czasach; były tam sztywne, zielone \ywopłoty, chodziło się jakby pośród zielonych,
strzy\onych szpalerów, przerywanych gdzieniegdzie dalekimi widokami. Bukszpany i jałowce
były powycinane w kształcie gwiazd i piramid, z du\ych grot pokrytych skorupami muszli
wypływały zródła, naokoło stały kamienne posągi z najcię\szego kamienia, widać to było po
twarzach i ubiorach; ka\dy kwiatowy klomb miał swą postać, jeden miał kształt ryby, inny
tarczy herbowej lub inicjałów, była to francuska część ogrodu; mo\na z niej było przejść od razu
do zielonego lasu, gdzie drzewa rosły tak, jak chciały, a były wielkie i potę\ne, trawa była
pięknie zielona i wolno było po niej chodzić, ale wałkowano ją, strzy\ono, pielęgnowano i
polewano; to była angielska część ogrodu.
Stare czasy i nowe, czasy mówił hrabia tutaj tak świetnie jedne przenikają w drugie. Za
dwa lata wszystko będzie pięknie wyglądało, będzie tu piękniej i wygodniej; poka\ę wam
rysunki i przedstawię wam tak\e budowniczego, będzie dziś u mnie na obiedzie.
Charmant powiedział generał.
Tu jest rajsko! powiedziała generałowa a tutaj istny zamek warowny.
To mój kurnik powiedział hrabia. Gołębie mieszkają w wie\y, indyki na pierwszym
piętrze; a na parterze rządzi stara Elza. Są tu pokoje gościnne dla wszystkich: kwoki mają swój
pokój, kura z kurczętami swój, a i kaczki mają własne wyjście do wody.
Charmant! powiedział generał.
I wszyscy wyszli obejrzeć te cuda.
Pośrodku izby stała stara Elza, a obok niej budowniczy Jerzy; on i Emilka spotkali się po
wielu latach w kurniku.
Tak, to Jurek stał tutaj i wyglądał bardzo ładnie; twarz miał szczerą i energiczną, czarne,
błyszczące włosy, a na ustach uśmiech, który zdawał się mówić: mam koło ucha sprytnego
duszka, który was zna dobrze z zewnątrz i od środka. Stara Elza zdjęła swe drewniane chodaki i
stała w pończochach ze względu na wytwornych gości. Kury gdakały: ko, ko, ko!, kogut piał;
kaczki uciekały kwacząc: kwa, kwa! A delikatna, blada dziewczyna, przyjaciółka lat
dziecinnych, córka generała, stała z rumieńcami na tak zwykle bladej twarzyczce, oczy jej stały
się wielkie, a usta zdawały się mówić, mimo \e nie wymówiła ani jednego słowa. Uśmiech,
jakim go przywitała, był najbardziej uroczy, taki, jaki mógłby sobie wymarzyć młodzieniec nie
spokrewniony z młodą panienką, uśmiech, jakim się obdarza tancerza. Ona i młody budowniczy
nigdy jeszcze ze sobą nie tańczyli.
Pan hrabia uścisnął rękę Jerzego i przedstawił go:
Nie jest nam zupełnie obcy, nasz młody przyjaciel, pan Jerzy.
Generałowa kiwnęła głową, córka zrobiła taki ruch, jak gdyby mu chciała podać rękę, ale nie
uczyniła tego.
Nasz mały pan Jerzy powiedział generał. Stary przyjaciel z naszego domu, charmant.
Zrobił się z pana prawdziwy Włoch powiedziała generałowa. Mówi pan pewnie po
włosku jak urodzony Włoch?
Generał powiedział, \e generałowa śpiewa po włosku, ale nie umie mówić.
Przy stole Jerzy siedział po prawej stronie Emilki, generał poprowadził ją do stołu,
generałową poprowadził hrabia.
Jerzy mówił i opowiadał, a potrafił dobrze opowiadać, miał dar wymowy nie mniejszy od
starego hrabiego, który równie\ potrafił mówić. Emilka siedziała milcząc, uszy jej łowiły ka\de
słowo, oczy błyszczały.
Ale nie mówiła nic.
Na werandzie pomiędzy kwiatami stali Jerzy i Emilka: zasłaniał ich ró\any \ywopłot. Jerzy
znowu mówił.
Dziękuję za troskliwą opiekę nad moją matką powiedział wiem, \e tej nocy, gdy umierał
mój ojciec, pani zeszła do sutereny i była przy matce, dopóki ojciec nie zamknął oczu. Dziękuję
Strona 52
Andersen Hans Christian - Kalosze szczęścia i inne baśnie
pani! Chwycił rękę Emilki i pocałował ją, mógł to przecie\ uczynić przy tej okazji,
zaczerwieniła się mocno, ale uścisnęła mu rękę i spojrzała na niego niebieskimi, cudnymi
oczami.
Pana matka była poczciwą duszą. Jak\e pana kochała! Wszystkie pana listy odczytywałam
jej, wydaje mi się, \e pana znam. Jaki pan był miły dla mnie, kiedy byłam mała, dawał mi pan
obrazki.
Które pani darła powiedział Jerzy.
Nie, mam jeszcze mój zamek na rysunku...
Teraz muszę go wybudować w rzeczywistości powiedział Jerzy i gdy wymówił te słowa,
bardzo się do tej myśli zapalił.
Generał i generałowa, gdy się znalezli u siebie w pokojach, rozmawiali o synu dozorcy; jak\e
potrafił się poruszać i wyra\ał się z takim znawstwem, i tyle wiedzy posiadał.
Mógłby zostać nauczycielem domowym powiedział generał.
Ma talent odrzekła generałowa i potem nie mówiła ju\ nic więcej.
Często w letnie, piękne dni odwiedzał Jerzy zamek hrabiego. Odczuwano jego brak, gdy nie
przychodził.
Jak pana Bóg sowicie obdarzył w porównaniu z nami, biednymi ludzmi mówiła do niego
Emilka. Czy zdaje sobie pan z tego sprawę?
Jerzemu pochlebiało to bardzo, \e piękna, młoda dziewczyna patrzy na niego z podziwem.
Uwa\ał, \e i ona jest niezwykle zdolna.
A generał był coraz bardziej przekonany, \e to niemo\liwe, aby Jerzy był dzieckiem z
sutereny.
Matka była wprawdzie całkiem zacną osobą mówił muszę to przyznać nieboszczce.
Przeszło lato, nadeszła zima, znowu zaczęto mówić o Jerzym. Był on dobrze widziany nawet
w najwy\szych sferach; generał spotkał go na balu dworskim.
W domu generała miano wyprawić bal na cześć Emilki. Czy\ mieli zaprosić Jerzego?
Kogo król zaprasza, tego i generał mo\e zaprosić powiedział generał i uniósł się o cały cal
na palcach.
.Zaproszono Jerzego i przyszedł; ksią\ęta przyszli, hrabiowie, jeden tańczył lepiej od
[ Pobierz całość w formacie PDF ]