[ Pobierz całość w formacie PDF ]
mamy umożliwiało im przeżycie kolejnego miesiąca.
- Pan wybaczy, ale na razie nie mogę się z panem spotkać w tej sprawie. - Z nikłym rezultatem starała
się zapanować nad drżeniem głosu. - Moja matka jest chora i nie mogę jej zostawić samej.
- Wiem, pan MacLeod wyjaśnił mi sytuację. Domyślam się, że właśnie z tego powodu postanowił
wspomóc panie finansowo - odrzekł nieco protekcjonalnym tonem.
- Wspomóc? - powtórzyła ze zdziwieniem.
- Tak, pani mąż zdaje sobie sprawę z tego, że pani warunki życiowe znacznie się pogorszyły od czasu
państwa separacji. Pan MacLeod rozumie to i postara się temu zaradzić. Uważam, że to bardzo
wspaniałomyślny gest z jego strony.
Następnie prawnik wymienił sumę tak znacznie przewyższającą dotychczasową, że Lainie na moment
aż zaniemówiła z wrażenia. Wszystkiego mogła się spodziewać, ale nie tego! Z niedowierzaniem
potrząsnęła głową.
- Ale czemu miałby to robić?
- Już pani wyjaśniłem - powtórzył takim tonem, jakby tłumaczył dziecku. - Dowiedział się o chorobie
pani matki i zdaje sobie sprawę z tego, że koszty leczenia wpędziły panią w kłopoty finansowe. Nie
przypominam sobie, żeby wspominał o jakichś innych okolicznościach, które mogłyby motywować jego
decyzję. Proszę nie zapominać, że nikt nie zmusza pana MacLeoda do uprawiania działalności
charytatywnej, mój klient okazał daleko idącą wspaniałomyślność z własnej woli. A teraz proszę
powiedzieć, kiedy może pani przyjść do mojego biura i podpisać dokumenty.
„Działalność charytatywna”? Te słowa boleśnie uraziły jej dumę.
- Pan wybaczy, ale nie zamierzam przyjść.
- Przecież im prędzej się spotkamy, tym szybciej dostanie pani pieniądze. Chyba pani na tym zależy?
- Sumę, jaką otrzymywałam dotychczas, uważam za w pełni wystarczającą. Nie przypominam sobie,
żebym prosiła o więcej - ucięła zimno. - Nie obchodzą mnie nagłe wyrzuty sumienia mego męża,
zwłaszcza że przejawiają się w tak arogancki sposób.
- Ależ, pani MacLeod! - wykrzyknął potępiająco Greg Thomas.
- Przez pięć lat obywałam się bez jego litości czy też charytatywnych gestów, jak był to pan łaskaw
określić. A jeśli moja trudna sytuacja sprawia mu dyskomfort psychiczny, to może się po prostu ze mną
rozwieść i uwolnić się od poczucia odpowiedzialności - wygłosiła sarkastycznym tonem. - Niech pan
będzie tak uprzejmy i przekaże tę odpowiedź panu MacLeodowi.
Stanowczym gestem odłożyła słuchawkę, mając wrażenie, że w ten sposób podpisała na siebie wyrok.
Bóg jeden wiedział, jak rozpaczliwie potrzebowała tych pieniędzy.
ROZDZIAŁ TRZECI
- Kto dzwonił dziś po południu? - spytała pani Simmons, gdy Lainie przyniosła jej obiad do pokoju.
- Po południu? - powtórzyła, by zyskać na czasie, a potem lekceważąco wzruszyła ramionami. - Och,
jakiś akwizytor namawiał nas na subskrypcję nowego pisma.
- Na pewno? - Matka przyglądała jej się badawczo. - A może ktoś dopomina się o spłatę rachunków, a
ty to przede mną ukrywasz?
- Ależ skądże - uśmiechnęła się szeroko, by pokazać, że nie ma powodu do zmartwienia. - Może
[ Pobierz całość w formacie PDF ]